Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W domu nikt na nią nie czeka

Janczo Todorow
Ordynator oddziału wewnętrznego Henryk Śmiłowski oraz pielęgniarki Marzena Wiertel i Renata Rogulska czuwają nad Moniką B.
Ordynator oddziału wewnętrznego Henryk Śmiłowski oraz pielęgniarki Marzena Wiertel i Renata Rogulska czuwają nad Moniką B. Janczo Todorow
69-letnia Niemka Monika B., już miesiąc temu powinna być wypisana do domu, ale syn omija szpital i nie spieszy się zabraniem matki. Po naszej interwencji, kobieta zostanie umieszczona w zakładzie opiekuńczo - leczniczym.

Niemka szesnaście lat temu kupiła wraz z mężem dom w Sieniawie Żarskiej. Jakiś czas temu mąż zmarł i została sama. - Kobieta ma dwóch synów Berlinie, ale tylko jeden z nich ją odwiedza i to od czasu do czasu - mówi jej sąsiadka Ewa Sroka. - Miesiąc temu zauważyłam, że z komina jej domy nie leci dym. Wiedziałam, że była schorowana, rzadko wychodziła z domu i mieszkała sama. Okazało się, że Niemka jest w stanie krytycznym. Wezwałam karetkę i Monikę zabrano do szpitala wojskowego. Jej stan był bardzo ciężki, doznała udaru mózgu, miała zapalenie płuc, była bardzo osłabiona.

- Pacjentka była w stanie skrajnego wyczerpania, groziła jej śmierć - mówi Marek Femlak, zastępca dyrektora do spraw medycznych 105. Szpitala wojskowego. - Na szczęście została uratowana i przeniesiona na oddział wewnętrzny. W szpitalu jest już dwa miesiące, już dawno powinna być wypisana. Najgorsze jest to, że nikt z rodziny tej pacjentki się nie interesuje - zastanawia się zastępca dyrektora.

Zobacz też: Najlepsze szkoły nauki jazdy z południa województwa lubuskiego - ranking

Po naszej interwencji w urzędzie gminy wójt Wiesław Polit zadeklarował, że gminny ośrodek pomocy społecznej postara się jak najszybciej umieścić kobietę w ośrodku opiekuńczo - leczniczym w Lubsku. Tym bardziej, że kobieta posiada europejską kartę ubezpieczenia. Powstał jednak problem z odpłatnością za pobyt w zakładzie. - Część należności pokrywa Narodowy Fundusz Zdrowia, a drugą część pacjent - mówi Wiesław Olszański, prezes Szpitala na Wyspie, w strukturze, którego jest zakład opiekuńczy. - W tym przypadku problemem jest ściągnięcie pieniędzy od tej kobiety. Szczególnie, że jej syn uchyla się od obowiązku opieki nad matką, a ta nie dysponuje swoimi dochodami. Jeżeli gmina pokryje tę kwotę, to możemy ją niemal natychmiast umieścić w zakładzie. A później gmina niech sobie ściąga zadłużenie od syna.

- Sądzę, że nie będzie z tym problemu, skontaktujemy się z prezesem Olszańskim i uzgodnimy szczegóły. Chodzi przecież o dobro człowieka, a nie o pieniądze - zadeklarował sekretarz gminy Żary Andrzej Chwędacz.

Do sprawy wrócimy.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska