Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nocy minus osiemnaście, w dzień minus dziesięć... Czy mamy znów zimę stulecia?

Danuta Kuleszyńska
fot. sxc.hu
- Mamy w regionie duże opady śniegu, przycisnął mróz, ale do zimy stulecia to jeszcze trochę brakuje - przekonuje Ryszard Farat z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Tego samego zdania jest Bolesław Kostkiewicz, stuletni mieszkaniec Zielonej Góry.

- Żeby mówic o zimie stulecia temperatura w ciagu dnia powinna spaść poniżej minus dziesięć i utrzymywać sie przez dłuższy czas, a nie dzień, dwa - mówi dr
Ryszard Farat, kierownik oddziału badań regionalnych w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Poznaniu. - Owszem, ta zima jest zbliżona do zimy stulecia i na pewno najsroższa w ciągu ostatnich dziesięciu lat, ale jeszcze nie można jej nazwać zimą stulecia.

Bolesław Kostkiewicz niedługo skończy 102 lata i niejedną zawieję już przeżył. - To co mamy teraz, to pestka - przekonuje. - Owszem, śniegu sporo napadało, ale mrozy nie są jeszcze aż tak tęgie. Sroższe zimy w życiu zaliczyłem.

Kilka dni temu pan Bolesław wybrał się z synem na dziki w okolice Chynowa. Bo od lat jest zapalonym myśliwym i nadal z dubeltówką wdrapuje się na ambonę.
- Ale tym razem do ambony nie dotarliśmy, bo samochód utkwił w śniegu - opowiada. - Spróbujemy raz jeszcze, gdy trochę stopnieje. Bo mrozy nam nie przeszkadzają.

Najsroższą zimę pan Bolesław przeżył na przełomie roku 1927/1928. Miał wtedy 19 lat i mieszkał w Jaworowie w województwie lwowskim. - Minus trzydzieści było, mróz tak ściął, że buczyny popękały - wspomina. - Pamiętam, że z kumplami polowaliśmy wtedy na kaczki, a śniegu było po kolana. Wpadliśmy w mokradła, spodnie zamarzły nam na dechę… No i sprzętu do odśnieżania żadnego wtedy nie było, tak jak dzisiaj. Tylko łopata i wóz konny.

Po wojnie zima dała się panu Bolesławowi we znaki pod Świebodzinem. To była ta słynna "gierkowska" zima z roku 1978/79. - Było minus 27, siedziałem ze strzelbą na ambonie kilka godzin, a potem zejść nie mogłem, bo mi kolana zgiąć się nie chciały od tego mrozu. Rozgrzewałem się gorącą zupą.
- Wódeczką też?
- Czasami kielicha się machnęło, ale rzadko. Oko na dzika musiało być sprawne. Na duże mrozy najlepsza jest gorąca zupa, lub gorąca herbata.

To prawda. Zima z przełomu 1978/1979 była zimą stulecia. Śnieg spadł na sylwestra i kilka dni później sparaliżował cały kraj. Na dodatek chwyciły porządne mrozy. W Suwałkach odnotowano minus 30. W miastach nie kursowały autobusy, stanęły pociągi, popękały zwrotnice i szyny, transport węgla do elektrociepłowni nie docierał, więc w mieszkaniach zrobiła się lodówka.

Tamtego roku, w styczniu nasz redakcyjny kolega Andrzej Flugel przemierzał pociągiem wraz z rodziną trasę z Gdańska do Zielonej Góry. Dotarcie do domu zajęło im... 47 godzin!
Wyruszyli 6 stycznia autobusem. Ósmego stycznia jechali jeszcze pociągiem: "Noc. Dwie godziny jechaliśmy, a teraz stoimy od mniej więcej trzech. Podrzemuję, gadam z towarzyszami niedoli. Ktoś wyciągnął flaszkę, wypiliśmy. Pytamy konduktora, kiedy będziemy w Poznaniu. Odpowiedź jest bardzo prosta: - Jak przyjedziemy, to będziemy" - wspominał niedawno w tekście "To była zima stulecia".

Ale najwięcej na temat zim może powiedzieć Ryszard Krasowski, który przez 38 lat szefował stacji meteorologicznej w Zielonej Górze i do dziś zajmuje się badaniami.

Obserwacje pogody w tym regionie prowadzone były już 1881 roku. Ale zdaniem naszego eksperta, zimę stulecia odnotowano tutaj na przełomie roku 1939/40. Wówczas średnia temperatura z trzech miesięcy (grudzień-luty), wyniosła minus 22,7 C.

Na drugim miejscu znalazła się zima z roku 1928/29 ze średnią temperaturą od grudnia do marca - minus 20 C. A na trzecim - rok 1962/63 ze średnią temperatura z trzech miesięcy - minus 19 C.

Do tej pory najniższą temperaturę w Zielonej Górze odnotowano 10 lutego 1929 roku. Słupek rtęci wskazywał wówczas minus 30,2 stopnie! To dopiero były mrozy!
Natomiast po wojnie mróz dał się we znaki 9 lutego 1956 r. Tego dnia temperatura spadła do minus 29,7 C!
Więc to co mamy dzisiaj, to mały pikuś. Bo cóż to jest minus dziesięć wobec minus trzydziestu!

- Mnie w pamięci utkwiła najbardziej zima z 1963 roku. Chodziłam wtedy do podstawówki i pamiętam, że zaspy sięgały mi powyżej kolan - wspomina Krystyna Maćkowiak. - Radochę mieliśmy ogromną, bo zamknięto szkoły.

Ósmego lutego 1963 r ówczesna "Gazeta Zielonogórska" opublikowała apel Ligi Obrony Kraju w sprawie tworzenia "społecznych drużyn odśnieżania dróg i kolei". Do chwycenia za łopaty apelowała partia i Front Jedności Narodu. Na archiwalnych zdjęciach z tamtego czasu widać zmagania ludzi z białym puchem. Na jednym z nich pasażerowie i konie próbują wyciągnąć z zaspy autobus.

Mrozy to jedno, a śnieg to drugie. Bo mogą być mrozy bez śniegu. I odwrotnie. - I tu wszystkich zaskoczę, bo najdłuższą zimę, gdzie temperatura spadła poniżej zera i utrzymywała się nieprzerwanie przez kilka miesięcy, mieliśmy na przełomie 1995/96 r - opowiada R. Krakowski. - Zaczęła się 18 listopada, a skończyła dopiero 20 marca!

Co by jednak nie mówić o zimie tegorocznej, to na pewno śnieg posypał obficie. - Takiej pokrywy, jak teraz nie mieliśmy w naszym regionie jeszcze nigdy dotąd - mówi dr Ryszard Farat. - W Zielonej Górze spadł w styczniu rekord wysokości pokrywy śnieżnej, który wyniósł 36 cm. Do tej pory ten rekord wynosił 33 cm i dotyczył przełomu roku 1969/70.

Zima trzyma, nie ma co. Szczypie w uszy, szczypie w nos... Synoptycy zapowiadają, że tak jeszcze poszczypie do końca stycznia. A może dłużej.

- Z obserwacji i prowadzonych badań wynika, że największe mrozy pojawiają się zwykle w lutym - dodaje Ryszard Krasowski. - Wszystko więc może być jeszcze przed nami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska