Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Utrata wartości

(wak)
To określenie oznacza, ile stracimy na samochodzie, jeśli kupimy go np. we wrześniu 2001 roku, a następnie będziemy chcieli sprzedać za rok, dwa czy pięć lat.

Tak naprawdę to z utratą wartości mamy do czynienia dopiero od kilku lat. Wcześniej niemal każdy samochód kupiony w salonie, który następnie po kilku latach trafiał np. na giełdę, kosztował niekiedy więcej niż nowy. To się jednak zmieniło. A trzeba jeszcze pamiętać, że z chwilą wejścia Polski do Unii Europejskiej i otwarcia ogromnego rynku aut używanych np. niemieckiego, pojęcie utrata wartości stanie się jeszcze bardziej aktualne. Jakie zatem auto kupić, by stracić jak najmniej

Więcej płacisz, więcej tracisz

Najkrócej można powiedzieć, że im mniejsze auto, a dodatkowo pochodzące ze znanej firmy, tym mniej tracimy. Jeśli we wrześniu 2001 roku kupimy seicento, to sprzedając tego najmniejszego fiata np. za dwa lata, jego utrata wartości będzie niewielka. Seicento są w Polsce popularne, Fiatowi nie grozi bankructwo, a dodatkowo jest to auto stosunkowo tanie, toteż zawsze będzie na nie popyt. Ale jeśli np. kupimy fiata mareę, to oferując ją za dwa, trzy lata możemy się spodziewać nawet 50-procentowej utraty wartości. Marea jest autem jednak drogim, a ponadto można się spodziewać nowego modelu, co dodatkowo wpłynie na spadek cen rynkowych aut używanych.
Według badań najwięcej tracą na wartości auta segmentu D i E, a więc te kosztujące dziś około 100 tys. złotych lub nawet więcej. Niektóre z nich po 4 latach tracą nawet 60 lub więcej procent. Przykłady. Za opla omegę trzeba zapłacić ok. 130 tys. zł. Tymczasem taka sama omega z rocznika 1998 kosztuje na giełdzie nawet 40 tys. zł. Hyundai sonata kosztuje w salonie ok. 66 tys. zł. Tymczasem dwuroczną sonatę kupimy za ok. 40 tys. zł.

Pomyśl zanim kupisz

Czy to oznacza, iż odradzamy zakup omegi czy sonaty. Ależ nic podobnego. Są to auta doskonałe, oferujące bardzo wysoki komfort jazdy. Chcemy natomiast zwrócić uwagę, iż nim kupimy auto, powinniśmy policzyć. Jeśli nasze cacko zamierzamy sprzedać za rok, dwa a nawet w ciągu czterech lat, to warto rozważyć zakup pojazdu używanego lub też poszukać takiego samochodu, przy którego odsprzedaży stracimy jak najmniej. Problem jednak w tym, że w segmencie D i E dużo tracą wszystkie auta. Chociaż niektóre mniej. Przykładem jest tu volkswagen passat czy toyota avensis. A także niektóre wersje mercedesów. Natomiast najwięcej tracą citroeny, peugeoty czy auta koreańskie. Jeśli po trzech latach utrata wartości passata, hondy accord czy toyoty avensis wynosi 25-40 procent, to citroena xantii, peugeo-ta 605 czy renaulta safrane przekracza niekiedy 50 procent.
Co może zaskakujące dużo tracą na wartości drogie modele audi. Przykładowo tak doskonała limuzyna jak A6 kosztuje w salonie ponad 120 tys. zł. Natomiast na giełdzie dwuletnie A6 można kupić już za 80 tys. zł.
Jednak te nasze rozważania mają w warunkach polskich jeden błąd. Na naszym rynku nadal dostępne są i jeszcze długo będą auta powypadkowe, które często były sprowadzone jako przysłowiowy złom, a po wyremontowaniu trafiły do sprzedaży. Dlatego może się zdarzyć, że stojące obok siebie dwa np. audi A6 różnią się cenowo ok. 20 tys. zł. Dlatego, że jedno auto kupiono w Polsce, tu serwisowano, a drugie sprowadzono z Niemiec jako powypadkowe. Te różnice będą występowały jeszcze przez kilka lat.
Podejmując zatem decyzję o kupnie samochodu, wcześniej wybierzmy się na giełdę czy do autokomisu. Taka wizyta może nam pomóc w wyborze. Pamiętajmy bowiem, że samochód kiedyś trzeba będzie sprzedać. Wtedy też lepiej być zadowolonym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska