Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga! To gangster

BEATA BIELECKA (95) 758 07 61 [email protected]
Bogu ducha winny, właściciel piekarni z Kowalowa, Andrzej Udziela został uwikłany w porachunki między sprzedawcą pieczywa a gangsterem ze Słubic, ściganym przez policję i detektywa Rutkowskiego.

Udziela od 13 lat prowadzi własna firmę. Żona jest dyrektorem szkoły w Kowalowie. Są znani w okolicy. Ludzie dobrze o nich mówią. Niedawno gruchnęła jednak plotka, że Udziela ma kłopoty, bo pożyczył pieniądze od Grzegorza C., gangstera ze Słubic, który go teraz nęka. Stało się to po tym, jak nazwa jego firmy pojawiła się w programie ,,Uwaga’’, który pod koniec lipca pokazała telewizja TVN. Udziela jest wściekły, bo gangstera nie wiedział nigdy na oczy i nie pożyczał od niego żadnych pieniędzy. W całą sprawę został uwikłany przez Michała Gotowickiego, który od roku kupuje od niego pieczywo i sprzedaje w sklepach w Niemczech. W celach reklamowych Udziela powiesił tam swoje szyldy. Jeden z tych sklepów pokazano w ,,Uwadze’’. To wystarczyło. Na drugi dzień telefon w jego biurze nie przestawał dzwonić. Znajomi byli przekonani, że ma coś wspólnego z tą śmierdzącą sprawą. - Zastanawiam się nad pozwaniem telewizji do sądu, bo nadszarpnęła dobry wizerunek mojej firmy - mówi piekarz.

Uwaga! To gangster

Bohaterem ,, Uwagi’’ był Gotowicki i Krzysztof Rutkowski. Sprzedawca zatrudnił detektywa do ochrony, bo bał się Grzegorza C. Nieopatrznie pożyczył od gangstera pieniądze.
33-letni Grzegorz C. jest znany w słubickim półświatku. Od lat jego biznes kręci się wokół agencji towarzyskiej, dyskoteki i hotelu. ,,Dorabiał’’ też ściągając haracz, za co niedawno został skazany na sześć lat więzienia. Sprzedawca mówi, że nie miał pojęcia, z kim się zadaje.
21-letni Gotowicki przyjechał do Słubic rok temu z Mazur, żeby znaleźć pracę w Niemczech. Okazało się, że nie jest to takie proste. Za Odrą poznał jednak Polaków, którzy jeździli tam na szparagi. Z dala od domu tęsknili nie tylko za żonami i dziećmi, ale też za polskim chlebem. To podsunęło mu pomysł, żeby dowozić im pieczywo. Ale nie miał czym. - Gdy szukałem firmy wynajmującej samochody, natknąłem się w Słubicach na Grzegorza C. - opowiada. Wynajął od niego forda. Na krótko, bo szybko dorobił się własnego samochodu. Potem Grzegorz C. poratował go jeszcze mieszkaniem w Kostrzynie. Interes szedł Mazurowi dobrze, bo okazało się, że polskim chlebem zajadają się nie tylko koledzy od szparagów, ale też Niemcy. Wpadł więc na pomysł, żeby uprawiać handel obwoźny. Potrzebował tylko solidnego dostawcy. Najbardziej znany w okolicy jest A. Udziela. Gdy Gotowicki do niego trafił, ten woził już swoje bułki do Berlina i chciał dalej podbijać niemiecki rynek.
Dogadali się więc. Ale Gotowickiemu nie wystarczała już sprzedaż pieczywa z samochodu. Zamarzyło mu się, żeby wydzierżawić w Niemczech kilka stoisk w sklepach. Na rozruch potrzebował pieniędzy. Nie miał ich i znów rękę podał mu Grzegorz C. Z 10 tys. euro. Po dwóch miesiącach miał oddać 14 tys. euro. - I oddałem - mówi. Mimo to usłyszał, że dług nadal nie jest spłacony. Gdy próbował się bronić, Grzegorz C. zaczął mu grozić. Ze strachu nadal płacił. Co miesiąc po 4 tys. euro. I tak prawie przez rok. Zamiast 14 tys. oddał 44 tys. euro. - Gdy poczułem, że pętla zaciska mi się na szyi coraz mocniej, powiedziałem dość - opowiada. Jednak słubicki ,,biznesmen’’ nie chciał zrezygnować z tak łatwych pieniędzy. - Zagroził, że mnie zabije - opowiada Gotowicki. Wtedy naprawdę się przestraszył.

Rutkowski na ratunek

Za ostatnie pieniądze wynajął w maju Krzysztofa Rutkowskiego. Miał go chronić i znaleźć dowody przeciwko Grzegorzowi C. - I zebrałem - mówi detektyw. Ma m.in. nagraną na taśmie rozmowę, podczas której gangster ponownie grozi Gotowickiemu śmiercią.
- Złapałbym go, gdyby nie policja - twierdzi Rutkowski.
Zanim jednak zastawił na niego pułapkę, w czerwcu kazał Gotowickiemu zadzwonić do Grzegorza C. mówiąc, że ma dla niego pieniądze. Mieli spotkać się na jednej ze stacji benzynowych w Słubicach. Zamiast Grzegorza C. przyjechał jego człowiek. Gdy myślał, że bierze torbę z pieniędzmi (w rzeczywistości były w niej papiery) został zatrzymany przez ludzi detektywa.
- Mieliśmy w ręku kolejny dowód - mówi Rutkowski. Liczył, że teraz będzie mógł zatrzymać Grzegorza C. Miał informacje, że jest on w swojej agencji. - Pojechaliśmy tam i widziałem go przez witrynę - opowiada. - Ale nie mogliśmy wejść do środka, bo policja zwlekała z wydaniem zgody. Dostaliśmy ją dopiero pół godziny później. Grzegorz C. uciekł na naszych oczach. Wywieźli go w bagażniku jednego z samochodów. To jakaś paranoja. Narobiliśmy się, zebraliśmy dowody i wszystko przepadło, bo policja nie mogła na czas podjąć decyzji - denerwuje się.
- To jakaś bzdura - komentuje naczelnik sekcji kryminalne KWP w Gorzowie Wlkp. Aleksander Ławreszuk. - To Rutkowski popsuł nam szyki - dodaje.

Kowboj w kominiarce

KWP o sprawie Gotowickiego dowiedziała się od ludzi detektywa.
- Przyjechali do nas z pokrzywdzonym i potraktowaliśmy ich bardzo poważnie, z uwagi na osobę pana C. - mówi szef kryminalnego. - Wstępne materiały były jednak bardzo słabe w sensie dowodowym. Bo na pierwszej kasecie nie było żadnych pogróżek. Dopiero w wyniku naszego śledztwa zebraliśmy mocne dowody potwierdzające to, co mówił pokrzywdzony - tłumaczy. Wyjaśnia ponadto, że drugą kasetę z groźbami, policja dostała już po ucieczce Grzegorza C. Prawdopodobnie Rutkowski nie chciał dzielić się z policją sukcesem, gdyby zatrzymał gangstera. Ale i bez pomocy detektywa policja była bliska zatrzymania gangstera. - Gdy jednak ludzie Rutkowskiego pojawili się w kominiarkach, ze strzelbami jak kowboje i zaczęli robić dym, wypłoszyli nam pana C. - mówi szef kryminalnego.
Wydział rozpracowywał go od dawna. Ostatnio zebrał dowody popełnienia przez niego wielu poważnych przestępstw. O szczegółach A. Ławreszuk nie chce na razie mówić. Potwierdza tylko, że Grzegorzowi C. zamierzano postawić m.in. zarzut związany z wymuszeniem zwrotu wierzytelności od Gotowickiego. Policja chciała też przeszkodzić słubiczaninowi, bo dowiedziała się, że chce on prysnąć, żeby uniknąć więzienia. Miał się stawić niebawem w jednym z zakładów karnych. Wkrótce zostanie wysłany za nim list gończy.
A. Udziela spałby spokojnie, gdyby tego typu gangsterzy rzeczywiście trafiali za kratki. - Bo przecież nie mogę mieć pewności, że i ode mnie ktoś nie będzie chciał wymusić pieniędzy - mówi. Boi się też nadal Gotowicki. Dlatego ludzie Rutkowskiego nadal go chronią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska