Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gorzowie do lekarza rodzinnego czeka się na mrozie

Tomasz Rusek
Joanna Jasińska z 3-letnią córką Anią zarejestrowała się wczoraj do lekarza telefonicznie. - Nie było kłopotu - mówiła nam. Ci, którzy marzli w kolejce, byli nieco innego zdania.
Joanna Jasińska z 3-letnią córką Anią zarejestrowała się wczoraj do lekarza telefonicznie. - Nie było kłopotu - mówiła nam. Ci, którzy marzli w kolejce, byli nieco innego zdania. Fot. Aleksander Majdański
- Żeby dostać się do lekarza, trzeba stać w kolejce na mrozie - poskarżył się nam gorzowianin. Wczoraj sprawdziliśmy ten sygnał. Nasz reporter razem z innymi szczękał zębami od 6.00 rano.

Czytelnik z osiedla Słonecznego (przedstawił się, ale prosił, by nie podawać jego nazwiska) przysłał do nas maila. To, co opisał, zjeżyło nam włos na głowie. Sprawa dotyczyła przychodni przy ul. Gwiaździstej. ,,Chciałem zarejestrować się do lekarza. Musiałem jednak czekać w długiej kolejce przed budynkiem, bo przyjmowanie zapisów zaczęło się dopiero o 7.30.

Gdy zmarznięci ludzie zaczęli się rejestrować, panie w tym samym czasie przyjmowały zgłoszenia telefoniczne. I tak niektórzy z tych, który marzli na mrozie, nie dostali się do lekarza'' - opisał czytelnik. Jego zdaniem takie traktowanie ludzi to skandal. ,, Czy jak chcę dostać się do lekarza, to muszę chory, z gorączką i bólem głowy czekać na mrozie od 6.00 rano? Chorych się tak tylko dobija, a nie pomaga!'' - zakończył list do redakcji.

Ludzie jak sardynki

Pojechaliśmy wczoraj przed wskazaną przychodnię. Byliśmy na miejscu chwilę po 6.00 rano, a kolejka już liczyła siedem osób! - Ja tu stoję od 5.40 - powiedziała nam pierwsza z pań. Mróz był straszny (dziewięć kresek poniżej zera). Do tego wiał ostry wiatr. Szczękaliśmy zębami. Jedni ratowali się naciąganiem kapturów, ktoś popalał papierosy. Trzęśli się wszyscy. Wydawało się, że marzniemy tak z godzinę, a minęło ledwie sześć minut. - Po co tak stać? Nie lepiej przyjść później albo załatwić rejestrację przez telefon? - dopytywał reporter. - Wtedy nie ma pewności, że się człowiek załapie na wizytę - tłumaczyli kolejkowicze.

O 6.55 doszły trzy osoby. Trzy minuty później szczeknął zamek w drzwiach. Pracownica przychodni wpuściła nas do... przedsionka. W pomieszczeniu dwa na dwa metry wyglądaliśmy razem jak sardynki w puszce. - Jeszcze pół godziny i będą rejestrować - skwitowała jedna z kobiet. Widząc krzywą minę reportera dodała: - Pan młody, to nie przyzwyczajony do kolejek. Chociaż z drugiej strony myślałam, że jak będą lekarze rodzinni, to nie trzeba będzie się tak męczyć.

Więcej nie da rady

Szef przychodni - lekarz Jan Jarosz - tłumaczy, że wie o kłopotach z rejestracją, ale niewiele może zrobić. - Zawsze ktoś będzie niezadowolony. To sytuacja bez wyjścia - dodaje.
Długo wymienia, co do tej pory zrobiono, by poprawiły się warunki przyjmowania pacjentów. - Mamy dwie rejestratorki, pomaga im dodatkowo pielęgniarka. Ale czasami ludzi jest tyle, że ledwie dają radę. Gdy skupiają się na tych, którzy przyszli osobiście, dostaję skargi od tych, którzy nie mogli się dodzwonić. Gdy odbierają telefony, protestują ci, którzy przyszli. Żeby rozładować kolejki zatrudniłem nawet dodatkowo dwóch lekarzy! - wylicza. Na marznięcie na mrozie od 6.00 rano nic nie może poradzić. - Nasza placówka jest otwarta od 8.00. Rejestrowanie od 7.30 to już ukłon w stronę pacjentów. Większego nie możemy zrobić.

Jego zdaniem problemy z zapisaniem się wynikają przede wszystkim z jednego powodu: przychodnia przy Gwiaździstej sama jedna obsługuje wielkie osiedle.
Gdy rzeczniczka lubuskiego oddziału Narodowego Fundusz Zdrowia Sylwia Malcher - Nowak usłyszała, jak wygląda poranna rejestracja w przychodni przy Gwiaździstej, początkowo nie chciała uwierzyć. - Kolejki? Stanie na mrozie? Tak wcale nie musi być - zapewniła.

Zmiana nic trudnego

Rzeczniczka NFZ przypomina, że nikt nie jest zdany raz na zawsze na tego samego lekarza i tę samą przychodnię. - Jeśli chcemy, możemy ich zmienić. To proste i nie wymaga tłumaczenia się przed dotychczasowym doktorem. Po prostu wyszukujemy lekarza, do którego chcielibyśmy się zapisać, sprawdzamy, czy jest taka możliwość i jeśli nie ma przeszkód, zapisujemy się - mówi S. Malcher - Nowak. Dokumenty, karty i inne ,,papierkowe" sprawy załatwiane są już pomiędzy przychodniami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska