Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W południe, w środku wsi zabili go za... papierosy

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 36 [email protected]
- Nie rozumiem jak coś takiego może zdarzyć się w biały dzień, w środku wsi - mówi siostra Andrzeja przeglądając wraz z synem stare zdjęcia.
- Nie rozumiem jak coś takiego może zdarzyć się w biały dzień, w środku wsi - mówi siostra Andrzeja przeglądając wraz z synem stare zdjęcia. fot. Dariusz Chajewski
- Najpierw podbiegł do niego ten wysoki - beznamiętnym tonem opowiada znajomy Andrzeja.

. - Jak go kopnął to poleciał kilka metrów i o coś walnął głową. A z sześciu innych go kopało...

W czwartek kondukt pogrzebowy przeszedł przez Zabór. Wszyscy wiedzieli jak to się stało, że 53-letni Andrzej nie żyje. Chociaż chętniej mówili o domniemanych błędach lekarzy niż o wydarzeniach sprzed kilku dni. A wszystko działo się w samo południe, w centrum wsi. Między sklepem i przystankiem...

- Brat wyszedł tylko po drobne zakupy - zaczyna opowiadać pani Stefania.

Chcieli połówkę i papierosy

Świadków jest kilkunastu, kilkudziesięciu. Jak mówi się w Zaborze "cały sklep to widział". Do tego przechodnie i ludzie stojący na przystanku autobusowym. Do Andrzeja podchodzi wysoki chłopak.

- Ten z pałacu - dodaje jeden ze świadków. - Wiecie z tego ośrodka. Razem z kilkoma kumplami uciekli przez okno. Nie pierwszy raz.

Młodzieńcy zażądali, aby Andrzej kupił im pół litra wódki i papierosy. To również nie po raz pierwszy. I tutaj pojawiają się dwie wersje wydarzeń. Według rodziny 53-latek odmówił. I nawet nie dlatego, że nie chciał pomóc spragnionym, ale wśród osób w sklepie rozpoznał pielęgniarkę z ośrodka. Według kilku świadków wziął od młodych pieniądze, ale nie wywiązał się z umowy. Wówczas grupa nastolatków rzuciła się na Andrzeja.

- Najpierw podbiegł do niego ten wysoki - beznamiętnym tonem opowiada znajomy Andrzeja. - Jak go kopnął to poleciał kilka metrów i o coś walnął głową. Z sześciu innych go kopało...

Ktoś zaczął krzyczeć, że trzeba wezwać karetkę...

Pokopali go psychiczni

Gdy pani Stefania zobaczyła brata przyniosło go trzech znajomych. Jeden powiedział tylko, że "pokopali go psychiczni z zamku". Później przyjechała karetka.

- Miał wytrzeszczone oczy, opuchniętą głowę, rzęził - opowiada siostra. Jest przekonana, że brat umierał. I to przez dwa dni. Tymczasem lekarze byli uspokajali, że to połączenie delirium z padaczką... Jak opowiada kobieta w szpitalu nie zrobiono nawet podstawowych badań... Tymczasem miał przecież m.in. pękniętą podstawę czaszki. Rodzina zaklina się, że był trzeźwy. Od pewnego czasu nie zaglądał do kieliszka.

Policjanci mówią o "ujawnieniu" zwłok i przekazaniu sprawy do prokuratury. Prokurator Kazimierz Rubaszewski dodaje, ze sekcja zwłok stwierdziła, że przyczyną śmierci były obrażenia głowy. Mogły powstać w wyniku upadku. Toczy się śledztwo w sprawie pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie pojawia się również wątek ewentualnego błędu lekarzy. Jest też opinia, że Andrzej cierpiał na chorobę alkoholową.

Kłopotów nie było

Sołtys Zaboru przyznaje, że to wstrząsająca historia. Nie mieli większych problemów z dzieciakami z ośrodka, a raczej ośrodków - jeden jest w samym pałacu, a drugi, jak mówi się we wsi, w oficynie.

- Czasem jak to z dzieciakami, jakieś kosze wywrócą, ale nasze przecież robią to samo. - dodaje sołtyska. - Razem prowadzimy program integracyjny, wspólnie organizujemy imprezy.

Nie udało nam się ustalić, z którego z ośrodków wyrwali się "młodzi". Dyrektorka jednego zapewnia, że to nie byli jej podopieczni, dyrektor drugiego nie słyszał o takim zdarzeniu.

- Zdarza się, że wyrwie się jedna, dwie osoby, aby właśnie zdobyć papierosy - dodaje Krzysztof Krzyżanowski, dyrektor Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze. Jednak nie chce mi się wierzyć w relacje o tej większej grupie. Staramy się uczulać naszych sąsiadów, aby nie pośredniczyli w kupowaniu alkoholu, czy tytoniu naszym podopiecznym.

Jak opowiadają w Zaborze mamusia "tego wysokiego" przyjechała po niego i zabrała do domu.

- Ludzie to widzieli - zaklina się jedna z naszych rozmówczyń.
Inna z kobiet mówi, że od niej - "teraz na dniach" - młodzi z pałacu też domagali się kupna papierosów. Gdy odmówiła miała usłyszeć "A chcesz wyglądać jak Andrzej?".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska