Ogólnie można powiedzieć, że jest dobrze, a może być lepiej. I oby przypadek wicelidera AZS-u UZ-u, który boryka się z olbrzymimi problemami finansowymi, nie był złym omenem. Jego bardzo wysokie miejsce w tabeli i zapowiedzi awansu mogą na dniach runąć w gruzach, jeśli nie znajdzie się jakiś sponsor lub nie pomoże miasto.
- Bez względu na wszystko musimy dać z siebie sto procent i w tej chwili nie zakładamy możliwości rozwiązania zespołu - twierdzi trener akademików Tomasz Paluch. - Mamy nadzieję, że nawet przy niesprzyjających okolicznościach przetrwamy tę rundę. No i musimy awansować, bo dobry wynik przyciąga sponsorów. Zdajemy sobie z tego sprawę i teraz walczymy już prawie o życie, bo jak nie będzie pierwszej ligi, to może już nie być zespołu...
Takiej możliwości nikt nie chce brać pod uwagę. Dlatego podsumowując występy akademików w pierwszej części sezonu może tylko składać ręce do oklasków. Ekipa wzmocniona Łukaszem Klucznikiem, Piotrem Borkowskim i Jakubem Kowalczykiem od początku była hegemonem rozgrywek, "zmiatała" z parkietu wszystkich bez wyjątku. Pierwszej porażki doznała dopiero w 13. pojedynku z UAM-em Poznań, a kolejnej w następnym z Krispolem Września, ale one mogą być pochodną fatalnej sytuacji finansowej klubu.
- Niepokoją nas te dwie porażki, ale to chyba kwestia psychiki - mówi Paluch. - Po pierwsze zawodnicy chyba uwierzyli, że są niepokonani, a po drugie ten brak pieniędzy i groźba rozwiązania zespołu, na pewno siedzą w ich głowach. Ale wierzę, że chłopaki sobie z tym poradzą.
Już w sobotę AZS UZ będzie gościć natomiast piąta w tabeli Olimpia Sulęcin, której gra może tylko napawać optymizmem. Stary skład uzupełniony kilkoma solidnymi zawodnikami prezentuje się bardzo dobrze.
- Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolony - twierdzi szkoleniowiec sulęcinian Stanisław Szablewski. - Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i teraz chcemy znaleźć się w pierwszej czwórce. W sam awans nie wierzę, a klub nawet nie jest przygotowany na to organizacyjnie, ale ograć się w play offach, to dla tych zawodników duża szansa na zbieranie doświadczenia i podniesienie umiejętności. Pierwszy mecz w tym roku zagramy natomiast z AZS-em UZ-em. Bardzo przyjemne derby, bo wygląda to tak, że oni muszą, a my możemy. Wierzę jednak, że to będzie kapitalne spotkanie, a derby wyzwolą wśród zielonogórzan hart ducha i zapomną o kłopotach finansowych.
- Jeśli chodzi o Olimpię, to miłe zaskoczenie, ale jestem bardzo rozczarowany postawą Oriona, bo gra tam wielu chłopaków, którzy odeszli z Zielonej Góry i których doskonale znam - twierdzi Paluch. - Sławek Janusz, Michałowie Gańko i Baumgarten, czy Mariusz Piątek to solidne chłopaki i wraz z kolegami powinni być wyżej niż na trzecim miejscu od końca.
- Rzeczywiście liczyłem na więcej - uważa szkoleniowiec sulechowian Marcin Bilon. - Głupio straciliśmy kilka punktów, ale to co najgorsze, to że nie potrafimy grać całych meczy na równym poziomie. Prezentujemy się dobrze jeden, góra dwa sety, a potem wszystko się sypie. Nie mamy co marzyć o bezpiecznym miejscu w tabeli i trzeba będzie powalczyć o utrzymanie w play offach.
Orion rzeczywiście nie może się na dobre przełamać, a do tego ma pecha z kontuzjami. Przez dłuższy czas nie grał Paweł Myślicki, na poszczególne mecze wypadali Jakub Pudzianowski, Bartosz Lickindorf, czy Miłosz Olejniczak. Z zastąpieniem ich były problemy, a pozyskany z AZS-u UZ-u Mariusz Piątek wciąż nie potrafi unieść ciężaru gry w ataku w decydujących momentach.
- Nie chcę robić rewolucji, ale popracowaliśmy nad psychiką i taktyką - twierdzi Bilon. - Prawdopodobnie zmienimy także ustawienie. Nie ukrywam, że kilku zawodników mnie zawiodło, ale wierzę, że pokażą na co ich stać w nowym roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?