Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

UL. REJA 7: Pasja ukryta w pięknej szafie

Leszek Kalinowski Data publikacji artykułu w "GL" > 18 sierpnia 2008
- Staram się, by każdy mebel był jedyny w swoim rodzaju - przyznaje Krzysztof Maciejewski.
- Staram się, by każdy mebel był jedyny w swoim rodzaju - przyznaje Krzysztof Maciejewski. fot. Mariusz Kapała
Krzysztof Maciejewski od dziecka biegał po stolarni ojca i przyglądał się jego pracy. I choć planował przeprowadzkę na wschód kraju i prowadzenie gospodarstwa, dziś robi oryginalne szafy i biurka.

Na ulicy tylko mały szyld informuje, że zakład stolarski Tadeusza i Krzysztofa Maciejewskich ukryty jest głęboko w podwórzu. I że istnieje od 1968 roku. Ale klientów nie brakuje. Bo jak dawnej - tak i teraz - jedni polecają usługi stolarskie drugim.

Pięć lat w Austrii

- Jako dziecko na stolarni spędzałem każdą wolną chwilę - mówi Krzysztof Maciejewski. - Sprzątałem, robiłem proste rzeczy pod okiem ojca. To była najlepsza szkoła.

Jednak z wykształcenia jest technikiem rolnikiem. Początkowo bowiem inaczej planował swoją przyszłość. Koło Białegostoku mieszkała jego rodzina. Trzeba było przejąć do niej gospodarstwo rolne. Tak też zrobił. Ale tęsknił za Zieloną Górą i stolarnią, za atmosferą, którą przesiąkł przez lata. No i wrócił do rodzinnego miasta.
- Rodzaj usług zależał od mody. Jeśli zielonogórzan ogarnął szał drewnianych boazerii, to je robiliśmy - wspomina Krzysztof Maciejewski. - Profil zakładu zmienił się jednak po 1995 roku. Po powrocie z Austrii, gdzie pracowałem przez pięć lat.

Wyjechał tam, bo kolega szukając pracy, zatrudni się w austriackiej stolarni. Szybko okazało się jednak, że bez odpowiedniego przygotowania nie poradzi sobie. Właściciel kazał mu wracać do Polski i przywieźć prawdziwego stolarza.

- I tak kolega zawiózł mnie do Austrii - wspomina pan Krzysztof, który dziś sam prowadzi zakład, ojciec jest na emeryturze. To stąd wyjeżdżają oryginalne, drewniane szafy, biurka, kufry, często stylizowane na stare, zabytkowe meble.

Ławka do galerii

Na bark zleceń nie narzeka. Coraz więcej osób chce mieć urządzone domy w jednym stylu. Proszą więc pana Krzysztofa o wykonanie szaf, stołów, biurek, drzwi, parapetów…

- Teraz robię wyposażenie biura powstającego przy Chopina - pokazuje wielkie biurka. Ale nie tylko w naszym mieście, np. w aptece, znajdziemy produkcję z zakładu przy Reja. Zlecenia przychodzą z całej Polski, a nawet zagranicy. Galeria w Berlinie zamówiła np. ozdobną, 30-metrową ławkę.

Niektórzy mają gotowe projekty, inni zdają się na pomysły pana Krzysztofa. I tak np. sosnowa szafa ze zdobieniami, wykonanymi z orzecha, to już od początku do końca dzieło zielonogórzanina.

- Nigdy nie robię dwóch podobnych rzeczy, każda jest jedyna w swoim rodzaju - dodaje. - Kiedyś pracowało tu siedem osób. To byli uczniowie, których szkoliliśmy. Ale odkąd odszedłem z cechu, nie mogę już uczyć innych. Z ulicy jednak nikogo nie przyjmę, bo trzeba mieć odpowiednie umiejętności, dlatego teraz pracuję tylko z Piotrem Gandeckim. To nasz absolwent. Jest superstolarzem i dobrze się dogadujemy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska