Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W kolejce do lekarzy żołnierze powracający z Afganistanu czekają nawet trzy tygodnie

Aleksandra Łuczyńska, 68 363 44 60, [email protected]
Żołnierze, którzy dopiero wrócili z misji w Afganistanie, muszą swoje odstać w kolejkach do lekarzy. Narzekają na potworne kolejki, ale lekarze winę z nie zwalają na samych żołnierzy.
Żołnierze, którzy dopiero wrócili z misji w Afganistanie, muszą swoje odstać w kolejkach do lekarzy. Narzekają na potworne kolejki, ale lekarze winę z nie zwalają na samych żołnierzy. Aleksandra Łuczyńska
Dopiero wrócili z Afganistanu i z marszu trafili na kolejną misję. W kolejkach do lekarzy w 105. Szpitalu Wojskowym żołnierze stoją nawet trzy tygodnie. - To skandal! - mówią oburzeni.

- W ciągu dwóch tygodni musimy dostać się do piętnastu gabinetów, w tym zrobić badania krwi, kału. O 4.30 byłem pod gabinetem lekarza, który przyjmuje od 11.30, byłem dopiero dziewiąty. Kto pierwszy ten lepszy, każdy wpisuje się na listę, ale wystarczy odejść na chwilę, lista jest niszczona i pisze się na nowo - opowiada jeden z żołnierzy. Z grupą tych, którzy niedawno wrócili z misji w Afganistanie rozmawialiśmy przed bramą 105. Szpitala Wojskowego. Większość z nich służy w 10. BKPanc w Świętoszowie. Żaden nie chce podać swojego nazwiska. - Nie chcemy mieć problemów - tłumaczą. Ale problemy już mają. Bo kolejki w szpitalnych korytarzach wydłużają się z dnia na dzień, jak twierdzą żołnierze, z winy szpitala.

- Do jednego lekarza stoi się nawet po dwa dni. Dwa razy byłem na misji i jeszcze nigdy nie było takiego zamieszania. Przed wyjazdem do Afganistanu też robiliśmy badania, ale wszystko szło sprawnie, bez najmniejszych problemów. Teraz to jest tragedia. Najtrudniej dostać się do okulisty, najszybciej jest u dermatologa, neurologa i dentysty. Nie wszyscy z nas są z Żar i Żagania, dużo osób mieszka w Głogowie, Międzyrzeczu, trzeba dojeżdżać - dodaje jeden z żołnierzy. - Jest mnóstwo limitów, dziennie przyjmują po 60 pacjentów.

- Jestem z Katowic, stamtąd mam 40 kilometrów do innego szpitala wojskowego, mógłbym wszystkie badania zrobić tam dużo szybciej. Ale muszę czekać na nie w Żarach - dodaje inny.

Marek Femlak, dyrektor ds. medycznych 105. Szpitala Wojskowego postawą żołnierzy jest zbulwersowany: - To nie jest nasza wina, że każdy przychodzi, kiedy chce, przecież mieli harmonogram. Można przypuszczać, że część z nich w ten sposób przedłużają sobie urlopy, bo dopóki nie zrobią wszystkich badań, nie mogą pracować - uważa. - My pracujemy na pełnych obrotach, żeby przyjąć wszystkich, dokładnie zbadać. A żołnierze przychodzą do dyrekcji z próbkami kału i pretensjami. Gdybyśmy mieli czterdziestu okulistów, oczywiście, że nie byłoby kolejek. Ale mamy tylko dwóch. Jeden z nich przyjął w ciągu dnia czterdziestu pacjentów, po kilku godzinach sam ledwo widział na oczy.

- Gdyby rzeczywiście chodziło nam o to, żeby mieć więcej wolnego to nie miałoby sensu. Kto chce urlop spędzać w szpitalu? Wolałbym jak najszybciej mieć te badania z głowy i pobyć trochę z rodziną - komentuje jeden z żołnierzy.

Joanna Nowakowska, oficer prasowy 11 LDKPanc wyjaśnia: - Żołnierze po przyjeździe do kraju w ciągu trzech dni muszą rozpocząć badania. Każdy z nich dostał szczegółowy harmonogram, w jakim dniu, o której godzinie i do jakiego specjalisty ma się stawić. Gdyby wszyscy trzymali się tych wytycznych, badania poszłyby sprawnie i szybko. Trudno teraz szukać pierwszej osoby winnej za zamieszanie. Wystarczyło, że 10 żołnierzy nie przyszło w wyznaczonym terminie i stąd zamieszanie - informuje. - Na pewno zamieszanie nie jest winą szpitala - podkreśla.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska