Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ulka z Kosierza: - Ewuni nigdy nie oddam!

Michał Szczęch [email protected] 68 324 88 34
Ulka i Ewa - matka i córka. One żyć by bez siebie nie mogły.
Ulka i Ewa - matka i córka. One żyć by bez siebie nie mogły. Michał Szczęch
Życie Ulki to ciągłe wybory. Radzili jej ludzie: oddaj córkę gdzieś do ośrodka. Lżej ci będzie żyć. Ulka wybrała inaczej...

Chemia zjadła Ulce zęby. Zapytała onkologa, czy może wstawić nowe. Dał wybór: Życie za ładne zęby.
Kiedyś drzewo z lasu zwoziła, chodziła na zręby, piłowała. Teraz lekarz jej mówi: Pani wybór. Będzie pani dźwigać, nabawi się przepukliny i nikt pani nie odratuje.

Życie Ulki to ciągłe wybory. Radzili jej ludzie: Oddaj córkę gdzieś do ośrodka. Lżej ci będzie żyć. Będziesz ją odwiedzała.

Ulka wybrała inaczej.

Ewuni nigdy nie oddam

Może tak miało być. Może Ewa miała się taka urodzić, żeby kiedyś, po latach, trzymać Ulkę przy życiu.
Ważyła mniej, niż dwie torebki cukru - kilo sześćset. Ulka zmieściła ją w dwóch dłoniach. Maleństwo takie, urodzona w siódmym miesiącu.

Ciąża była bliźniacza. Synek umarł na drugi dzień. Ulki nie wypuścili na pogrzeb. Posłali po zakonnicę, żeby Ewę ochrzcić, bo też miała nie żyć. - Boże, nie zabieraj Ewuni! - modliła się Ulka. Nie zabrał. Później ochrzciła ją drugi raz, już w kościele, w Kosierzu.

Minął rok, a Ewa nawet nie raczkowała. Przeszła cztery operacje, miesiącami leżała w gipsie, jak w pancerzu, a takie maleństwo. Lekarze mówili, że będzie dobrze, że Ewa stanie na nogi. Dzisiaj, po latach, choć bardzo by chciała, nie zrobi nawet kroku.

- Czemu Bozia tak skarała? - Ewa ma czasem żal o te porażenie mózgowe. Ulka mówi jej wtedy: - Córuś, stało się jak się stało. Mama kocha swoją Ewunię.

Boga winić nie będę

- Ulka jest nie do zdarcia - mówią ludzie we wsi. Szósta rano, a ona na nogach. - Ranek mądrzejszy od wieczora - powtarza Ulka. Bo wieczorem czasem ma dziwne myśli. I dziwne pytania przychodzą wtedy do głowy. Ale o tym ludzie nie wiedzą.

- Oddać Ewunię? - przecież Ulce nie wolno tak pytać. - Co by było, gdyby… - nie, jej nie wolno tak myśleć. Ona nie może być słaba.

Kogo winić za taki los? Ulka Boga winić nie będzie. - Przecież do tego ręki by nie przyłożył… Lepiej wcale nie pytać. Co Bóg ześle, to ona przyjmie. Pogodziła się z losem.

- Sama to znoszę, sama to muszę pokonać - powtarza. - Muszę żyć dla mojej Ewuni.

Razem uczyłyśmy się wierszy

- To już kobieta, 25 lat skończyła - Ulka z kuchni spogląda na córkę. Tyle lat i każdy dzień podobny do poprzedniego. Ulka wygląda przez okno. Dziś mżawka, na dwór z Ewą nie pójdzie. Może pohaka w ogródku? Może przetwory zrobi? Książkę poczyta? To najlepsza odskocznia. Żadne tam romansidła, one oderwane od życia. Ulka najchętniej czyta o historii. Właśnie kończy "Ben-Hura".

Może jakieś marzenia? Ale o czym ona mogłaby marzyć? Żeby zdrowie było, żeby Ewa nie chorowała. O! Cejrowskiego lubi oglądać. Chciałaby pojechać w egzotyczne miejsca i podglądać, jak żyją dzikie plemiona. Chciałaby z Cejrowskim pogadać na żywo. Ot, takie marzenia. - Głupstwa - mówi Ulka. Ona woli nie marzyć.

Ewa całe życie przykuta do łóżka, do wózka, a Ulka razem z córką. - Do wszystkiego człowiek potrafi przywyknąć.

Ulka przygotowuje śniadanie. Ewa chwyci za łyżkę, chwyci za widelec. Tyle samodzielności. Trzeba wymienić pampersa? Ulka wymienia. - Moja Ewunia jest mądra - myśli wtedy. - Mówi wyraźnie r, wypowiada sz, ż, nie sepleni.

Może ktoś dziwnie spoglądał, ktoś inny spoglądał może z uznaniem, gdy Ulka dzień w dzień, przez lata, pchała wózek po kamienistej drodze, bo mieszka na skraju wioski. - Moja Ewunia skończy szkołę - postanowiła kiedyś i po kamieniach woziła córkę na lekcje. Ewa miała 18 lat, jak skończyła gimnazjum. - Razem uczyłyśmy się wierszy.

Pięć palców na policzku

Wózek Ewa ma elektryczny. Ulka pamięta, jak starała się o taki latami, bo ten pierwszy się zepsuł. Przez kamienistą drogę. Powiedzieli, że ma dopłacić 7 tysięcy, albo nowego wózka nie będzie. Załatwić pomogła Małgorzata, żeby Ulka mogła wozić Ewę do kościoła i na wieś, do ludzi. Tylko jak tam dojechać, skoro droga, którą pchała Ewę przed laty, nadal wyłożona kamieniem? Ulka pójdzie niedługo do gminy, znowu poprosi, żeby choć pobocze wylali asfaltem. Podwórko też nie najlepsze. Ewa wyjeżdża i grzęźnie w dziurze. Przydałoby się wyłożyć kostką. Może jakiś dobry człowiek pomoże?

Ewa ma maszynę do ćwiczeń, żeby mięśnie nie zanikały. Ma podnośnik do wanny - wszystko dzięki Małgorzacie.

Gdy Ewę trzeba wykąpać, przychodzi na przykład Helena, sołtyska Kosierza, albo z Krosna przyjeżdża żona siostrzeńca Urszuli. Trzeba Ewę posadzić na wózek? Przyjdą pan Grzesio, Wiesio.
Gdyby nie dobrzy ludzie, Ulka zostałaby z tym wszystkim jak palec. Męża pogoniła. - Pił, bił mnie bardzo. Ewunia miała pięć lat, jak sińca z pięciu palców jej na policzku zostawił.

A Ulkę dopadł rak

- Mama jest dobra, ale płacze po kątach - mówi Ewa.

W tym roku, na wiosnę, Ulka pochowała matkę. Kiedyś matka była dla niej jak filar. Później - jak kolejne dziecko. Ulka niby wiedziała, co to alzheimer, przecież chorowała jej ciotka. Dopiero jednak, jak matka zachorowała, Ulka na własnej skórze poczuła, co to naprawdę znaczy. - Człowiek wtedy się cofa.
Mama uciekała z domu, Ulka musiała jej szukać. Mama narobiła na środku pokoju, wszystko umazane, Ulka musiała posprzątać. Łapała Ewunię za nogi, ciągała po mieszkaniu. Kiedyś w kuchni rozpaliła ognisko. - Cały dom mógł pójść z dymem.

Nigdy nie krzyknęła na matkę. Co los dał, Ulka przyjmowała z pokorą. Ulkę dopadł rak. Ona w ryk. Później cały czas powtarzała, że musi żyć. - To Ewunia mnie trzymała przy życiu. Gdzie by się ona podziała, gdybym nie daj Boże umarła?

W październik miną cztery lata, jak stwierdzili, że ma raka jelita grubego. Dziś chodzi ze stomią w brzuchu, taka pamiątka, dlatego nie może dźwigać. Zębów nie może wstawić. Też przez raka. - Jakbym chciała wyrwać moje pniaczki, żeby wstawić protezkę, pobudziłabym chore komórki. Rak cały czas jest we mnie. Każdy wyrwany ząb to ryzyko, że go obudzę. Zębów nie wstawiłam. Wolę żyć. Mam dla kogo.
Ewa przykuta do łóżka, do wózka, a Ulka razem z córką. Ale nigdy nie żałowała. Zacisnąć pięści i walczyć? A może poddać się i odpuścić? Jej życie to ciągłe wybory. Nie, ona się nigdy nie podda. - Chociaż łzy mi wychodzą, z głową podniesioną chodzę. Muszę żyć! Dla mojej Ewuni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska