W Kostrzynie powstał park, a pieniędzy nie ma. Wykonawcy kończy się cierpliwość, grozi rozbiórką placu zabaw

O remoncie parku za amfiteatrem w Kostrzynie na łamach GL pisaliśmy wielokrotnie. Głośno zapowiadana inwestycja miała kosztować 4 mln zł. 85 proc. tej kwoty to dotacja unijna. Unijny projekt nosił nazwę „Z parku do parku – z Theodorem Fontane w poszukiwaniu skarbów dziedzictwa przyrody i kultury”. Kostrzyn realizował ten projekt wspólnie z sąsiednim Słońskiem i niemieckim Seelow. Przetarg wygrała firma z Jarosławia. Miała się zakończyć we wrześniu 2021 r., ale nic z tego nie wyszło. Prace się przeciągały, a rozkopany teren w reprezentacyjnym miejscu Kostrzyna raził w oczy. Park, tereny rekreacyjne i plac zabaw otwarto w końcu z hukiem na początku 2022 r. w czasie święta miasta o nazwie „Kostrzyn na Fali”.

Kilka dni temu z redakcją GL skontaktował się przedstawiciel firmy, która jako podwykonawca budowała m. in. plac zabaw wraz z nawierzchnią, instalowała stoły, plenerowe instrumenty muzyczne i naprawiała wadliwie wykonany puptrack (to specjalnie przygotowany teren z przeszkodami do jazdy rowerem).

Obiecywano nam, że za wszystko będziemy mieli zapłacone. Przedstawiciele urzędu miasta mówili, że zależy im na czasie, bo wszystko miało być gotowe na święto miasta. Mieliśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zdążyć. Z umowy się wywiązaliśmy, atrakcje były gotowe – mówi Artur Bortnowski z firmy, która wykonywała prace.

Ma żal do miasta, bo obiecanych pieniędzy nie otrzymał do dziś. Chodzi o około 400 tys. zł. – Opłacałem podatki, płaciłem pracownikom, a zostałem z niczym. Mija rok, a ja wciąż nie dostałem pieniędzy, z których wypłatą nie miało być żadnych problemów – mówi A. Bortnowski.

Podwykonawca remontu parku przyznaje, że od dawna współpracuje z samorządami. – Od dwóch lat sytuacja jest trudna. Samorządy spóźniają się z zapłatą, ale w Kostrzynie sytuacja jest wyjątkowa, z czymś takim się jeszcze nie spotkałem – przyznaje pan Artur. Mówi, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu. – Może się skończyć rozbiórką elementów i wykonanych robót, ponieważ mamy zapisane w umowie, że dopóki roboty i materiały nie zostaną zapłacone przez zamawiającego, czyli urząd miasta, to te elementy materiały i robota należą do wykonawcy – mówi A. Bortnowski.

Burmistrz Kostrzyna uspokaja, że nic nie zostanie rozebrane, a konflikt narodził się, ponieważ miastu nie układała się współpraca z generalnym wykonawcą.

Chodziło głównie o terminowość i jakość wykonanej pracy. Było niedotrzymywanie terminów, liczne usterki, wiele innych kłopotów. Obecnie jesteśmy na etapie mediacji z firmą, która wygrała przetarg. Firma pana Artura była podwykonawcą, więc pieniądze powinna dostać od wykonawcy, u którego pracowała. Jeśli tylko zgodnie z przepisami podwykonawca był zgłoszony do inwestora, to te pieniądze zostaną wypłacone – tłumaczy burmistrz.

– Prawo jest takie, że nawet jeśli wykonawca nie zapłaci podwykonawcy, to wtedy pieniądze zapłaci bezpośrednio miasto – dodaje A. Kunt. Kiedy to nastąpi? Tego nie wiadomo, bo trwają mediacje. – Jesteśmy nastawieni na porozumienie, ale w finansach publicznych jest granica, której nam przekroczyć po prostu nie wolno. Są kary umowne i inne aspekty, w których musimy dość do porozumienia.