Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Polkowicach straż miejska rozwozi gazetę

Jan Walczak
- Funkcjonariusze patrzyli, jak człowiek leży na ziemi przez kilkanaście minut i nawet go nie okryli - mówi polkowicznin Leszek Trasul. - Czekali na karetkę.
- Funkcjonariusze patrzyli, jak człowiek leży na ziemi przez kilkanaście minut i nawet go nie okryli - mówi polkowicznin Leszek Trasul. - Czekali na karetkę. fot. Jan Walczak
Leszek Trastuli dostrzegł człowieka leżącego na trawniku przez szybę baru. Był 16 listopada. Jak opowiada, przyjechali strażnicy miejscy.

- Tylko stali i patrzyli - zapewnia

Polkowiczanin wspomina, że tamtego dnia około godz. 7.00 rano zobaczył mężczyznę ułożonego na skwerze przy ul. Wołodyjowskiego. Po około dziesięciu minutach przyjechała straż miejska, a jakieś dwadzieścia minut później pogotowie.

- Do czasu przyjazdu karetki strażnicy nie podjęli działań. On leżał przez prawie pół godziny - mówi barman. - Oni założyli rękawiczki, bo zmarźli i stali. Mogli przykryć człowieka kocem, było zimno. Leżał na gołej ziemi - dodaje. Opowiada, że dopiero ktoś z bloku przyniósł okrycie.

- Klienci baru, w którym pracuję wspominali o tym, że strażnicy podwożą swoje rodziny radiowozem i kolportują "Gazetę Polkowicką" - dodaje polkowiczanin.

Uznali, że bez koca

Czy to możliwe? Poprosiliśmy komendanta straży miejskiej Mirosława Sienkiewicza o komentarz w tych sprawach. - Potwierdzam- mówi. - Interwencji na Wołodyjowskiego rzeczywiście była. Zgłoszenie dostaliśmy o 7.15. Pogotowie odjechało o 7.50.

Komendant zapewnia, że jego ludzie podjęli właściwe decyzje. Zabezpieczyli miejsce do czasu przyjazdu karetki. Starali się dobudzić mężczyznę, ale nie mogli się z nim skomunikować. Był pijany. Strażnicy mieli koc w aucie, ale nie było potrzeby, żeby go użyć.

Znajomi nie, gazeta tak

Jeśli chodzi o wożenie znajomych i rodziny radiowozami przez strażników M. Sienkiewicz zapewnia, że może to być pozorne wrażenie. - Funkcjonariusze jeżdżą razem z pracownikami ośrodka pomocy społecznej i z innymi urzędnikami - wyjaśnia szef straży. - W 99 proc. osoby cywilne to ci, którzy mają prawne upoważnienie do takich przejazdów. Gdyby było inaczej, chcę być o tym poinformowany - podkreśla.

Jeśli chodzi o "Gazetę Polkowicką" komendant potwierdza, że jest rzeczywiście rozwożona radiowozami. Na zlecenie gminy. Odesłał nas do rzecznik urzędu.

- Rozwożenie gazet z pomocą strażników co dwa tygodnie jest tańsze, niż wynajęcie firmy - mówi rzecznik gminy Anna Osadczuk. - Kolportaż odbywa się w ramach patrolowania miasta i gminy - zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska