[galeria_glowna]
Prawie dwa lata Waldemar Banaszyński, Robert Orzechowski i Ryszard Krawiec z Wolsztyna budowali samochód pancerny. Poświecili na to ponad tysiąc godzin pracy i rzekę pieniędzy. Było warto. W sobotę replika niemieckiego transportera opancerzonego Sdkfz 222 robiła furorę wśród uczestników Zlotu Miłośników Fortyfikacji w Boryszynie. Przez kilka godzin otaczał ją wianuszek ciekawskich.
Miłośnicy zabytkowych pojazdów z zachwytem pieścili pancerkę wzrokiem, robili przy niej zdjęcia i wypytywali konstruktorów o detale. - Jest odlotowa. Mogłabym taką pojechać do ślubu. Byleby tylko sukni smarami nie pobrudzić - zapewniała Natalia Grzywaczyk z Zielonej Góry.
Podczas piątkowego koncertu zespołu TSA na polu koło wejścia do boryszyńskich bunkrów bawiło się około ośmiu tysięcy miłośników fortyfikacji i muzyki heavy metalowej. Prawdziwy tłok zrobił się tam w sobotnie popołudnie, kiedy od strony Sulęcina, Świebodzina i Międzyrzecza zaczęły naciągać kolumny samochodów. Z Dębna Lubuskiego przyjechał Waldemar Wojtczak. Przed południem pucował maskę swojego samochodu terenowego. To uaz z czasów radzieckiego imperium. Ma prawie 30 lat, ale nigdy nie zawiódł swojego właściciela.
- Zabiera siedem osób, radzi sobie w każdym terenie. Ma tylko jeden feler. Pali jak smok - mówił.
Parada przed bitwą
Ponad 200 zabytkowych i jak najbardziej współczesnych motocykli, samochodów i pojazdów wojskowych wzięło udział w dorocznej paradzie.
Po południu tłum otoczył pole ogrodzone barierkami i taśmami. Okopy po południowej stronie zajęli polscy kawalerzyści. Swoja armatę przeciwpancerną Bofors kal. 37 mm. ustawili tam miłośnicy historii z Sochaczewa. Wszyscy w kopiach mundurów polskich kawalerzystów z 1939 r.
- Znamy scenariusz, bo sześć lat temu występowaliśmy w filmie o bitwie pod Mokrą. Dziś wycofamy się z naszym działem po odparciu kilku ataków niemieckiej dywizji pancernej - opowiadają Maciej Gołaszewski i Marek Babulewicz z grupy rekonstrukcyjnej.
W poprzednich latach inscenizacje opierano na fikcyjnych bitwach o bunkry. W tym roku było inaczej. Scenariusz widowiska "Siła kawalerii" przygotował odkrywca historycznych zagadek Bogusław Wołoszański, znany jako autor cyklu "Tajemnice XX wieku". Przyznaje, że wykorzystał film o bitwie pod Mokrą zrealizowany w 2004 r. na zamówienie telewizji publicznej. Zmienił jednak fabułę, dzięki czemu widzowie mogli zobaczyć, jak kawalerzyści szatkują lancami worki z piaskiem i ścinają szablami gałęzie przymocowane do drewnianych kołków.
Zdemolowali pancerną dywizję
Po pokazach widzowie obejrzeli bitwę. Kawalerzyści nie szarżowali jednak na czołgi z szablami jak w filmie "Lotna". Wystawili przeciw nim działka i karabin przeciwpancerny. Odparli kilka ataków, potem się wycofali. Udalo się im jednak zatrzymać na jakiś czas i zdemolować elitarną dywizję pancerną Wehrmachtu.
- Bohaterem był podporucznik Marian Morawski, który w pierwszym dniu zniszczył trzy niemieckie czołgi. Zginął 12 września - opowiada B. Wołoszański.
Inscenizację zakończyły brawa. - Była perfekcyjna. I co równie ważne, nawiązywała do jednej z najpiękniejszych kart naszej historii - mówił Andrzej Miałczyński z Gorzowa Wlkp.
Bunkry promują Lubrzę
Impreza ma promować walory turystyczne gminy Lubrza. Przede wszystkim trasę w podziemiach bunkrów koło Boryszyna, ale także jeziora i spływy kajakowe. - Dlatego w tym roku zlot odbył się w czerwcu, a nie w maju. Otworzyliśmy sezon turystyczny - mówi Eugeniusz Chamarczuk, wójt Lubrzy.
Trzeba przyznać, że inauguracja była głośna. Organizatorzy liczą, że odbije się echem w całym kraju i przyciągnie tłumy letników. W walce o turystów i ich portfele organizatorzy sięgnęli po nową broń. Czyli internet. W środę na portalu Onet.pl opublikowany został artykuł B. Wołoszańskiego o wizycie w pobliskiej Wysokiej Adolfa Hiltera, który w 1938 r. lustrował budowę bunkrów. Autor zapraszał też internautów na sobotnie widowisko. Efektem były tłumy widzów. Zdaniem wójta, w zlocie uczestniczyło ponad 20 tys. osób. Jak to obliczył?
- Widzowie zajmują ponad dwa hektary pola. A każdy hektar do dziesięć tysięcy metrów kwadratowych, na których zmieści się co najmniej dziesięć tysięcy osób - wyliczał E. Chamarczuk.
I dla bunkrowców i dla mieszczuchów
Zatwardziali miłośnicy bunkrów i militariów narzekali na zbyt komercyjny charakter imprezy. Na stoiska z chińskim badziewiem, tłumy panienek ubranych jak na dyskotekę czy podtatusiałych panów, którzy poczuli się jak Rambo paradując z wojskowym kapeluszem na głowie i puszką piwa w ręku. Twierdzą, że impreza straciła swój magiczny bunkrowo-militarny charakter. Tymczasem zwyczajnego Kowalskiego raziły długie kolejki po napoje, lody czy choćby frytki. Pijane watahy wyrostków, które pod sznytem fortyfikacyjnej kontrkultury obalały po krzakach puszkę za puszką. Niektórzy nawet wieszczą rychły koniec imprezy. Identyczne proroctwa słyszałem przed rokiem i dwa lata temu. A teraz przyjechało jeszcze więcej i jednych, i drugich. Prawdopodobnie za rok będzie tak samo. Czy jednak organizatorzy nie powinni przemyśleć jeszcze formuły imprezy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?