Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Astanie Stelmet Enea BC Zielona Góra nie miał ognia. Gospodarze byli wyraźnie lepsi

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Pojedynek  Astana - Stelmet Ebea BC. O piłkę walczą Anthony Clemmons i Gabe DeVoe
Pojedynek Astana - Stelmet Ebea BC. O piłkę walczą Anthony Clemmons i Gabe DeVoe VTB-league.com
Niestety, nie daliśmy rady w stolicy Kazachstanu, Astanie. Rywal okazał się za mocny.

Astana - Stelmet Enea BC Zielona Góra Góra 84:70 (21:15, 24:17, 12:17, 27:21)

Astana: Horton 21 (3), Clemmons 14, Groselle 10, Yergali 3 (1), O’Brien 0 oraz: Holt 17 (3), Jenkins 14 (3), Zigulin 3 (1), Gwaryłow 2, Marczuk 0.
Stelmet Enea BC: Starks 13, Hrycaniuk 9, Sakić i DeVoe po 5 (1), Sokołowski 2 oraz: Zamojski 14 (3), Hosley 11 (1), Koszarek 7 (1), Planinić 4, Mokros 0.
Sędziowali: Aleksiej Dawidow i Alaksander Romanow (obaj Rosja), Siergiej Zaszczuk (Ukraina).

Jak już informowaliśmy, zielonogórzanie wyjechali na berlińskie lotnisko niemal od razu po niedzielnym meczu z Avtodorem. Potem, przez Moskwę polecieli do Astany. Z Zielonej Góry to odległość 4.400 kilometrów i pięć godzin różnicy czasu. Z pewnością organizm po czymś takim musi być w jakiś sposób rozregulowany, a tu jeszcze trzeba grać mecz z silnym zespołem, mając w głowie kolejne spotkanie już w czwartek. Z jednej strony coś takiego musi usprawiedliwiać zespół. Z drugiej o tym co nas czeka wiedzieliśmy na długo przed tym spotkaniem, więc nie ma co narzekać.

Jedno jest pewne. Stelmet zagrał bez ognia, determinacji, ze zbyt wielką liczbą błędów, by starać się pokusić o sukces z mistrzem Kazachstanu, ekipą mocną, dysponującą silnym, wyrównanym i zbilansowanym składem.

Zaczęliśmy znakomicie. Trafił Markel Starks, za trzy poprawił Gabe DeVoe, punkt dorzucił z wolnego Adam Hrycaniuk. Było 6:0 dla nas i rywal wydawał się nieco zaskoczony. Na tyle, że zmarnował kilka akcji i nie mógł trafić. Niestety nie potrafiliśmy bardziej wykorzystać tej chwilowej niemocy Astany, bo też nie mogliśmy zdobyć kolejnych punktów. Kiedy jednak za trzy trafił Kenneth Horton, Astana otrząsnęła się ze złego snu, a my zaliczyliśmy wielką zapaść. Dość powiedzieć, że gospodarze zdobyli kolejno dziewięć punktów i dopiero naszą niemoc przerwał Quinton Hosley. Niestety, nie poszliśmy za ciosem. W 8 min, po trafieniu Dmitrija Gawriłowa wynik brzmiał 16:8, a więc rezultat ostatnich sześciu minut to 16:2 dla Astany. W drugiej kwarcie nasz zespół nie pokazał nic ciekawego. Astana spokojnie prowadziła. Nie grała jakiejś wielkiej koszykówki i gdyby nasi mocniej nacisnęli, lepiej bronili, z pewnością znalazła by się w opałach. Nie musiała, bo zbytnio jej nie przeszkadzaliśmy. W 18 min, po rzucie Anthony’ego Clemmonsa było 42:24 dla gospodarzy.

Potem potwierdziło się to, że ekipa z Kazachstanu mocniej naciskana też się gubi. W trzeciej kwarcie mieliśmy moment ożywienia, lepszej obrony, szybszych ataków. W 26 min, po wsadzie Michała Sokołowskiego i trafieniu Hrycaniuka zrobiło się zaledwie 49:43. Ten wynik dawał nadzieję na powalczenie, nawet o sukces. Niestety, tak jak szybko zabłysnęliśmy, tak zgaśliśmy. Zespoły zaczynały czwartą kwartę przy stanie 57:49 dla Astany. Można było liczyć na wybronienie akcji gospodarzy, zapunktowanie, zbliżenie się do rywala i wprowadzenie niepokoju w jego szeregach. Niestety, nasze dwie zmarnowane akcje, dwie kolejne trójki Astany Stephena Holta oraz Aleksandra Zigulina i wynik brzmiał 63:49. Od tego momentu Kazachowie mieli ten mecz pod kontrolą. Owszem, Stelmet zaliczał zrywy, potrafił zejść na dziewięć, dziesięć punktów, ale widać było, że to wszystko na co ich tam było stać. Szkoda, bo Astana była tego dnia zespołem do pokonania. W Stelmecie można pochwalić Przemysława Zamojskiego, który nie stracił formy strzeleckiej. Pozostali zagrali słabiej niż w niedzielę.

Zobacz też: Fed Cup DMŚ w tenisie w Zielonej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska