Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W czasie pandemii koronawirusa życie nagle stało się ekstremalne bez sportów ekstremalnych - pisze ks. prof. Andrzej Draguła

OPRAC.: Zbigniew Borek
Ks. prof. Draguła: Epidemia jest czasem ascezy przymusowej. Ociosała nas z nadmiaru, z tego, co niekonieczne, z wszelkich naddatków, ornamentów, nie bójmy się powiedzieć - blichtru. Złoty kurz opadł.
Ks. prof. Draguła: Epidemia jest czasem ascezy przymusowej. Ociosała nas z nadmiaru, z tego, co niekonieczne, z wszelkich naddatków, ornamentów, nie bójmy się powiedzieć - blichtru. Złoty kurz opadł. fot. pixabay.com
Epidemia jest czasem ascezy przymusowej. Ociosała nas z nadmiaru, z tego, co niekonieczne, z wszelkich naddatków, ornamentów, nie bójmy się powiedzieć – blichtru. Zdaje się, że czasami danie myliliśmy z przyprawami. Nagle życie stało się ekstremalne bez sportów ekstremalnych. Trochę tak jak z ekstremalną drogą krzyżową, która najbardziej stała się popularna w znudzonym świecie korpo – pisze ks. Andrzej Draguła z Zielonej Góry, dr hab. teologii, prof. Uniwersytetu Szczecińskiego.

Epidemia jest czasem ascezy przymusowej. Ociosała nas z nadmiaru, z tego, co niekonieczne, z wszelkich naddatków, ornamentów, nie bójmy się powiedzieć - blichtru. Złoty kurz opadł. Pewno będzie się wznosił na nowo, wiadomo. Ale mam nadzieję - liczę się z tym, że nie będę zrozumiany - że ten czas przypomni nam o cnocie umiaru, cnocie zapomnianej - pisze ks. dr. hab. Andrzej Draguła z Zielonej Góry, prof. Uniwersytetu Szczecińskiego, w redakcyjnym cyklu GL Ja, Ty, Pani i Pan(demia).

Niedziela 5 kwietnia 2020
godz. 23.27
4201/98
(potwierdzone przypadki koronawirusa w Polsce/śmiertelne)
KSIĄDZ ANDRZEJ DRAGUŁA
DOKTOR HABILITOWANY TEOLOGII, PROF. UNIWERSYTETU SZCZECIŃSKIEGO, ZIELONOGÓRZANIN

My – mieszkańcy planety Ziemi w ostatnim czasie zbyt mało zajmowaliśmy się tym, co rzeczywiście ważne. Egoizm brał w nas górę

Nie, nie jestem pesymistą. W sensie - że tak powiem - nadprzyrodzonym jestem oczywiście optymistą, a nadzieja jest dla mnie najważniejszą cnotą. Ale wobec otaczającej nas rzeczywistości jestem realistą. Historia magistra vitae est - mówili starożytni. Historia jest nauczycielką życia, owszem, ale kiepską nauczycielką.

Wcale nie jest tak, że tak bardzo wyciągamy wnioski z doświadczeń minionych pokoleń i z naszych własnych. Bliskie jest mi to, co pisała Szymborska w wierszu „Schyłek wieku”: „Miał być lepszy od zeszłych nasz XX wiek”. I jeszcze: Miało się kilka nieszczęść / nie przydarzać już, / na przykład wojna / i głód, i tak dalej”. W tym „i tak dalej” kryje się nasza epidemia. Napisano już wiele, mówił też o tym papież Franciszek w pamiętnym przemówieniu na pustym Placu św. Piotra, że my - mieszkańcy planety Ziemi w ostatnim czasie zbyt mało zajmowaliśmy się tym, co rzeczywiście ważne.
Egoizm brał w nas górę.

My, ludzie, mobilizujemy się w obliczu kryzysu
Nie chcę dołączać do tego chóru, bo on jest i tak wystarczająco głośny i wyrazisty. Ale że tak się stało, jest w pewnym sensie naturalne. Czas pokoju i dobrobytu rozleniwia. My, ludzie, mobilizujemy się w obliczu kryzysu. Taka jest ludzka natura. W krajach wysoko rozwiniętych uśpiliśmy naszą eschatologiczną czujność i trochę zapomnieliśmy o kruchości życia.

Czy to się zmieni, kiedy nadejdzie - że przywołam tytuł amerykańskiego filmu o świecie po konflikcie jądrowym - „The Day After”, owo „Nazajutrz”? Historia - ech, ta nauczycielka! - pokazuje, że świat szybko powstaje z ruin, Bergsonowski élan vital (pęd życiowy, twórcza siła - przyp. red.), jest w nas bardzo silny, a dni minionego smutku człowiek bardzo szybko zakrywa radością. Zdarza się przecież, że tańczymy na jeszcze nieuprzątniętych ruinach. „Dzieci urodzą się nowe nam / I spójrz - będą śmiać się, że my / Znów wspominamy ten podły czas, / Porę burz”. Czy będziemy je strofować, że śmieją się za głośno?

W cyklu redakcyjnym "Gazety Lubuskiej" Ja, Ty, Pani i Pan(demia) czytaj również:
Co po koronawirusie? Marcinkiewicz, Łazarewicz i inni w specjalnej akcji "Gazety Lubuskiej"

Epidemia ociosała nas z nadmiaru, blichtru
Ma jednak pewną nadzieję, że tak powiem - doczesną. Epidemia jest czasem ascezy przymusowej. Ociosała nas z nadmiaru, z tego, co niekonieczne, z wszelkich naddatków, ornamentów, nie bójmy się powiedzieć - blichtru. Złoty kurz opadł. Pewno będzie się wznosił na nowo, wiadomo. Ale mam nadzieję - liczę się z tym, że nie będę zrozumiany - że ten czas przypomni nam o cnocie umiaru, cnocie zapomnianej. Nagle sobie uświadomiliśmy, że można żyć bez wielu rzeczy, które wydawały się nam niezbędne. Takie przymusowe ogołocenie z tego, co niekonieczne, a przecież przyjemne, fajne, miłe, przydające temu życiu smak.

Zdaje się jednak, że czasami danie myliliśmy z przyprawami. Nagle życie stało się ekstremalne bez sportów ekstremalnych. Trochę tak jak z ekstremalną drogą krzyżową, która najbardziej stała się popularna w znudzonym świecie korpo.

Namawiam tylko do umiaru
Nie, nie namawiam do porzucenia tego świata. Sam z niego korzystam. Namawiam tylko do owego zapomnianego umiaru. On bywa czasem bardziej wymagający niż poszukiwanie adrenaliny.

Niejednokrotnie w różnych dyskusjach słyszę argument „A dlaczego nie?”. Taka strategia stawiania pytań zdradza uprzednie założenie, że mogę wszystko, co tylko możliwe. Ale czy wszystko, co możliwe jest dobre i przynosi korzyść? Za mało stawiamy sobie pytanie: „A dlaczego tak?”.

Świat wokół nas zmienił się diametralnie. Czytelnicy i dziennikarze GL udokumentowali to na filmie:

Nie wystarczy motywować wyboru jedynie jego możliwością, bo jest w zasięgu ręki, bo mnie stać, bo - po prostu - mogę. Świat wygląda tak jak wygląda, bo za rzadko pytamy się o konsekwencje naszych działań, ot, choćby wobec naszej planety. I to nagłe, zewnętrzne, chwilowo niedające się zignorować ograniczenie naszych możliwości, ograniczenie owego „mogę, więc dlaczego nie?” boli.

Komuniści nas uczyli, że „wolność to uświadomiona konieczność”. Taka formuła szła ku ostatecznemu zniesieniu wolności. Tym wolność nie jest. Wolność to uświadomiony wybór. Przyjdzie moment, że znikną zewnętrzne ograniczenia. I znów będziemy wszystko mogli. Wiadomo, przynajmniej od ks. Jozefa Tischera, że to „nieszczęsny dar” ta wolność.

Potrzebujemy człowieka
Polski poeta Zbigniew Jankowski w wierszu pt. „Przyjąć zło” pisze: „Przyjąć zło / jak czarny cierń, który jest / jasnym potwierdzeniem naszego istnienia, / dowodem / na konkretne życie”.

Tak, epidemia przypomina nam o konkrecie życia, o tym, co pierwsze, dotykalne, bezpośrednie. Przypomina nam o człowieku. O tym, który musi przywieźć towar do sklepu i o tym, co musi wywieźć śmieci. Kto to to zrobi, gdy go zabraknie? „Panie, nie mam człowieka” - skarżył się chory, którego nie miał kto podprowadzić do sadzawki Betesda.

Dzisiaj tak bardzo potrzebujemy ludzi, potrzebujemy siebie nawzajem, potrzebujemy człowieka. Obyśmy go potrzebowali także wtedy, gdy już nie będzie potrzebny.

Akcja „Gazety Lubuskiej”: Ja, Ty, Pani i Pan(demia)
Próbuję zapisać ten czas. Chciałbym prosić Ciebie, Panią, Pana o podzielenie się odczuciami i opiniami o pandemii, o tym, czy, a jeśli tak, to w jaki sposób nas ten czas zmieni i jaka będzie rzeczywistość „po koronawirusie. Zapraszam: [email protected].
Zbigniew Borek

Koronawirus. Co powinieneś wiedzieć o kwarantannie?

🔔🔔🔔

Pobierz bezpłatną aplikację Gazety Lubuskiej i bądź na bieżąco!
Oprócz standardowych kategorii, z powodu panującej epidemii, wprowadziliśmy do niej zakładkę, w której znajdziesz wszystkie aktualne informacje związane z epidemią koronawirusa.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska