Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Gorzowie panie jeżdżą taksówkami

Aleksandra Szymańska
Na razie są w firmie Danuta Gremza (stoi) i Anna Willkomm, wkrótce dołączy trzecia pani, a docelowo ma ich być dziesięć. Na razie oprócz nich po mieście jeżdżą jeszcze trzy, góra cztery panie.
Na razie są w firmie Danuta Gremza (stoi) i Anna Willkomm, wkrótce dołączy trzecia pani, a docelowo ma ich być dziesięć. Na razie oprócz nich po mieście jeżdżą jeszcze trzy, góra cztery panie. fot. Krzysztof Tomicz
Zamiast brać zasiłek dla bezrobotnych, wolą ciągnąć własny biznes - firmę taksówkarską. Same ją założyły i same w niej jeżdżą.

Piątek, samo południe. Baza, czyli stacja paliw na Zawarciu. Przed budynkiem dwie osobówki kombi. W budynku dwie młode, atrakcyjne dziewczyny na szpilkach - Danuta Gremza i Anna Willkomm, w branży taksówkarskiej od kilkunastu dni.

Postanowiły zostać taksówkarkami (tak o sobie mówią), bo po pierwsze - groziło im bezrobocie, po drugie - tym biznesem parała się już rodzina.

Pomysł na firmę urodził się w listopadzie. Potem był kurs dla taksówkarzy (bez niego nie można nawet myśleć o zawodzie), mnóstwo spraw papierkowych i sporo wydatków, m.in. zmiana auta - teraz panie mają podobne wozy. Wreszcie udało się wszystko dopiąć i pod koniec marca firma ruszyła.

To nie jest łatwy chleb

Taksówkarki mają już nawet kilku stałych klientów. - Bardzo miło się z nimi jeździ - komentują dziewczyny, które tydzień temu zamawiały u pań kurs.
Inni taksówkarze też zauważyli nowe koleżanki na postoju. - Trzymam za nie kciuki, ale to ciężki kawałek chleba. Trzeba być na każde wezwanie klienta i jeździć w nocy, a wiadomo, to nie zawsze bezpieczne. Różni ludzie się trafiają - ostrzega taksówkarz, pan Andrzej.

Dziewczyny już trochę tych trudów zaznały. - Nie miałam pojęcia, że po zmroku jest tak zimno - Danuta wspomina pierwszy wieczór na postoju. Teraz już wie, że trzeba mieć cieplejsze ciuchy. Na szczęście do tej pory ani jednej, ani drugiej nie trafili się niebezpieczni klienci. - Jesteśmy na to przygotowane. Mamy prawo odmówić zabrania kogoś, jeśli nie podoba się nam jego zachowanie. Możemy też przerwać kurs i wyprosić klienta z auta. Zostaje jeszcze "telefon do przyjaciela" w szczególnych sytuacjach - mówią taksówkarki.

Na trudnych są sposoby

Do przyjaciela mogą też dzwonić, gdy w aucie coś się zepsuje, chociaż z wieloma awariami poradzą sobie same. - Mamy spore doświadczenie za kierownicą. Poza tym lubimy jeździć, nie męczy nas to, nie boimy się, a to bardzo ważne - mówią.

Co jeszcze jest ważne? - Żeby znać miasto, ale nikt się nie uczy na pamięć map. Bardziej doświadczeni taksówkarze poradzili nam, żeby po prostu pytać klientów, kiedy nie wiemy, dokąd jechać - wyjaśniają. Ale jak do tej pory, nikt ich nie zaskoczył.

Za to one zwykle zaskakują klientów. - Gdy wchodzą do taksówki, są mile zdziwieni, że za kierownicą siedzi kobieta. Zaraz też wywiązuje się rozmowa. Klienci chętnie opowiadają o swoich sprawach. Śmiejemy się, że jesteśmy jak konfesjonał - żartują dziewczyny.

Jak chcą, niech jeżdżą

- Kobieta za kierownicą w taksówce? Dlaczego nie! Moja była żona świetnie jeździła - stwierdza gorzowianin, pan Mariusz. Pan Grzegorz z Zielonej Góry, przejazdem w Gorzowie, ma trochę zastrzeżeń do pań - szoferów, bo są za mało zdecydowane. Ale też by wsiadł do auta, którym kieruje kobieta. - A jak chce zarabiać na taksówce, to proszę bardzo - komentuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska