Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W niedzielę początek sezonu Formuły 1. Jest kilku faworytów, ale jeden tytuł

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
Sebastian Vettel to najmłodszy w historii mistrz świata F1. W tym roku przypisuje mu się najwięcej szans na czwarty z rzędu tytuł.
Sebastian Vettel to najmłodszy w historii mistrz świata F1. W tym roku przypisuje mu się najwięcej szans na czwarty z rzędu tytuł. Clive Mason
23 kierowców rozpocznie w niedzielę walkę o tytuł mistrza w najbardziej prestiżowej serii wyścigowej. Teoretycznie. Bo szansę na zwycięstwo ma zaledwie kilku. Bukmacherzy stawiają na czwarty tytuł Niemca Sebastiana Vettela.

Jak zwykle start sezonu odbędzie się w Melbourne. Wygrana na inaugurację to wielka rzecz, ale do wyników z Australii nie należy się na długo przywiązywać. Początek zmagań to tak naprawdę szukanie najlepszych rozwiązań w konstrukcji bolidów, które mają zaprocentować w dalszej części sezonu. Wiele zespołów jest gotowych w 100 proc. dopiero na pierwsze europejskie zawody. W tym roku F1 wróci na Stary Kontynent - jak zawsze jest to Grand Prix Hiszpanii pod Barceloną - dopiero po czterech wyścigach, kolejno w: Australii, Malezji, Chinach i Bahrajnie.

Mimo niepewności, możemy oczywiście w ciemno postawić na kilku faworytów. Ci nie zmieniają się od lat: Red Bull Racing, Ferrari, McLaren, Lotus (dawne Renault) i Mercedes. Nie oznacza to, że na torze będzie nudno, a kolejność na mecie będzie można ustalić przed pierwszym kółkiem. Wręcz przeciwnie. Nowe przepisy mogą spowodować, że różnice pomiędzy bolidami będą małe jak nigdy, a biedniejsze zespoły zrobią krok ku potentatom. Ale na początek oceńmy szanse faworytów.

Bukmacherzy stawiają na czwarty z rzędu tytuł Sebastiana Vettela. Niemiec to świetny kierowca, ale za jego sukcesami stoi także doskonale przygotowywane od kilku sezonów auto, które powstaje pod okiem inżyniera Adriana Newey'a. Na drugim miejscu należy wymienić Hiszpana Fernando Alonso. W ubiegłym roku tytuł przegrał zaledwie o kilka punktów, choć na początku sezonu bolidy Ferrari i Red Bulla dzieliła przepaść. To dlatego Alonso, a nie Vettel, został wybrany przez szefów ekip F1 na kierowcę roku. Szanse Anglików Jensona Buttona i Lewisa Hamiltona są oceniane na równi.

Dotychczas jeździli razem w McLarenie i trudno było wywnioskować, który z nich jest prawdziwym liderem i na którego stawia team. Przed tym sezonem panowie się rozdzielili. Hamilton zajął miejsce Michaela Schumachera w Mercedesie i jego przejście było największym wydarzeniem w okresie międzysezonowym. Pytanie tylko, kto będzie dominował w Mercedesie, bo Nico Rosberg już pokazywał, że potrafi wygrywać wewnątrz zespołową rywalizację. Z kolei Lewis nie jest przyzwyczajony do roli "tego drugiego". W czołówce zapewne będą się także meldowali Kimi Raikkonen z Lotusa i partner Vettela Mark Webber. Trudno w tej chwili wypowiadać się na temat formy Sergio Pereza, który przeciętny Sauber zamienił na McLarena. Meksykanin pokazał, że ma możliwości, ale też nie ustrzegł się prostych błędów na torze.

W tym sezonie do stawki kierowców dołączyło pięciu debiutantów. Fin Valtteri Bottas to podopieczny dwukrotnego mistrza świata Miki Hakkinena. Wystąpi w Williamsie z Pasterem Maldonado. W teamie zajął miejsce siostrzeńca Ayrtona Senny - Bruna. Będziemy także obserwować, czy śmierć prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza nie odbije się na pozycji Maldonado. Bo to za namową szefa państwa kierowcę wspierały państwowe koncerny. W Sauberze Pereza zastąpił jego rodak Esteban Gutierrez. Nowi zawodnicy są też w Caterhamie: Holender Giedo van der Garde oraz w Marussi: Francuz Jules Binachi i Anglik Max Chilton.
A o co chodzi z przepisami, które mają wyrównać poziom rywalizacji? FIA, czyli międzynarodowa federacja samochodowa, ograniczyła testy w trakcie sezonu. Dla dużych zespołów była to drastyczna zmiana, bo wcześniej praca w nich przebiegała dwutorowo. Jeden team zajmował się wyścigami, a drugi był odpowiedzialny za testy i rozwój auta już pod kątem kolejnego sezonu. Teraz cały ciężar rozwoju bolidu w danym roku i ewentualnego ulepszania go pod kątem następnego, spoczywa na jednej ekipie. Ma to doprowadzić do wyrównania szans pomiędzy bogatymi i biednymi oraz obniżyć koszty funkcjonowania zespołów.

- Przy wyrównanej walce do końca sezonu zespoły mające szanse na tytuł z całą pewnością nie przeniosą swoich priorytetów na samochód przyszłoroczny i wszystkie siły personalne będą zaangażowane w usprawnienie aktualnego samochodu - komentuje dla magazynu "Polski Karting" Jarosław Wierczuk, były kierowca wyścigowy i mieszkaniec Strzelec Klasztornych koło Strzelec Kraj. - Dokładnie taką sytuację mieliśmy w zeszłym roku. Przecież pierwsze siedem wyścigów zostało wygranych przez siedmiu różnych kierowców, dwa zespoły walczyły do samego końca, a trzeci był w tę walkę zaangażowany przez większą część sezonu. I to jest właśnie jeden z elementów mogących mieć znaczący wpływ na wyrównanie poziomu technicznego w nadchodzącym sezonie. Czy może to oznaczać ograniczoną konkurencyjność Ferrari i Red Bulla? Nie sądzę, ponieważ potencjał inżynierski działów kierowanych przez Adriana Neweya i Nikolasa Tombazisa jest nie do przecenienia. Na pewno jednak jest to plus w sensie zbliżenia osiągów poszczególnych samochodów, a więc pod kątem atrakcyjności imprez Grand Prix dla kibiców.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska