W Gądkowie Wielkim o niczym innym się nie mówi. - Żeby takie coś! - ludzie nie mogą uwierzyć w to, co stało się na mszy o 11.00. Przed domami, na gankach, przy sklepie - gdy tam byliśmy, wszędzie rozmawiali tylko o strzałach w kościele. Marek ma 25 lat. Strzelił do 20-letniej Katarzyny.
Polała się krew
Niektórzy widzieli Marka na początku mszy. - Nagle wyszedł, ale zaraz wrócił. Usiadł dwie ławki za Katarzyną i jej rodziną - opowiadała nam jedna z uczestniczek mszy. Prosiła, by nie podawać nazwiska. - Wie pani jak to jest na wsi... - zawiesiła głos. Inni też mówili chętnie, ale anonimowo.
Było po komunii. - On nagle wstał, wyciągnął spluwę, coś powiedział i strzelił. Jak zobaczyłam broń, myślałam, że to jakaś scena. A tu nagle padły strzały - mówiła kobieta, która siedziała w ławkach po przeciwnej stronie. Marek strzelił najpierw w plecy Katarzyny. Ona się odwróciła, wtedy śrut trafił w jej usta. Polała się krew. Kasia krzyknęła, schyliła się pod ławkę. - Widziałam broń, taki pistolet, miał 30-35 cm. Człowiek się nie spodziewał. To było straszne, jeszcze nie mogę się uspokoić. Ludzie zaczęli uciekać z kościoła, dzieci płakały. On strzelił i ruszył do wyjścia - kobieta w sklepie aż kręciła głową.
Wtedy doskoczyli do niego mężczyźni. - Zabrali mu broń, ja z podłogi podniosłam plastikowy magazynek - opowiadała sołtys Bożena Boruk. Ktoś krzyknął, żeby wezwać pogotowie i policję. - Miałam komórkę, ale nie byłam w stanie wykręcić numeru. Dałam telefon jakiemuś chłopakowi. Ta krew mnie tak przestraszyła - przyznała kobieta w średnim wieku.
Dziewczyna jest w szoku
Krew polała się z ust Katarzyny. Ale rana nie okazała się groźna. Lekarze opatrzyli dziewczynę, dali leki przeciwbólowe i zostawili w domu. - Nie będzie udzielała wywiadów - usłyszeliśmy od jej chłopaka, gdy zapukaliśmy do drzwi domu Katarzyny. Powiedział nam tylko, że dziewczyna czuje się dobrze. - Jest w szoku - przyznał nam jej wujek, którego spotkaliśmy.
Dlaczego Marek strzelił? - Zapytałam go o to. Odpowiedział, że nie wie - powiedziała nam sołtys Boruk. Ludzie we wsi mówili, że był zakochany w Katarzynie. Ale ona miała chłopaka. - Pisał do niej listy. Tak mówiła mi matka Katarzyny - powiedziała sołtysowa. Inni twierdzili, że w listach były pogróżki. Nikt jednak nie chciał tego potwierdzić. Niewiele mówiły koleżanki Katarzyny. - Nie wiem, czy ją kochał, nie wiem, dlaczego strzelił. Tylko ten chłopak wie. To jest w jego głowie - stwierdziła jedna z nich. O Marku ludzie we wsi mówili, że jest bardzo spokojny. - Dlaczego? - zapytaliśmy jego matkę. - To moje dziecko, nie będę się wypowiadała - usłyszeliśmy tylko.
Jaki zarzut dostanie Marek, jeszcze nie wiadomo. - Został przez nas zatrzymany - powiedziała nam Agata Sałatka, rzeczniczka lubuskiej policji. Gdy byliśmy w niedzielę w Gądkowie, Katarzynę i świadków przesłuchiwał prokurator.
Jak Marek siedział w policyjnym wozie, sołtysowa chciała dać mu różaniec. Ale funkcjonariusze się na to nie zgodzili. Poszła więc na plebanię i przyniosła święty obrazek. Żeby miał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?