Czytaj też: W Nowej Soli duży rasowy pies zaatakował dziewczynkę
Ryszard Gorsiak w piątek szedł ulicą Żwirki i Wigury w Babimoście. Wracał do domu. Nagle z bloku z numerem 4 wybiegł pit bull. Zwierzę rzuciło się na mężczyznę. - Wtopił zęby w moją rękę, nie mogłem go oderwać - pokazuje R. Gorsiak z grymasem bólu na twarzy. Pies wściekle szarpał mężczyznę. Krew lała się na chodnik. - Chciałem oderwać bestię, chwyciłem za dolną szczękę, nie byłem jednak w stanie wyswobodzić się z potężnego uścisku - relacjonuje ofiara podtrzymując zabandażowaną rękę.
Atak dostrzegła córka kolegi pana Ryszarda. Zaalarmowała ojca, który natychmiast ruszył mu na pomoc. W końcu pit bull ustąpił.
Mężczyzna czekał na pogotowie. Trafił do szpitala w Sulechowie. Chirurg założył mu 48 szwów.
Wczoraj pan Ryszard był w domu. Ma zwolnienie lekarskie. - Poszarpana ręka bardzo boli, jestem na lekach przeciwbólowych - żali się.
Skontaktowaliśmy się z właścicielką psa. Pani Grażyna nie chciała jednak z nami rozmawiać. Ofiara zapewnia tymczasem, że kobieta nawet nie przeprosiła. - Nie dostałem również bardzo ważnego dla mnie potwierdzenia szczepień przeciwko wściekliźnie - mówi poszkodowany. Jeśli zwierzę nie było szczepione mężczyźnie grozi seria bolesnych zastrzyków.
Incydent przedstawiliśmy Marcinowi Dominiakowi z Zielonej Góry. To policjant i specjalista od tresury psów. - Ciężko powiedzieć, co się stało, że pies zaatakował. Pit bull należy do rasy niebezpiecznych. To zwierzęta aktywne i bardzo silne - mówi. Dominiak podkreśla, że należy je szczególnie pilnować. - Na spacer wychodzić tylko na smyczy i obowiązkowo w kagańcu - koniecznie muszą być one dostosowane do siły zwierzęcia - wyjaśnia fachowiec. Ważne jest choćby to, żeby obroża nie miała żadnych nitów. - To jeszcze bardziej podnosi agresje u tych ras - tłumaczy Dominiak. Dlatego radzi, żeby osoby, które chcą mieć groźnego psa, przez zakupem zasięgnęły opinii fachowca. - To zwierzęta dla osób doświadczonych - zapewnia M. Dominiak.
I jest jeszcze coś. Każdy pies z rasy agresywnych musi zostać zarejestrowany. To coś, jak pozwolenie na broń.
Strażnicy miejscy z Babimostu obiecują, że sprawdzą czy bestia, która zaatakowała mężczyznę powinna być wpisana do rejestru. Nie zawsze taki musi być. - Przepisy są tak skonstruowane, że obowiązek rejestracji dotyczy tylko czworonogów z rodowodem - tłumaczy Ryszard Derwich, inspektor straży miejskiej w Babimoście.
Sprawę bada sulechowska policja. - Wyjaśniamy zdarzenie. Ustalamy czy mamy do czynienia z niedopełnieniem obowiązku - wyjaśnia mł. insp. Jarosław Zabłocki, szef sulechowskiej policji. A co ze szczepieniem? - Mamy informację, że były robione, ale potwierdzimy to jeszcze - zapewnia komendant Zabłocki.
Idziemy dalej. Okazuje się, że problem biegających i agresywnych psów jest o wiele poważniejszy. - W ubiegłym roku została pogryziona dwójka naszych uczniów - wspomina Grażyna Czerwińska, zastępca dyrektora Zespołu Szkół w Babimoście. Zapewnia, że w okolicy biega sporo niebezpiecznych czworonogów. - Nie wszystkie są bezpańskie, nie mają kagańców, a my obawiamy się o dzieci - mówi G. Czerwińska.
Straż miejska zna problem. - Dotyczy wszystkich gmin wiejskich w kraju - mówi inspektor Derwich. Gmina na własny koszt musiała zorganizować miejsce do przetrzymywania niebezpiecznych psów. - Wszystkie schroniska w promieniu 150 km od Babimostu odmówiły nam współpracy z uwagi na przepełnienie i warunki finansowe - zapewnia inspektor Derwich.
Tymczasem wyłapywanie zwierząt nie jest obowiązkiem strażników. - Ciężko rozwiązać ten problem. Musi się najpierw zmienić mentalność ludzi, żeby można było coś z tym zrobić - mówi z żalem inspektor Derwich.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?