Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W piątek zabrakło koncentracji. W poniedziałek trzeba ją odnaleźć. We Włocławku decydujący o awansie do finału mecz Anwil - Stelmet

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Kapitan Stelmetu Łukasz Koszarek zaliczył dobry mecz ale jego ekipa   przegrała.  Jak będzie w poniedziałek we Włocławku?
Kapitan Stelmetu Łukasz Koszarek zaliczył dobry mecz ale jego ekipa przegrała. Jak będzie w poniedziałek we Włocławku? Mariusz Kapała
Stelmet Enea BC nie wykorzystał szansy by już w piątkowy wieczór awansować do finału ekstraklasy. Zielonogórzanie przegrali z Anwilem Włocławek 87:88. Dali w ten sposób gościom wyrównać stan pojedynku półfinałowego na 2:2. Straciliśmy przewagę parkietu. W poniedziałek we Włocławku piąty mecz obu zespołów. Początek o godz. 17.45. Transmisja w Polsacie Sport.

Szkoda. Tak jednym słowem można podsumować występ zielonogórzan. Fakt, że w spektakularny sposób doszli rywala w ciągu kilku minut likwidującich 20-punktową przewagę. To prawda, że gdyby im się trochę poszczęściło mogli to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść, ewentualnie doprowadzić do dogrywki. Trzeba jednak zaznaczyć, że można ich naprawdę pochwalić za ostatniej cztery minuty meczu. Wcześniej byli dziwnie usztywnieni, pudłowali z doskonałych sytuacji, tracili piłki, nie grali zespołowo. Do przerwy mieliśmy sześć asyst, przy 16 rywala. Skuteczność rzutów z gry na poziomie 33,3 procent (11 celnych na 33 próby), przy 55,6 proc.(20/36) Anwilu. Działo się to w meczu o taką stawkę! Jak się wydaje od tak utytułowanych zawodników, w tak ważnym spotkaniu można wymagać znacznie większej koncentracji.

Zobacz też wideo: Doping kibiców Stelmetu podczas meczu z Anwilem

Oczywiście czwarta kwarta, a praktycznie jej końcówka sprawiła, że byliśmy bardzo blisko zwycięstwa. To nic, że w tym meczu ani razu nie prowadziliśmy, gdybyśmy wybronili decydującą akcję gości, albo nie pozwolili im doprowadzić do ostatniej, desperackiej akcji zakończonej faulem i osobistymi Ivana Almeidy pewnie przebieg tego meczu nie miałby żadnego znaczenia, bo liczyłby się awans do finału. Jednak nie udało się i wypada żałować, że przez tak długie minut w naszej hali daliśmy się dominować przez rywala. Oczywiście można dyskutować czy sędziowie powinni być tak łaskawi dla Almeidy. Reprezentant Wysp Zielonego Przylądka mający też portugalski paszport nieustannie prowokował naszych, ciągle sygnalizował wyimaginowane faule na nim, ale kiedy padł jak rażony piorunem po wymyślonym przewinieniu bezwzględnie powinien dostać ,,technika”. Nie dostał. Trudno jednak doszukiwać się przyczyn porażki w pobłażliwości arbitrów czy w szaleństwach Alemidy, który poza tym jest świetnym zawodnikiem.

- Początek był w porządku - powiedział trener Stelmetu Enei BC Andrej Urlep - W drugiej kwarcie zabrakło nam koncentracji. Rywale pewien jej fragment wygrali 14:0, my tymczasem byliśmy niecierpliwi w ataku. Rzucaliśmy z nieprzygotowanych pozycji zamiast robić to spokojnie. W ten sposób ich napędzaliśmy. Myślę, że był niesamowity powrót w drugiej połowie. Niestety, nie udało się. Spotkamy się jeszcze raz w poniedziałek. Dzisiaj Anwil w jakiś sposób zasłużył na zwycięstwo rzucając za trzy na poziomie 50 procent. Ale chcemy wygrać tę serię i szykujemy się na poniedziałek.

Trener pytany o końcówkę meczu, kiedy rywal miał kilkanaście sekund czasu, a my nie faulowaliśmy po to żeby do osobistych rywala odebrać piłkę powiedział - Zagraliśmy tak świadomie. Zapytałem zawodników czy idziemy na faul i mamy jeszcze ostatni atak. Odpowiedzieli, że nie i spróbujemy wybronić akcję.

Szkoleniowiec Anwilu Igor Milicić: - Ten mecz znów pokazał, że możemy zagrać bardzo dobrze, a potem bardzo źle. Cieszymy się bardzo, że wygraliśmy choć jedno spotkanie i wracamy do Włocławka. Cały sezon pracowaliśmy na tę przewagę własnego boiska i teraz ją mamy. Jak to się stało, że straciliśmy 20 punktów przewagi? Koszykówka się bardzo zmieniła. Wielka przewaga już nic nie znaczy. Dwie trójki, kontra punkty z faulem i już się wraca do gry.

Łukasz Koszarek: - Gratulacje dla Anwilu. Zasłużyli dzisiaj na zwycięstw. Było tak jak w życiu. Raz ,,góra” da, a raz nie da. Wydaje się, że w pierwszej połowie chcieliśmy wygrać ten mecz na skróty. Tak się jednak nie powinno grać z dobrym zespołem, który jest nad przepaścią. Tu zwycięstwo trzeba wywalczyć i wyszarpać. Zaczęliśmy to robić dopiero w drugiej połowie. Świetną mieliśmy końcówkę, walczyliśmy, ale nie udało się. Cóż, tak w sporcie bywa. Jest piąty mecz i musimy być na niego gotowi.
- Jestem bardzo zadowolony i dumny z naszej ekipy - dodał Kamil Łączyński. - Przez niemal 35 minut realizowaliśmy prawie wszystko co sobie założyliśmy. Była dobra egzekucja w ataku i to co chcieliśmy grać w obronie. Gdzieś to nam w końcówce pękło jak bańka mydlana. Jednak o ile mieliśmy mniej szczęścia w środę tak dzisiaj nam pomogło. Liczę na dobre widowisko w poniedziałkowym piątym meczu i oczywiście nasze zwycięstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska