- Wiemy, kto stoi za tymi atakami, dlatego mamy naprawdę dobre powody, aby się bać - powiedział prezydent Francji Francois Hollande. Mimo, że francuski lider nie wymienił z nazwy organizacji, którą miał na myśli, nikt nie miał jakichkolwiek wątpliwości, że chodzi o Państwo Islamskie. W ostatnim czasie ISIS przeprowadziło zamachy bombowe w Bejrucie, stolicy Libanu, w których zginęło 41 osób, a także najprawdopodobniej zestrzeliło rosyjski Airbus na półwyspie Synaj w Egipcie. W piątek 13 listopada, ich celem stał się Paryż - stadion sportowy, sala koncertowa, bary i restauracje, szczególnie zatłoczone w piątkowy wieczór. Co najmniej ośmiu zamachowców pozbawiło życia ponad 120 osób, w tym aż 87 w sali koncertowej Bataclan. Odbywał się tam koncert amerykańskiego zespołu rockowego Eagles of Death Metal.
Zamachy postawiły w stan gotowości władze Stanów Zjednoczonych, które w 2001 r. stały się celem największego ataku terrorystycznego w historii - na nowojorskie wieżowce World Trade Center. Życie straciło wtedy blisko 3 tys. ludzi. - Kolejny raz jesteśmy świadkiem oburzającego ataku na niewinnych cywilów. To nie jest atak tylko na Paryż, tylko na Francuzów, ale jest to atak na całą ludzkość i wartości, które wyznajemy - mówił prezydent USA Barack Obama. Amerykański przywódca nazwał także Francję jednym ze swoich najwierniejszych sojuszników. Oba kraje biorą m.in. udział w nalotach na Państwo Islamskie w Syrii, które mogą być głównym powodem piątkowych zamachów ISIS. Jak podaje AFP, świadek horroru w Bataclan, usłyszał, jak jeden z napastników krzyczał po francusku: "To wina Hollande'a, nigdy nie powinien interweniować w Syrii!". ISIS otrzymało także w czwartek poważny cios ze strony USA - w ataku amerykańskiego drona zginął tzw. "Jihadi John". To terrorysta wychowany w Wielkiej Brytanii, który przeprowadzał brutalne egzekucje na zachodnich dziennikarzach i pracownikach organizacji humanitarnych.
USA przygotowuje się więc na najgorszą ewentualność. - Za każdym razem, kiedy jesteśmy świadkami takich wydarzeń, przypominamy sobie, że musimy być gotowi i czujni - powiedział burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio na antenie stacji ABC7. W kilku amerykańskich miastach zaostrzono środki bezpieczeństwa. Jak zapewniają jednak amerykańscy oficjele, to tylko środki zapobiegawcze, a nie odpowiedź na konkretne groźby terrorystów. W Nowym Jorku sytuacji pilnują już oddziały nowojorskiej policji NYPD oraz antyterrorystów. Jednostki zostały wysłane do zatłoczonych miejsc w całym mieście. - Bacznie monitorujemy sytuację za oceanem - ogłosiło NYPD w oświadczeniu. Specjalne środki ostrożności zastosowano także w innych amerykańskich miastach: m.in. w Waszyngtonie, Bostonie, Chicago, San Francisco i Pittsburghu. Na ulicach jest większa ilość policjantów, środki bezpieczeństwa zostały także zaostrzone na imprezach publicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?