Żydowska szkoła powstała na początku XIX w. Działała przez około sto lat. Pszczew był wtedy miastem i nazywał się Betsche, a kilkanaście procent jego mieszkańców stanowili Żydzi.
- Pod płaszczykiem szkoły, zwanej po hebrajsku jesziwa, działała akademia złodziei. Jej najbardziej znani absolwenci napadali na banki, grabili dwory i domy przemysłowców. Ci mniej zdolni parali się pospolitymi rabunkami i kradzieżami kieszonkowymi - opowiada leśnik Jarosław Szałata, który interesuje się historią Pszczewa i zgromadził sporo informacji o miejscowej akademii szubrawców.
Razem z J. Szałata przeglądamy zebrane przez niego materiały. Kopalnią wiedzy na temat działalności pszczewskich złodziei jest Dziennik Urzędowy Poznańskiej Rejenci Królewskiej - urzędowe pismo wydawane w językach polskim i niemieckim.
Bohaterami rubryk ,,List gończy'' i Spis niektórych zbrodniarzy'' często byli miejscowi włamywacze i rabusie. Np. Daniel Simon znany jako Dawid Pinkus. Albo Abraham Danciger, który zasłynął zuchwałym napadem na kasę grafa Kalckreutha.
Dziennik podaje rysopis przestępcy: ,,...zęby zdrowe, twarz podługowata, cery zdrowej, bardzo poddaje się pijaństwu''.
- Pszczew miał fatalną opinię w tamtych czasach. Pruska prasa donosiła ze zgrozą, że nawet stróż miejski paradował w kradziony kożuchu - mówi leśnik-regionalista.
Kuli konie w drugą stronę
Szkoła istniała przy obecnej ul. Międzychodzkiej na północnych rogatkach Pszczewa. Teraz nie ma po niej nawet śladu.
- Ponoć była połączona z tartakiem podziemnym tunelem ewakuacyjnym, który wydrążono na wypadek nalotu policji. Żydowska młodzież zaczynała naukę od prostych kradzieży kieszonkowych. Potem uczyli się operować wytrychem, a najlepsi poznawali tajniki rozpruwania i otwierania kas pancernych - mówi J. Szałata.
W programie akademii były także oszustwa finansowe i rozmaite sztuczki przydatne w przestępczym procederze. Jedną z nich było opatentowane przez pszczewiaków podkuwanie kopyt wierzchowców w odwrotną stronę, dzięki czemu podczas konnej ucieczki z miejsca napadu łatwo mogli zmylić pogoń.
W akademii wyrabiano wytrychy i inne narzędzia ułatwiające włamania. Jak wspomina w swoich pamiętnikach nieżyjący już Franciszek Golz, wyrabiane tam złodziejskie przyrządy były eksportowane nawet do Ameryki Łacińskiej!
Skarb czeka na odkrywcę
Jarmarcznym złodziejem był Selig Lewi. Wg rysopisu w Dzienniku: ,,około 24 lat, włosy płowe, kędzierzawe, twarz uśmiechliwa''. Terminował w bandzie Mausche Lesba nazywanego Czarnym, a po jej rozbiciu salwował się ucieczką na Górny Śląsk.
Jednym z najbardziej znanych absolwentów pszczewskiej akademii był Mozes Berhardt, zięć znanego pszczewskiego złodzieja Natana Stahla o przydomku Długi Jokuf. Wsławił się napadami na kasy miejskie w Barwald i Neustadt. Zagrożony aresztowaniem wyrobił sobie w Międzyrzeczu (ówczesna nawa Meseritz) paszport i rozpłynął się jak kamfora.
Historyk z Międzychodu Artur Paczesny przypomina ostatni wyczyn pszczewskich włamywaczy i związaną z nim legendę o ukrytym gdzieś skarbie złotych monet, które zrabowali podczas głośnego napadu na jeden z berlińskich banków w 1930 r. Do dziś ich nie odnaleziono.
- Franciszek Golz pisze w swych pamiętnikach, że policja natrafiła na ślad jednego z członków bandy. Przeszukali nawet jego dom w Pszczewie, ale złota nie odnaleziono. Ponoć
w trakcie rewizji sprytny włamywacz ukrył je pod gotującymi się ziemniakami - mówi A. Paczesny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?