- Raz przyszedł człowiek ze Szczecina, przenocował i poszedł dalej piechotą.
W zimie w domu przy ul. Spokojnej przebywa nawet 17 osób. Śpią w trzech pokojach na piętrowych łóżkach. Mają do dyspozycji kuchnię, łazienkę z prysznicem oraz wc. Żelazną zasadą jest zakaz picia alkoholu na terenie noclegowni. Osoby bez dachu nad głową mogą tu przyjść o każdej porze dnia i nocy.
Pytamy bywalców schroniska, jak tu trafili. - W życiu się czasem nie układa - opowiada pan Jan, który ma 64 lata i nie może chodzić ze względu na chorobę nóg.
- W moim przypadku to był konflikt rodzinny. Rozstałem się z żoną. Potem zabrali mi pegeerowski lokal. Pracowałem dorywczo, mieszkałem w wynajętych pokojach - opowiada. Kiedy zaczęły dokuczać mu nogi, został bez grosza. Teraz spędza całe dnie w domu przy ul. Spokojnej. - Nigdzie już nie wychodzę.
Jego żona i dzieci mieszkają w okolicy, ale nie odwiedzają go. Wie tylko, że jedna z córek jest teraz w Skandynawii.
W przypadku pana Adama, gdy zmarła jego konkubina, nie miał praw do jej mieszkania, więc pozostał na lodzie. W noclegowni sypia od siedmiu lat z przerwami. Z ośrodka pomocy społecznej dostaje ok. 500 zł ze względu na stan zdrowia.
- Pracowałem jako ochroniarz - wspomina pan Adam. - Z zawodu jestem hydraulikiem. Czasem polecają mnie w okolicy.
Chciałby dostać mieszkanie z zasobów gminy, choć wie, że to nie jest łatwe. Pokazuje kolejną urzędową odpowiedź. - Niektórzy bezdomni dostali taki lokal i wrócili do normalności. Niektórym z nas na tym nie zależy, ale mi tak - dodaje. - Chciałbym mieć dom i wierzę, że mi się uda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?