Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W niedzielny wieczór runął dach 120-metrowej stodoły w Chichach

Małgorzata Trzcionkowska
Strażacy wydobyli spod gruzów trzy padłe zwierzęta. Dwie świnie miały połamane kręgosłupy.
Strażacy wydobyli spod gruzów trzy padłe zwierzęta. Dwie świnie miały połamane kręgosłupy. Fot. Jednostka PSP
- Budynek niszczał przez wiele lat - mówi Paweł Krzaczkowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. - Zawalenie się było tylko kwestią czasu.

W starej stodole rolnik z Chichów trzymał 33 świnie. Ok. godz. 19.35 dach obciążony mokrym śniegiem runął wprost na znajdujące się wewnątrz zwierzęta. Właściciel samodzielnie wydobył z zawalonego budynku osiem świń, trzem udało się uciec. Reszta była uwięziona wewnątrz ruin. - Strażacy wydobyli trzy padłe sztuki - opowiada Ryszard Gancarz, lekarz weterynarii ze Szprotawy, który udzielał zwierzętom pomocy. - Zginął między innymi jeden z warchlaków, trzymanych w osobnym kojcu. Został przysypany mokrym śniegiem i prawdopodobnie się udusił. Dwie świnie mają połamane kręgosłupy. Na razie są na obserwacji, za kilka dni podejmiemy decyzję, co z nimi zrobić.

Strażacy ratowali zwierzęta i podpierali budynek do godz. 23.00. Akcją kierował Krzysztof Kominek, zastępca dowódcy strażaków ze Szprotawy. - Uratowane zwierzęta właściciel w kojcach wywoził do sąsiadów - stwierdza. - Dopiero po usunięciu całego gruzu uda się ponad wszelką wątpliwość sprawdzić, ile świń zginęło.

W akcji ratowniczej brały udział trzy zastępy strażaków ze Szprotawy oraz okoliczni ochotnicy. - Byliśmy na miejscu po wypadku - mówi inspektor P. Krzaczkowski. - Wina ewidentnie leży po stronie użytkownika stodoły.

Kilka lat temu w budynku był pożar. Po zniszczeniach właściciel wyremontował go samodzielnie, jednak jak twierdzi powiatowy inspektor budowlany, bez dochowania zasad sztuki budowlanej. Inspektor zaznacza, że przy odbudowie zostały zastosowane zbyt małe przekroje podpór. Po za tym świnie były trzymane w pomieszczeniu nie dostosowanym do wymogów. - Budynek niszczał przez wiele lat i popadał w coraz większą ruinę. Zawaliłby się prędzej, czy później - podkreśla P. Krzaczkowski. - Mokry śnieg na dachu to przyśpieszył.

- Działania strażaków polegały na zabezpieczeniu ścian budynku przy użyciu podpór i stempli oraz odgruzowaniu miejsca zdarzenia - informuje młodszy aspirant Waldemar Kasperowicz, rzecznik żagańskiej straży pożarnej. - W sumie ewakuowaliśmy 33 sztuki zwierząt. Straty spowodowane zdarzeniem oszacowano na około 12 tys. zł. Akcja ratownicza trwała blisko trzy godziny. Utrudniał ją mokry śnieg na dojeździe do posesji i zawalony dach.

Wydobyte spod gruzów zwierzęta były brudne i zasypane pyłem oraz bardzo przestraszone i poobijane. Całe stado zostało zbadane jedynie pobieżnie i dopiero po kilku dniach, tak naprawdę będzie wiadomo, jakich obrażeń doznały tuczniki. Z pewnością były wyczerpane i w szoku. Teraz dochodzą do siebie w chlewach innych rolników we wsi.

Nadzór budowlany nie zamierza nakładać na rolnika żadnych kar, ale zaznacza, że poniesie on spore koszty, ponieważ będzie musiał rozebrać i zabezpieczyć ruiny stodoły. Potem będzie musiał coś zrobić z pozostałym po budynku gruzem. - Szkoda zwierząt - mówią ludzie we wsi. - Ale szczęście, że nie przywaliło żadnego człowieka. A dużo nie było trzeba. Wystarczyło, żeby akurat wtedy sąsiad poszedł karmić świnie. Nikt się nie spodziewał takiego nieszczęścia. Bo przecież wszędzie leży śnieg na dachach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska