Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Babimoście rozwścieczony pit bull zaatakował pana Ryszarda

Piotr Jędzura [email protected] 68 324 88 46
- Ręka poszarpana przez bestię teraz bardzo boli. Muszę ją trzymać zabandażowaną na szynie - mówi Ryszard Gorsiak.
- Ręka poszarpana przez bestię teraz bardzo boli. Muszę ją trzymać zabandażowaną na szynie - mówi Ryszard Gorsiak. fot. Mariusz Kapała
Groźny pies rzucił się na Ryszarda Gorsiaka. Pogryzł go tak dotkliwie, że chirurg musiał założyć 48 szwów. Policja ustala jak doszło do ataku zwierzęcia, które powinno być w rejestrze niebezpiecznych ras.

Czytaj też: W Nowej Soli duży rasowy pies zaatakował dziewczynkę

Ryszard Gorsiak w piątek szedł ulicą Żwirki i Wigury w Babimoście. Wracał do domu. Nagle z bloku z numerem 4 wybiegł pit bull. Zwierzę rzuciło się na mężczyznę. - Wtopił zęby w moją rękę, nie mogłem go oderwać - pokazuje R. Gorsiak z grymasem bólu na twarzy. Pies wściekle szarpał mężczyznę. Krew lała się na chodnik. - Chciałem oderwać bestię, chwyciłem za dolną szczękę, nie byłem jednak w stanie wyswobodzić się z potężnego uścisku - relacjonuje ofiara podtrzymując zabandażowaną rękę.

Atak dostrzegła córka kolegi pana Ryszarda. Zaalarmowała ojca, który natychmiast ruszył mu na pomoc. W końcu pit bull ustąpił.
Mężczyzna czekał na pogotowie. Trafił do szpitala w Sulechowie. Chirurg założył mu 48 szwów.
Wczoraj pan Ryszard był w domu. Ma zwolnienie lekarskie. - Poszarpana ręka bardzo boli, jestem na lekach przeciwbólowych - żali się.
Skontaktowaliśmy się z właścicielką psa. Pani Grażyna nie chciała jednak z nami rozmawiać. Ofiara zapewnia tymczasem, że kobieta nawet nie przeprosiła. - Nie dostałem również bardzo ważnego dla mnie potwierdzenia szczepień przeciwko wściekliźnie - mówi poszkodowany. Jeśli zwierzę nie było szczepione mężczyźnie grozi seria bolesnych zastrzyków.

Incydent przedstawiliśmy Marcinowi Dominiakowi z Zielonej Góry. To policjant i specjalista od tresury psów. - Ciężko powiedzieć, co się stało, że pies zaatakował. Pit bull należy do rasy niebezpiecznych. To zwierzęta aktywne i bardzo silne - mówi. Dominiak podkreśla, że należy je szczególnie pilnować. - Na spacer wychodzić tylko na smyczy i obowiązkowo w kagańcu - koniecznie muszą być one dostosowane do siły zwierzęcia - wyjaśnia fachowiec. Ważne jest choćby to, żeby obroża nie miała żadnych nitów. - To jeszcze bardziej podnosi agresje u tych ras - tłumaczy Dominiak. Dlatego radzi, żeby osoby, które chcą mieć groźnego psa, przez zakupem zasięgnęły opinii fachowca. - To zwierzęta dla osób doświadczonych - zapewnia M. Dominiak.
I jest jeszcze coś. Każdy pies z rasy agresywnych musi zostać zarejestrowany. To coś, jak pozwolenie na broń.

Strażnicy miejscy z Babimostu obiecują, że sprawdzą czy bestia, która zaatakowała mężczyznę powinna być wpisana do rejestru. Nie zawsze taki musi być. - Przepisy są tak skonstruowane, że obowiązek rejestracji dotyczy tylko czworonogów z rodowodem - tłumaczy Ryszard Derwich, inspektor straży miejskiej w Babimoście.
Sprawę bada sulechowska policja. - Wyjaśniamy zdarzenie. Ustalamy czy mamy do czynienia z niedopełnieniem obowiązku - wyjaśnia mł. insp. Jarosław Zabłocki, szef sulechowskiej policji. A co ze szczepieniem? - Mamy informację, że były robione, ale potwierdzimy to jeszcze - zapewnia komendant Zabłocki.

Idziemy dalej. Okazuje się, że problem biegających i agresywnych psów jest o wiele poważniejszy. - W ubiegłym roku została pogryziona dwójka naszych uczniów - wspomina Grażyna Czerwińska, zastępca dyrektora Zespołu Szkół w Babimoście. Zapewnia, że w okolicy biega sporo niebezpiecznych czworonogów. - Nie wszystkie są bezpańskie, nie mają kagańców, a my obawiamy się o dzieci - mówi G. Czerwińska.
Straż miejska zna problem. - Dotyczy wszystkich gmin wiejskich w kraju - mówi inspektor Derwich. Gmina na własny koszt musiała zorganizować miejsce do przetrzymywania niebezpiecznych psów. - Wszystkie schroniska w promieniu 150 km od Babimostu odmówiły nam współpracy z uwagi na przepełnienie i warunki finansowe - zapewnia inspektor Derwich.
Tymczasem wyłapywanie zwierząt nie jest obowiązkiem strażników. - Ciężko rozwiązać ten problem. Musi się najpierw zmienić mentalność ludzi, żeby można było coś z tym zrobić - mówi z żalem inspektor Derwich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska