Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uroczysko Lubniewsko krainą dla piechurów i cyklistów...

Sandra Soczewa, Paweł Kozłowski (oprac. Michał Korn)
Dziś wędrujemy przez Uroczysko Lubniewsko. Sama nazwa brzmi już tajemniczo. Czy poznamy tutaj jakieś sekrety...?

- Niebieski szlak to mój ulubiony. Najchętniej wybieram się na wycieczkę dookoła Lubniewska rowerem. Jadąc tak na spokojnie, z przystankami zajmuje mi to ok. 4 godzin. Lubię jeździć w to miejsce, ponieważ teren jest bardzo zróżnicowany. Są liczne podjazdy i zjazdy. No i jest tam też po prostu pięknie - mówi mieszkanka Lubniewic.

LUBNIEWICE Z LOTU PTAKA

Jezioro Lubniewsko łączy się z Lubiążem (jeziorem w centrum miejscowości z plażą miejską). Jego walory to czysta woda, piaszczyste dno i... cisza. - Do jeziora trzeba dojechać. Nie ma tu plaży miejskiej, nie jest w centrum żadnych miejscowości. To jest plus. Można tutaj spokojnie spędzić wolny czas i się zwyczajnie zrelaksować. Niestety w tych czasach, o takie miejsca nie jest łatwo. A tu mamy taką „cywilizowaną dzicz”[/i] - śmieje się Artur Miśko.

TEN TEREN ZAPIERA DECH W PIERSIACH
Teren dookoła jeziora ze względu na ciekawą konfigurację oraz walory krajobrazowe został nazwany Zespołem Przyrodniczo - Krajobrazowym „Uroczysko Lubniewsko”. Nic też dziwnego, że właśnie w tym miejscu wyznaczono szlaki: rowerowy i pieszy. Obydwa są stosunkowo łatwe. Największym utrudnieniem jest fakt, że prowadzą przez liczne wzgórza, a podłoże jest dość wilgotne (z pewnością spowodowane jest to położeniem szlaku), co momentami utrudnia spacer, czy też rowerowy rajd.

To, co przykuwa uwagę każdego spacerowicza to wspomniany już niesłychanie zróżnicowany krajobraz zwany też polodowcowym.

Pomimo tego, że szlak jest stosunkowo niedługi - liczy ok. 14 km. - to różnice w wysokości terenu dochodzą nawet do kilkudziesięciu metrów. I zauważymy to nie tylko gołym okiem, ale poczujemy też... w kościach.

Teren położony przy Lubniewsku przypomina te podgórskie. I nie jest to żart! Liczne wzniesienia i wąwozy to raz, a dwa to roślinność. Dzięki zróżnicowanemu mikroklimatowi występuje to wiele gatunków roślin i drzew. Są sosny, świerki, buki, daglezje, dęby, bluszcz i nawet rosiczka. A to, co może najbardziej zachwycić turystów z większych miast, to nic innego jak zapach, powiew świeżości. W tym miejscu aż pachnie naturą! Woda, las, piękna roślinność, bluszcze, szum liści i przedzierające się między gałęziami promienie słońca. Czego więc chcieć więcej?

GDZIE ZACZĄĆ I JAK SKOŃCZYĆ
W mojej ocenie szlak najlepiej rozpocząć od przesmyku, w którym krzyżują się też dwa inne szlaki piesze. Jak już wspomniałam szlak liczy ok. 14 km. Spokojnie do miejsca jego rozpoczęcia można dojechać samochodem. Jak? Jedziemy główną ulicą Lubniewic. Prosta od ratusza jest naszą ostatnią. Chwilę później mamy skrzyżowanie w pobliżu szkoły, na którym skręcamy w prawo i jedziemy już dalej prosto (dla pewności można śledzić banery zapraszające do ośrodka Stilonowskiego). Kilkaset metrów dalej będzie widoczny parking po lewej stronie. Ale jeżeli jesteśmy leniwi, możemy skorzystać z parkingu w lesie. Wjeżdżamy leśną drogą i dokładnie 200 metrów dalej jest strzeżony parking. I od parkingu rozpoczynamy wyprawę. Ja podjęłam się pieszej wycieczki. Niestety dopiero na miejscu dowiedziałam się, że brak roweru nie stanowi przeszkody w przemierzeniu tego szlaku na dwóch kółkach - ośrodek Laguna prowadzi wypożyczalnię rowerów...

Idąc tym szlakiem będziemy mijać liczne wąwozy oraz kilka minipomostów po lewej stronie, które mają ułatwić dostęp do jeziora.

Uroczysko Lubniewsko krainą dla piechurów i cyklistów...

Wyglądają tak, jakby były zrobione na dziko i lada moment miały zapaść się do wody, ale jeden z napotkanych wędkarzy upewnił nas w przekonaniu, że wcale tak nie jest! A, no i jeszcze jedno: „ryby tu biorą”! Ja na tę wycieczkę postanowiłam zabrać ze sobą czworonoga. Wystarczy żeby miał kaganiec i tyle. Każdy pupil może się tu wyszaleć. I wcale nie chodzi o bieganie, skakanie po drzewach i szczekanie na wiewiórki. Taki spacer po prostu zrobi swoje.

Trudno mówić o superatrakcjach w środku lasu. Nie ma tu historycznych głazów, ani pomników przyrody. Ale jest po prostu ładnie. Jezioro, bujna roślinności i wzgórza morenowe sprawiają, że chce się tu być i iść dalej. I ani człowiek myśli o tym ile jeszcze do końca, ile kilometrów już się przeszło.

Ten teren jest tak imponujący, że absolutnie nie dziwi decyzja o ustanowieniu w tym miejscu Zespołu Przyrodniczego Uroczysko Lubniewsko.

A co ciekawe, od niedawna Uroczysko jest już pełnym kompleksem turystycznym. Powstały tutaj wiaty z ławami i siedziskami, boisko do siatkówki, śmietniki i stojaki rowerowe, z czego bardzo zadowoleni są mieszkańcy Sulęcina i okolic. Bo pomimo tego, że szlak rozpoczyna się i kończy w Lubniewicach to do Lubniewska blisko mają też mieszkańcy Sulęcina. I tak mija nam cała droga dookoła jeziora. Szlak kończy się w przy ratuszu, w centrum Lubniewic.

DLA PIECHURÓW, ROWERZYSTÓW, WĘDKARZY, KAJAKARZY
Piechurzy, spacerowicze i miłośnicy nordic walkingu oczywiście często odwiedzają to miejsce. Ale zazwyczaj w pojedynkę. Inaczej jest z cyklistami. Ze względu na wspomniany już, zróżnicowany teren, organizowane są tu liczne rajdy rowerowe. Ostatnio przez Lubniewsko przejechali amatorzy pod szyldem rajdu MTB. W planach są kolejne jego edycje, a inni organizatorzy rowerowych wycieczek mają na względzie właśnie to miejsce.

Świetnym warunkom, czyli czystej i przejrzystej wodzie, Wyspie Rybaków i przesmykowi nie mogą oprzeć się pływacy.

Kiedyś często można było spotkać tu kajakarzy, którzy mieli organizowane swoje obozy sportowe. Teraz częściej przyjeżdżają rekreacyjnie. Miłośnicy sportów wodnych korzystają też rowerków, a nawet desek surfingowych. Lubniewsko lubią również wędkarze. Wody są dobrze zarybione. Można tu złowić, karpia, lina, szczupaka, sandacza i okonia!

Piękne jeziora, ciekawe szlaki dla każdego piechura czy rowerzysty oraz historia sławnego przyrodnika, który zakochał się w tych terenach - to opowieść o urokach lubniewickiego nadleśnictwa.

Dzieci z miasta i okolicznych wsi las oraz żyjące w nim zwierzęta i rośliny poznają przede wszystkim na trasie ścieżki edukacyjnej, która w dużej części biegnie nad malowniczym jeziorem Lubiąż. Wjeżdża się na nią z asfaltowej drogi z Lubniewic do Jarnatowa, która jest również granicą nadleśnictw: sulęcińskiego i lubniewickiego. Na szlak trafimy skręcając w prawo - po około dwóch kilometrach od miasta - pod wiaduktem kolejowym, miejsce jest bardzo dobrze oznaczone dużą tablicą informacyjną oraz mniejszymi kierunkowskazami. Z nadleśniczym Zbigniewem Ługowiczem zatrzymujemy się dłużej przy zadaszonych ławach. Dalej jest ambona, wykorzystywana bardziej jako wieża widokowa. Przed nią rozpościera się piękna łąka, która nazywana jest ostoją spokoju, więc przy odrobinie szczęścia i cierpliwości można z wieży wypatrzyć sarny lub któregoś z latających drapieżników.

NOWY ZAMEK W LUBNIEWICACH

POCIĄG DO PRZYRODY

Robiąc pętlę w drodze powrotnej, będziemy szli wzdłuż wspominanego wcześniej nasypu kolejowego.

To pozostałość po połączeniu kolejowym z Sulęcina do Gorzowa, które wybudowano jeszcze w 1912 r. Pociąg w tamtych czasach zatrzymywał się także w Lubniewicach i Jarnatowie. Po II wojnie światowej tory zostały rozebrane. Dziś nasyp w niektórych miejscach tworzy idealną nawierzchnię do jazdy rowerem. Jednak część tej trasy jest już zalesiona. Istnieją plany, by wałem poprowadzić szlak dla amatorów dwóch kółek, lecz na razie są to jedynie zamierzenia.

Włodzimierza Korsaka w Lubniewicach zna chyba każdy mieszkaniec. Przyrodnik, myśliwy i pisarz przed laty zakochał się w tych okolicach. Urodził się w 1886 r., pochodził z Wileńszczyzny, gimnazjum kończył w Rydze, a studia rolnicze w czechosłowackim wtedy Taborze.

Wspomnień czar... Leśniczy Piotr Moyseowicz (z lewej) ma na tym zdjęciu 8-9 lat. W środku idzie sławny przyrodnik i pisarz Włodzimierz Korsak, które
Wspomnień czar... Leśniczy Piotr Moyseowicz (z lewej) ma na tym zdjęciu 8-9 lat. W środku idzie sławny przyrodnik i pisarz Włodzimierz Korsak, które zakochany w lubniewickich lasach pomieszkiwał w leśniczówce ojca pana Piotra, Jerzego Moyseowicza.

W swym życiu zwiedził Europę i Azję wzdłuż i wszerz, dlatego umiłowanie sobie właśnie pobliskich lasów jest dla nich doskonałą rekomendacją. Korsak do Lubniewic przyjeżdżał w latach 60. Zawsze na około miesiąc. Mieszkał w leśniczówce rodziny Moyseowiczów. - Pamiętam go jako życzliwego i dystyngowanego starszego pana, którego zresztą nazywałem „dziadkiem” - wspomina leśniczy Piotr Moyseowicz, który do dziś mieszka w urokliwie położonym domku. Kiedy u jego rodziców pomieszkiwał Korsak, miał 8-9 lat. - Przyjeżdżał do nas z żoną i córką. Chodził w wysłużonej skórzanej kurtce, nie rozstawał się z kapeluszem i aparatem. Pan Włodzimierz był wtedy już starszym człowiekiem, więc podpierał się własnoręcznie zrobioną, sosnową laską. W naszej leśniczówce skończył pisać jedną ze swych książek „Las mi powiedział”. Któregoś dnia pokazał mi pazur tygrysa, którego sam upolował na Syberii. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie.

Dziś imieniem Korsaka jest nazwane gimnazjum w Lubniewicach oraz rezerwat nad jeziorem Janie, który znajduje się niedaleko leśniczówki pana Piotra.

Oba miejsca można zobaczyć podążając zielonym szlakiem, który swój początek i koniec ma przy ośrodku jeździeckim na wylocie z miasta w stronę Gorzowa (zaraz za przystankiem autobusowym). Na teren rezerwatu nie można wejść, ale jego okolica jest równie piękna. Będąc na szlaku napotkamy na mostek nad rzeczką Lubniewka, która wpływa i wypływa z Jania. W jego pobliżu są pozostałości po rybakówce. Przed wojną mieszkał w niej rybak, który utrzymywał się z połowu. W czasie wojny był tam mały obóz jeniecki dla żołnierzy. Rybak żył w surowych warunkach, bez prądu. Po wojnie zamieszkał w niej jeden z leśniczych, ale nie wytrzymał w domku długo i opuszczony budynek popadł w ruinę.

POMAGAJĄ IM SÓJKI
Co ciekawego napotkamy jeszcze na szlaku? M.in. piękne sosny. Rozpoznamy je po żółtej obręczy namalowanej wokół pnia. Tak leśniczowie znaczą drzewa, z których są pozyskiwane nasiona, służące do zasiania kolejnego drzewostanu. Nasionka pochodzą z szyszek zrywanych z korony przez specjalnie do tego celu przeszkolonych alpinistów. - Dzięki temu mamy pewność, że nowy drzewostan powstanie z sosen z najlepszego gatunku. Szykujemy to dla potomnych, bo efekty naszej pracy będzie można zaobserwować za jakieś sto lat - dodaje nadleśniczy.

JAK SÓJKA ZA MORZE
Nie, ten kolorowy ptak za morze się nie wybiera. Gorączkowa jesienna krzątanina to nie przygotowania do odlotu tylko gromadzenie zapasów. Nawiasem mówiąc sójka jest słabym lotnikiem, o czym dobrze wie. Nawet jej próby przelotu nad rozleglejszym jeziorem kończą się porażką.

Uroczysko Lubniewsko krainą dla piechurów i cyklistów...


Sójka należy do rodziny ptaków uchodzących za najbardziej inteligentne - do krukowatych. Na szczęście nie przypomina swoich smutnych krewnych. Bez problemu rozpoznamy ją po połączeniu ciemnej i jasnoczerwonobrązowej barwy z niebiesko-czarnym prążkowanym skrzydełkiem. Ma także zła stronę natury. Wiosną sieje spustoszenie wśród lęgów małych ptaków śpiewających. Jeszcze niedawno uchodziła za ptaka typowo leśnego. Teraz coraz częściej spotykana jest w miastach.

Między sosnami możemy zobaczyć drewnianą tackę na wysokim palu. Na platformie leśniczowie układają żołędzie, którymi żywią się sójki. Jednak takie dokarmianie ptaków jest pewnego rodzaju fortelem. - Wykorzystujemy chciwość sójek, które po najedzeniu się, wybierają żołędzie i zakopują je w ziemi. Po pewnym czasie o wielu swych magazynach z żywnością zapominają i w tych miejscach wyrastają dęby - tłumaczy z uśmiechem Z. Ługowicz.

Największą bolączką leśników są śmieci. Niestety, w pobliżu miast i wsi znajdują oni dzikie wysypiska lub wyładowane po brzegi worki. - Mamy nadzieję, że pokolenia dzieci i młodzieży, z którym się spotykamy na ścieżkach edukacyjnych, już nie będą zanieczyszczać naszych lasów - dodaje nadleśniczy.

Takiego położenia inni mogą nam tylko zazdrościć - mówią miejscowi. I mają rację, bo jak przyjezdny stanie w rynku w Lubniewicach i dobrze się zamachnie, to kamień zawsze wyląduje w jeziorze: Krajniku lub Lubiążu.

Miasto leży w otoczeniu kilku pięknych jezior, a po środku dwóch z nich: Krajnika i Lubiąża. Akweny znajdują się po dwóch stronach Lubniewic i mimo że łączy, je przesmyk są zupełnie różne. Te pierwsze jest mniejsze i ma kształt zbliżony do okręgu. Lubiąż z kolei ma bardzo urozmaiconą linię brzegową i jest zdecydowanie większe.

KRAJNIK TO BARDZO GŁĘBOKI AKWEN
Ostatnie pomiary wykazały, że dno w niektórych miejscach znajduje się nawet 40 m poniżej poziomu tafli (prawdopodobnie jego misę wybiły kiedyś spadające z dużej wysokości wody roztopowe lodowca, stąd również owalny kształt). - A ryba w nim jest bardzo kapryśna - mówi Robert Buczkowski, wędkarz, członek społecznej straży rybackiej i gospodarz sąsiedniego Lubiąża. Kapryśność leszczy, płoci czy linów potwierdza pan Marian, lubniewiczanin, który wędkuje tam od kilkudziesięciu lat. - O co chodzi - pytamy? - Ryby siedzą na głębinie i ciężko jest cokolwiek złapać. Między 10.00 a 16.00 praktycznie nie ma na to szans. Dopiero wieczorem zaczyna coś brać - tłumaczył nam mężczyzna, który około 14.00 tylko wyciągał haczyk, by nabić na niego kolejne ziarno kukurydzy. - Podleszczyki, które nazywamy sierściuchami, coś tam skubną, pobawią się… Ot i cały połów. Do tego jeziora wędkarz musi mieć dużo cierpliwości, ale z drugiej strony jest spokój. Można tu naprawdę odpocząć.

Małe, ale głębokie: jezioro Krajnik ma swój indywidualny charakter. Zwróćmy uwagę na jego głębokość. To drugi pod tym względem zbiornik regionu.
Małe, ale głębokie: jezioro Krajnik ma swój indywidualny charakter. Zwróćmy uwagę na jego głębokość. To drugi pod tym względem zbiornik regionu.Fot. Paweł Kozłowski

Głównym dopływem Krajnika jest rzeka Lubniewka, płynąca przesmykiem z Lubiąża, i jest jednocześnie jedynym odpływem.

150 m od akwenu wody rzeczki piętrzy na wysokości około trzech metrów jaz małej elektrowni wodnej. Rozciąga się stamtąd piękny widok na miasto. Wokół Krajnika znajduje się czarny szlak pieszy. Można nim obejść dookoła całe jezioro, choć w niektórych miejscach jest mocno zarośnięty. Przy brzegu znajduje się tylko jeden ośrodek wypoczynkowy (z pomostem i plażą), po wodzie nie pływają łodzie motorowe, więc cisza jest faktycznie jedną z zalet jeziora. - Dlatego przyjemnie jest tu posiedzieć - dodaje pan Marian, który uwielbia relaks nad Krajnikiem.

Znajdujące się po drugiej stronie miasta jezioro Lubiąż jest przeciwieństwem Krajnika. Po pierwsze, ze względu na kształt.

Woda ma wiele malowniczych półwyspów, zatok, kilka przesmyków i dwie duże oraz zalesione wyspy. Pierwsza, patrząc z kierunku Lubniewic, nazywana jest Małą, a druga (o wiele większa) Wyspą Miłości… Drugą istotną różnicą pomiędzy jeziorami jest rozrywkowy charakter Lubiąża. Przy jego brzegach znajdują się ośrodki wypoczynkowe, duża plaża miejska (w czasie sezonu bardzo dobrze utrzymana i strzeżona), śmigają po nim motorówki, a nad jeziorem odbywają się imprezy dla turystów i mieszkańców.

Lubiąż zasilają dwa dopływy: do jego wąskiego krańca północno-zachodniego wpływa Kanał Jarnatowski, a drugim dopływem jest wspominana wcześniej Lubniewka. - Niejeden burmistrz czy wójt chciałby mieć na swym terenie tak piękny akwen - uważa Marian Kuka, który na wodzie jest w każdej wolnej chwili. - Czasami cały dzień na nim spędzę. Trochę popływam łódką, powędkuję, i tak dzień zleci - opowiada mieszkaniec. Jakie inne walory ma jezioro? - Przede wszystkim żyją w nim różne gatunki ryb, przez co jest doskonałym miejscem dla wędkarzy - podkreśla R. Buczkowski. - Mamy dużo szczupaków, ładne i grube leszcze oraz nawet 30-kilogramowe amury i karpie. Jest coraz więcej sandaczy.

Jeszcze kilka lat temu Lubniewice miały duży problem z kłusownikami oraz wędkarzami, którzy łowili bez uprawnień lub nielegalnie odławiali ryby. Cierpieli na tym zwykli miłośnicy wędkowania, bo w jeziorze zaczęło brakować ryb. Dlatego władze gminy i mieszkańcy postanowili zrobić z tym porządek. Na akwenie pojawiły się policyjne patrole, aktywnie działała straż rybacka: państwowa i ochotnicza. Dziś są efekty. Mimo że kłusownicze pułapki wciąż się trafiają, Lubiąż znów przyciąga bogactwem ryb.

Jezioro Lubiąż nazywane jest jeziorem Lubniewickim. Znajduje się na wschodnich obrzeżach miasta Lubniewice w województwie lubuskim, w powiecie sulęcińskim.
Jezioro Lubiąż nazywane jest jeziorem Lubniewickim. Znajduje się na wschodnich obrzeżach miasta Lubniewice w województwie lubuskim, w powiecie sulęcińskim. Jest jednym z trzech jezior grupy lubniewickiej. Akwen ma dobrze rozwiniętą linie brzegową, dwie wyspy, liczne zatoki i półwyspy. Brzegi są wysokie i porośnięte lasami.Fot. Mariusz Kapala

Walka z kłusownictwem wodnym nie byłaby tak skuteczna, gdyby nie współpraca w Lubniewicach wielu służb jednocześnie, co jest ewenementem nawet na skalę krajową.

- Z inicjatywy Przemysława Matczaka, który jest radnym naszej gminy i zarazem policjantem doszło do spotkania z zastępcą komendanta powiatowego policji z Sulęcina. Następnie udało się w projekt wciągnąć pozostałe służby i tak teraz dla ochrony i bezpieczeństwa współpracują ze sobą: policja, społeczna i państwowa straż rybacka, straż leśna, żandarmeria wojskowa i miejscowy samorząd - tłumaczy R. Buczkowski.

Wokół Lubiąża znajdują się stanowiska dla wędkarzy, trasa konna (Lubniewice są znane też z ośrodków wypoczynkowych dla miłośników koni), szlaki dla rowerzystów i pieszych.

Z centrum nad jezioro można łatwo zejść i zwiedzić brzeg promenadą. Znajduje się tam też duża plaża, co do której są ambitne plany rozbudowy. - W tej chwili pracujemy nad uatrakcyjnieniem infrastruktury turystycznej - zaznacza Edyta Suszek-Kluszczyk, która w Urzędzie Miejskim zajmuje się m.in. promocją. - Chcemy, by nasze szlaki były przyjazne dla całych rodzin. Rozmawiamy z PTTK o wytyczeniu nowych tras.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska