CZARNI ŻAGAŃ - GKS TYCHY 1:2 (0:1)
CZARNI ŻAGAŃ - GKS TYCHY 1:2 (0:1)
Bramki: Piechowiak (81) - Bizacki (39), Kasprzyk (77).
CZARNI: Buchla - Wróbel, Janus, Gajowy, Piechowiak - Hajdamowicz, Chrobot, Małecki (od 64 min Gad), Tracz, Mania - Kosztowniak (od 64 min Szczur).
GKS: Kojdecki - Mańka, Kopczyk, Masternak, Dębowski - Furczyk (od 87 min Feruga), Babiarz, Drobiński, Bizacki, Kasprzyk (od 89 min Kozłowski) - Wesecki (od 75 min Nowak).
Żółte kartki: Tracz - Masternak. Sędziował Rafał Pasela (Bydgoszcz). Widzów 900.
W 18 min po podaniu Krzysztofa Bizackiego, lobować próbował Łukasz Wesecki, ale przerzucił zarówno bramkarza, jak i jego "świątynię". W 34 min doświadczony Bizacki znów wymanewrował żagańską obronę, znalazł się w dogodnej sytuacji, ale jego strzał z 10 metrów świetnie wybronił Buchla. Pięć minut później golkiper Czarnych był już bez szans. Co prawda nie dał się pokonać Damianowi Furczykowi, ale przy dobitce Bizackiego z 16 metrów był bezradny.
W przerwie w żagańskiej szatni było gorąco. Głośno wypowiadane uwagi trenera Zbigniewa Smółki chyba poskutkowały, bo od początku drugiej połowy to Czarni przeważali na boisku. W 47 min lewą stroną przedarł się Michał Wróbel, jednak uderzył za lekko, by zaskoczyć Michała Kojdeckiego. Pięć minut później mógł być remis. Po rzucie wolnym piłkę w pole karne wrzucił Arkadiusz Chrobot, ta trafiła do Dariusza Piechowiaka, który strzelił głową, ale w spojenie słupka z poprzeczką.
Goście przetrzymali ataki Czarnych i zaczęli groźnie kontrować. W 77 min z piłką przez pół boiska popędził Kasprzyk, kiwnął żagańskich obrońców i uderzył technicznie, trafiając do bramki przy samym słupku.
Gospodarze otrząsnęli się szybko. Już w 81 min wyrównującego gola zdobył Piechowiak, wykorzystując dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego. Czarni próbowali jeszcze wyrównać, ale do końca nie stworzyli już żadnej dogodnej sytuacji.
- Jeżeli moi ofensywni zawodnicy będą myśleli, że ktoś za nich podbiegnie do piłki, poda, czy odbierze futbolówkę rywalowi, to nic z tego nie będzie - mówił po meczu lekko podłamany trener Smółka. - GKS mógł nas dziś mocno sprowadzić na ziemię, na szczęście Karol Buchla był dobrze dysponowany. Na boisku nie było widać kolektywu, a to najgorsze. Musimy sobie poważnie porozmawiać, ale to już po świętach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?