Czteroletni chłopczyk bawił się podwórku z innymi dziećmi. W tym czasie jego mama obserwowała synka przez okno mieszkania w kamienicy TBS na Starym Mieście. - Na chwilę straciłam go z oczu, bo musiałam pójść do toalety - mówiła zdenerwowana kobieta. - I nie wiem gdzie jest.
Kobieta rozpytywała sąsiadów o to, czy nie widzieli jej dziecka. Wiele osób pomagało jej w poszukiwaniach. - Przeszłam Starem Miasto - mówiła jedna z sąsiadek. - My przeszliśmy trasę w kierunku Odry, ale nikt go nie widział - dodawali inni.
W końcu, około 19.00, kobieta zdecydowała się powiadomić policję. Wcześniej obdzwoniła rodzine i znajomych, czy czasem Maciuś się u nich nie pojawił.
- Zaangażowaliśmy od razu wszystkie siły - powiedział nam Piotr Stroemich z biura prasowego komendy. - Dziecko zaginęło na terenie niebezpiecznym, blisko Odry i parków. Ponadto zbliżał się wieczór. Trzeba było szybko działać.
Na ulicach Polskiej i Kołłątaja pojawiło się wielu policjantów. Najpierw rozmawiali z matką. Pytali o wygląd dziecka. - Maciuś ma cztery latka, miał czapeczkę z daszkiem na głowie, granatowe spodenki i zielona koszulkę z nadrukiem - opisywała kobieta.
Na podwórku budynku TBS pojawili się także policjanci z psem tropiącym, który dostał do powąchania ubranka chłopca. Niestety, mimo wielu prób, nie udało się mu podjąć tropu. Na podwórku bawiło się w tym czasie zbyt wiele dzieci, kręcili się także zaniepokojeni zdarzeniem sąsiedzi.
- Trzeba sprawdzić pobliski teren - mówili policjanci. Pomagali wszyscy.
Na miejsce przyjechali także funkcjonariusze w nieoznakowanych samochodach, do jednego z nich zabrali mamę chłopca i jeździli po miejscach, do których dziecko mogło pójść. Widać było, że mama zaginionego dziecka jest jednym kłębkiem nerwów.
- Na wszelki wypadek sprawdzimy wszystkie klatki w tym budynku - mówili policjanci.
Aż wreszcie o godz. 20.15 na podwórku pojawił się Maciuś, cały i zdrowy, i nieświadomy tego co działo się przez ostatnie dwie godziny. Wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Okazało się, że dziecko przez cały czas bawiło się u kolegi, w mieszkaniu tego budynku - poinformował nas P. Stroemich.
Jak zapowiedział rzecznik policji, wobec mamy chłopca nie będą wyciągane żadne konsekwencje. - Na szczęście nie doszło do zagrożenia życia dziecka - powiedział. - A ponadto ta kobieta dostała już chyba wystarczająca nauczkę na przyszłość.
Zastanawia w tym wszystkim także postawa rodziców kolegi Maćka, u którego spędził ponad dwie godziny. Nie zaniepokoiło ich to, że czteroletni chłopczyk spędza w ich domu tyle czasu i nie pomyśleli, by skontaktować się z rodzicami małego gościa? Nie zauważyli także, że na podwórku jest pełno policji.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?