Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Boczowie rozbił się tir z chemikaliami. Jeszcze nie wiadomo, czy doszło do skażenia

(sndr)
Pan Tadeusz pokazuje miejsce zdarzenia i przyznaje, że takiego wypadku jeszcze nie widział.
Pan Tadeusz pokazuje miejsce zdarzenia i przyznaje, że takiego wypadku jeszcze nie widział. Sandra Soczewa
- Huk był niesamowity! - mówi Tadeusz Błaszków, świadek wypadku. W sobotę w Boczowie rozbił się tir z lakierem. Chemia dostała się do wody.

Tir sunął po asfalcie

W sobotę o 2.15 w nocy policjanci odebrali zgłoszenie, że na środku drogi w kierunku Świecka leży ciężarówka i blokuje przejazd (pisaliśmy o tym już w poniedziałkowej "GL"). Szybko okazało się, że 64-letni kierowca tira był pod wpływem alkoholu (miał ponad 2 promile w organizmie).

- Kierujący samochodem ciężarowym w Boczowie stracił nad nim panowanie, w wyniku czego pojazd przewrócił się na bok i sunął po asfalcie przez kilkanaście metrów - informowała rzeczniczka sulęcińskiej policji Alina Słonik.

- Najpierw uderzył w płot. Później w krawężnik. Staranował wjazd do ośrodka zdrowia. W końcu z jednej strony leżał załadunek, a z drugiej kabina - opowiada pan Tadeusz. Samego przewracania się samochodu nie widział, bo spał. Ale huk szybko postawił go na nogi. Wybiegł z domu i z sąsiadem chciał sprawdzić, co się stało. - Tylko baliśmy się cokolwiek robić. Nie mieliśmy pewności, co on tam przewoził... Baliśmy się, że to może wybuchnie. Całe szczęście, że nikt nie ucierpiał - dodaje mieszkaniec.

- Jak on jechał taki pijany, to co się dziwić, że wywrócił się na bok?! Cud, że nikogo nie zabił - komentuje rowerzysta. - Podobno był tak pijany, że jak go wyciągali, to nie wiedział gdzie jest. Pytał się, czy to jeszcze Polska - mówi Błaszków.

- Mężczyzna odniósł obrażenia ciała, został przewieziony do sulęcińskiego szpitala - informuje st. asp. Alina Słonik. Utrudnienia na drodze trwały przez 18 godzin. Policjanci kierowali ruchem, a strażacy usuwali skutki wypadku. Jak się okazuje, mogą być groźne dla środowiska.

Zobacz też: Wypadek koło Gorzupi. Zginęły 7-letnie dziecko oraz ciężarna kobieta

Problemem są chemikalia

- Zjechali się tu wszyscy, czyścili to, przekopywali też glebę. Boją się, że to może być trujące. Ale odoru z tego nie ma... - mówi mieszkaniec Boczowa.

Początkowo na miejscu pracowało 13 zastępów straży pożarnej. Byli też funkcjonariusze ratownictwa chemicznego. Liczył się czas. Lakier bardzo szybko wsiąkał w ziemię. Zalał też pobliski rów. Nad ustaleniem tego, czy doszło do poważnego skażenia gleby, a nawet pobliskiego jeziora, pracuje teraz Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Do badań laboratoryjnych pobrano próbki wody i ziemi z rowu oraz wodę z jeziora przy dopływie z rowu. Ten już został oczyszczony z chemikaliów, a woda przepompowana. Jak informują inspektorzy - aż do jej "całkowitego sklarowania". Zabrano też wierzchnią warstwę gleby po to, żeby zapobiec przedostaniu się substancji do jeziora (wczoraj ziemie uzupełniono).

- Wyniki badania powinny być znane w ciągu tygodnia. Obszar wypadku będzie ponownie kontrolowany przez inspektorów i jeśli zajdzie potrzeba, to do badania będą pobrane kolejne próby - mówi Grzegorz Potęga z inspektoratu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska