Chodzi o przyznane kilka dni temu nagrody z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Po 3 tys. zł dostało 11 nauczycieli, m.in. Lilianna Bogdańska, żona przewodniczącego Komisji Spraw Społecznych w Radzie Miejskiej Adama Bogdańskiego. - Jak wynika z informacji, która znajduje się na stronie internetowej miasta, wyboru pedagogów dokonała komisja, w której był także radny Bogdański - mówił nam Czytelnik. Sprawdziliśmy to. Tak rzeczywiście było.
Nie wypada!
A. Bogdański nie chciał komentować sprawy. - Dyrektor szkoły, w której uczy żona zgłosił jej kandydaturę i ja na to nie miałem żadnego wpływu - stwierdził jedynie.
Czy radny nie miał wątpliwości zabierając głos w tej sprawie, nie chciał już odpowiedzieć.
- Miał - dowiedzieliśmy się natomiast od radnej Stefanii Martynowicz, która też była w komisji. - Przed głosowaniem pan Bogdański zapytał jak ma się zachować. Ja sugerowałam, żeby się wstrzymał. Osobiście nie wyobrażam sobie głosować w swojej sprawie, albo w sprawie swojej rodziny. Nie wypada - tłumaczyła. Nie wie jednak, jak zachował się radny, bo każdy członek komisji wyraża swoją opinię na piśmie.
Inne zdanie na ten temat ma burmistrz Andrzej Kunt. - Nagrody dla nauczycieli przyznawane są na wniosek dyrektorów szkół. Komisja nie dokonuje żadnych wyborów, ale według karty nauczyciela musi wyrazić swoją opinię, która nie jest jednak wiążąca. Decyzję podejmuję ja - tłumaczył burmistrz. Dodał też, że zgodnie z regulaminem opinię na temat nagród oprócz m.in. przedstawicieli związków zawodowych musi wyrazić też przewodniczący Komisji Spraw Społecznych w Radzie Miejskiej, któremu podlegają również sprawy oświatowe. - Tak się złożyło, że pan Bogdański, który jest w tej komisji co roku, tym razem miał się wypowiedzieć także na temat kandydatury swojej żony. Chcę jednak podkreślić, że niezależnie od tego, co by nie zrobił, to burmistrz podejmuje decyzję w oparciu o uzasadnienie nagrody, które daje dyrektor szkoły- mówił A. Kunt. Potwierdził też, że A. Bogdański, mimo zgłaszanych wątpliwości, wziął udział w głosowaniu.
Kurator ma wątpliwości
Lubuski kurator oświaty Roman Sondej powiedział nam wczoraj, że jego zdaniem była to pewna niezręczność. - Na pewno osobiście unikałbym takiej sytuacji, żebym nie było żadnych podtekstów - skomentował całą sprawę.
Podobnego zdania był Czytelnik, który zadzwonił do redakcji. Przypomniał, że niedawno podobne wątpliwości budziła sprawa przyznania stypendium synowi Marka Tatarewicza, szefa Rady Miejskiej. Pisaliśmy o tym 6 października w tekście "Szef rady przyznał stypendium synowi".
Wniosek o stypendium dla zdolnych dzieci złożyła żona przewodniczącego. Gdy komisja opiniowała, komu dać stypendium (100 zł miesięcznie przez cały rok szkolny) w obradach uczestniczył M. Tatarewicz. Ostatecznie stypendia przyznano 22 osobom, a wniosków było dwa razy tyle. M. Tatarewicz przyznał nam, że miał wątpliwości, czy powinien zasiadać w komisji, ale z opinii prawnej, o którą poprosił wynikało, że nie ma żadnych przeszkód. Burmistrz podkreślał natomiast, że wybór stypendystów nie jest sprawą uznaniową, bo o przyznaniu wyróżnień decydują punkty przyznawane za konkretne osiągnięcia uczniów. Dlatego i w tamtym przypadku, jego zdaniem, udział radnego o niczym nie przesądzał. Temat wywołał jednak ożywioną dyskusję na naszym forum. Wielu mieszkańców skrytykowało M. Taterewicza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?