Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Lubuskiem rośnie strach przed wilkami

Michał Szczęch 68 324 88 34 [email protected]
Adam Olkowicz ma owcę, która zdobi posesję. Na imię jej Ziuta. Patrzy ostatnio na Ziutę i myśli: - Warto ogrodzić płotem!
Adam Olkowicz ma owcę, która zdobi posesję. Na imię jej Ziuta. Patrzy ostatnio na Ziutę i myśli: - Warto ogrodzić płotem! Michał Szczęch
- Sześć lat temu sarna uciekała w popłochu. Wpadła w siatkę i skręciła kark. Leżała między domami w Jaromirowicach... - tak, zdaniem myśliwego Kazimierza Bujnickiego z koła Lis, zaczyna się historia obecności wilków w lasach pod Gubinem.

Dziś są u nas obszary, na których saren nie ma wcale - skarży się Bujnicki i sugeruje, że zjadły je wilki. Zaburzyły tym samym system ekologiczny. - Bo kiedyś wilki pod Gubinem widywano bardzo sporadycznie, raz na kilka lat, a teraz widzimy je często - Bujnicki martwi się o kieszeń swoją i kolegów po fachu. - Myśliwi muszą przecież wyrobić limity, za odstrzały mamy pieniądze, a wyręczają nas wilki.

W zasadzie gdzie Bujnicki nie nadstawi ucha, tam rozmawiają o wilkach. Watahy najchętniej krążą w okolicach Dzikowa, przy torowisku. On spojrzał wilkowi w oczy pod Czeklinem w gminie Bobrowice. - Stałem z francuskim myśliwym, który bardzo się zdziwił - opowiada Bujnicki. - Zwierz nas zobaczył i uciekł. Jak błyskawica.

Do Zbigniewa Barskiego, wójta gminy Gubin, owszem, doszły słuchy, że po jego gminie chodzi kilka wilków. Fakt, u siebie watahy nie widział, ale widział za to pod... Zieloną Górą. Nie dalej, jak dwa miesiące temu. - Był mglisty poranek, przebiegły mi drogę - wójt pamięta, że nawet się przestraszył. - To przecież jednak wilki, drapieżne zwierzęta...

Słuchy, że wataha krąży pod Gubinem, chodzą po Starosiedlu. Syn znajomego Adama Olkowicza jechał z żoną samochodem i widział pod Pleśnem, a stąd do Starosiedla to dla takiego zwierza jak rzut beretem.

Olkowicz słyszał też od myśliwych taką historię: "Była pełnia księżyca, myśliwi polowali, a wilk się zakradł. Zobaczył puszkę po pepsi, powąchał, przestraszył się i uciekł". Olkowicz ma owcę, która zdobi posesję. Na imię jej Ziuta. Patrzy ostatnio na Ziutę i myśli: - Warto ogrodzić płotem! Bo teraz Olkowicz trzyma Ziutę na łańcuchu. Dla głodnego wilka to łatwa zdobycz. A on żywi obawy i nie chce kusić losu.

Zbigniew Lider, sołtys Przyborowic, stał niedawno pod kościołem po mszy i podsłuchał dyskusję myśliwych, że dziki z lasów pod Gubinem robią się agresywne. - Myśliwi opowiadali, że jeden dzik zaatakował nawet człowieka - wspomina sołtys. - Podobno z powodu tych wilków...

To właśnie z powodu wilków mogło się w Gubinie zaroić od dzików i saren. Ewentualności, że zwierzyna wchodzi do miasta ze strachu, nie wyklucza nadleśniczy Janusz Rogala. - Cztery, a może nawet sześć wilków krąży pod Gubinem, bo szukają nowych terenów - opowiada.

- Z granatami tu mieszkaliśmy po wojnie i człowiek nie bał się wtedy tak jak teraz - Agata Fiedorowicz z Gubina, lat ponad 80, od tygodni śpi z duszą na ramieniu. Coś szumi w krzakach. - Bolek, wstawaj! - budzi męża. Bolesław Fiedorowicz, lat 85, idzie do ogrodu. Ostatnio wchodzi, wszystko poryte. Brakuje krzaczków truskawek, które latem dały owoce wielkie jak jabłka, ucierpiały grusza i wiśnia. Innym razem idzie Fiedorowicz do ogrodu i nie ma buraków. A w krzakach dzika locha!

Teraz miasto chce te dziki i sarny odstrzelić, choć co one winne. A ludzie się głowią, czy przypadkiem przyroda przez te wilki nie zwariowała. I boją się o zdrowie, a nawet życie, chociażby owiec, o własnym nie wspominając.

Obawy obawami, oficjalnych zgłoszeń o szkodach, które wilki miałyby wyrządzić pod Gubinem, w Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska z siedzibą w Gorzowie nie było. - Od 2008 roku, czyli odkąd dyrekcja istnieje, takich szkód w skali całego województwa mieliśmy raptem... - Stanisław Bąkowski liczy na palcach i odsyła do Tomasza Kozłowskiego, specjalisty od szkód, które wyrządzają zwierzęta chronione. Kozłowski zajmuje się głównie bobrami i właśnie wilkami, ale - co zauważa Bąkowski - gdyby pojawił się na przykład niedźwiedź, sprawą też zająłby się Kozłowski.

- Szkód wyrządzonych przez wilki w skali województwa od 2008 roku mieliśmy tylko osiem, a jedna się nie potwierdziła - zauważa Kozłowski i nie chce sugerować, że była to próba zrzucenia winy na wilka. - Spośród zwierząt domowych ofiarami wilków padają głównie owce wrzosówki i daniele. Spośród dzikiej zwierzyny do wilczej stołówki trafiają zaś jeleniowate.

W tym roku w województwie były cztery przypadki, gdy wilk zaatakował. Ostatnio przepadły trzy daniele w okolicach Witnicy. Wcześniej watahy grasowały w Puszczy Noteckiej. - Jest wieś, taka bardzo wbita w puszczę, wilki zjadły tam kilka owiec i kozę... - w oku Kozłowskiego aż kręci się łza.
W oku Adama Wiśniowskiego z Trzebiela łza zakręciła się we wrześniu. - Tu serce, tam wątroba, a kilkanaście metrów dalej leży świeżo ogryziony szkielet z żebrami dorosłego osobnika - rozpaczał hodowca. Wataha, jak sam sugerował, niemal doszczętnie zjadła mu 34 daniele - 30 cieląt i cztery dorosłe łanie.

Wracając do Gubina, najbliższa szkoda wydarzyła się pod Krosnem Odrzańskim. Ofiarami, tradycyjnie, padły owce wrzosówki i kilka danieli.
- I to wszystko, wilków nie trzeba się bać - uważa Kozłowski. - Dla człowieka są one niegroźne.
O tym, że bać się nie trzeba, przekonuje też Andrzej Dereń, specjalista do spraw łowieckich w nadleśnictwie Krosno Odrzańskie. Jest bardzo prawdopodobne, że wilki pod Gubin zawędrowały właśnie spod Krosna. - U nas pojawiły się w 2004 roku - Dereń zwraca uwagę, że wtedy znaleziono pierwszą wilczą norę w naszych okolicach. Początkowo był samiec (basior) i samica (wadera). Para zaczęła się mnożyć i dziś osobników najprawdopodobniej jest kilkanaście, żyją w dwóch watahach. Od grupy mogły się odłączyć młodsze osobniki, wyruszyły w świat i trafiły pod Gubin. Zdaniem Derenia bardziej prawdopodobna wersja to taka, że wataha się zwyczajnie przemieszcza. Bo wilki egzystują nawet na 300 kilometrach kwadratowych.

Leśnicy wciąż zastanawiają się, czy wilki z powiatu krośnieńskiego są polskie, czy może niemieckie. Robiono nawet badania. Zbierano wilcze odchody, by sprawdzić DNA. Kiedyś samochód potrącił wilka. To była doskonała okazja, by przebadać ciało. Ale leśnicy jak nie wiedzieli, skąd wilki przywędrowały do powiatu krośnieńskiego, a tym samym pod Gubin, tak nadal nie wiedzą.
Bujnicki ma własną teorię. - Podobno Niemcy przywożą do nas wilki i podrzucają do lasu, bo mają z nimi problem - twierdzi. Tych doniesień nie udało się nam potwierdzić.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska