Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

UL. KUPIECKA 35: Bo tutaj nie ma tramwajów

Dagmara Ostrowska 0 68 324 88 35 [email protected] Data publikacji artykułu w "GL" > 15-16 grudnia 2007
Mieszkanie w Zielonej Górze to było od zawsze marzenie Ireny Żyburt. I w końcu się spełniło
Mieszkanie w Zielonej Górze to było od zawsze marzenie Ireny Żyburt. I w końcu się spełniło fot. Tomasz Gawałkiewicz
Gdy mąż pani Ireny Żyburt dowiedział się, że kupiła mieszkanie w Zielonej Górze, zadzwonił do teściowej i krzyknął - Mamo, twoja córka zwariowała!

Wszystko zaczęło się od ogłoszenia w "Gazecie Zelonogórskiej" I od marzeń Ireny Żyburt. - Zakochana w Zielonej Górze byłam od zawsze - mówi. - To dla mnie najpiękniejsze miasto. Mieszkanie tutaj to było moje marzenie, niestety nie mojego męża.

I.Żyburt wcześniej przez 20 lat mieszkała w Lubsku. Ale wiedziała, że się stamtąd wyprowadzi. Mąż na żarty groził, że wyprowadzi się bez niego. - I nagle w gazecie znalazłam ogłoszenie o sprzedaży mieszkania przy Kupieckiej - mówi pani Irena. - Zapytałam kolegę, gdzie to jest, bo tu wcześniej była Świerczewskiego. Zadzwoniłam do właściciela. Nazywał się Faron i wyprowadzał się do Polanicy. Za godzinę byłam u niego. Kiedy zobaczyłam mieszkanie, umarłam z zachwytu.

Pani Irena długo nie myśląc, mieszkanie zaklepała. Nie pytając nikogo. Jej mąż Bolesław miał wtedy firmę przewozową i razem odkładali pieniądze na tira. Jeszcze wtedy nie wiedział, że tira już nie kupi.

Mąż nie wiedział, a ona urządzała

Po powrocie do Lubska pani Irena położyła się na kanapie i zaczęła urządzać mieszkanie. Mąż dziwnie patrzył, ale nic nie mówił. Wolała najpierw powiadomić córkę. Zadzwoniła do niej i usłyszała: " a tata o tym wie?" Powiedziała też swojej mamie, i dopiero na koniec mężowi. Jego pierwsze słowa do teściowej. - Twoja córka zwariowała!

I. Żyburt w jeden dzień załatwiła kredyt, a całą kwotę uzbierała w 10 dni. - Nie zdążyłam tylko sprzedać działki w Żarach, ale pan Faron wziął ją w rozliczeniu - mówi.
W banku dali jej klocki pieniędzy z obejmami. Jeden klocek był wielkości pufy. Myślała, że właściciel nie będzie tego liczył. Przeliczyła się.

Na Kupieckiej mieszkają od 12 lat. Mąż się przyzwyczaił. Za ścianą otworzyli biuro rachunkowe. - Tu jest zielono, nie ma tramwajów - mówi pani Irena. - Zawsze pierwsi w kamienicy mamy dekoracje świąteczne na balkonie, a latem najładniejsze kwiatki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska