Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pożarze straciliśmy dobytek całego życia!

Aleksandra Gajewska-Ruc
Mieszkanie Maciejewskich wymaga gruntownego remontu.
Mieszkanie Maciejewskich wymaga gruntownego remontu. Aleksandra Gajewska-Ruc
Dla rodziny Maciejewskich z Rokitna, ten rok rozpoczął się tragedią.

Wyszłam tylko na chwilę, musiałam zabrać chleb od rodziców, którzy mieszkają kilkaset metrów dalej. Gdy wracałam, już z daleka zobaczyłam kłęby dymu unoszące się ponad dachem naszego domu. Gdy otworzyłam drzwi, dym był tak gęsty, że nic nie było widać. Całe szczęście, że nie weszłam do środka, bo pewnie już bym nie wyszła. Pobiegłam do tylnego wejścia. Tam już buchały płomienie - Agata Maciejewska do dziś jest roztrzęsiona, gdy opowiada o tym tragicznym dniu.

Pożar zaczął się w kotłowni, prawdopodobnie winny był piec oraz instalacja, choć dotychczas działały bez zarzutu. Wezwana straż natychmiast pojawiła się na miejscu. Na szczęście udało im się opanować pożar, a oprócz mieszkania Maciejewskich, ucierpiała tylko klatka schodowa.

- Pięć zastępów gasiło ogień z dwóch stron, bardzo sprawnie im to poszło - mówi ojciec pani Agaty, pan Leon, który razem z żoną Krystyną bardzo wspiera córkę, zięcia i wnuki. - Oni bardzo to przeżywają, wszyscy potrzebują pomocy, nie tylko materialnej - mówi zatroskana Krystyna Szudra.

Maciejewscy od sześciu lat mieszkali w tzw. pałacu - kilkurodzinnym budynku, w którym niegdyś znajdował się folwark. Aby kupić i wyremontować wymarzone mieszkanie, wzięli kredyt. - Jeszcze w lipcu ubiegłego roku malowaliśmy ściany. Przed świętami kupiłam też nowe meble, na które od dawna odkładałam - ze łzami w oczach opowiada pani Agata.

Chętnych do pomocy nie brakuje. Już w dzień pożaru, rodzina dostała od gminy zastępcze mieszkanie w Przytocznej. Przyjaciele i sąsiedzi z Rokitna, a także zupełnie obcy ludzie wciąż przynoszą Maciejewskim ubrania, czy środki czystości. - Jesteśmy wszystkim ogromnie wdzięczni i wzruszeni tym, jak wielką solidarność pokazali mieszkańcy naszej wsi i okolicy. Dziękujemy też opiece społecznej oraz wójtowi, który wziął na siebie wszystkie sprawy organizacyjne, pokierował tą akcją pomocy. Doceniamy to, że mamy zastępcze mieszkanie, jednak trudno nam poczuć się w nim jak u siebie. Człowiek chodzi z kąta w kąt, miejsca sobie nie może znaleźć. Mąż już zabrał się za porządki po pożarze, osusza i czyści ściany - mówi pani Agata.

Zorganizowana też została zbiórka pieniędzy, bo to one przede wszystkim niezbędne są, by małżeństwo i ich dwóch nastoletnich synów mogli wrócić do domu i spróbować zapomnieć o tym, co ich spotkało.

Do tego jednak potrzebna jest pomoc. Rodzinie potrzebne s ą materiały budowlane i pomoc w pracach remontowych, a także meble i sprzęt AGD. - Każda pomoc będzie dla nas bardzo cenna. Choć spotkało nas coś okropnego, wierzymy, że uda nam się odzyskać to, co straciliśmy. Jestem też wdzięczna losowi za to, że w pożarze nikt nie ucierpiał, że dzieci były w szkole. Całe szczęście, że ogień nie wybuchł w nocy. Moglibyśmy się zaczadzić, a pożar z pewnością rozprzestrzeniłby się na cały budynek - pani Agacie głos drży na samą myśl o takim scenariuszu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska