Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W sądzie giną dokumenty! W Żarach zaginął akt oskarżenia wraz z dodatkowymi dokumentami

Janczo Todorow 0 68 363 44 99 [email protected]
- To niepojęte, że w sądzie giną dokumenty - mówi Jan Karpiński.
- To niepojęte, że w sądzie giną dokumenty - mówi Jan Karpiński. fot. Janczo Todorow
W październiku ubiegłego roku Jan Karpiński złożył w sądzie prywatny akt oskarżenia. Proces do dziś się nie rozpoczął, bo teczka wyparowała. Prokuratura umorzyła sprawę, Czytelnik podejrzewa, że to nie przypadek.

W sierpniu ubiegłego roku w podżarskich Biedrzychowicach doszło do zajścia z udziałem syna Karpińskiego oraz mieszkańca wioski. Wezwano policję, potem powiadomiono prokuraturę. W połowie września prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania. Wtedy J. Karpiński postanowił złożyć prywatny akt oskarżenia, gdyż jak utrzymuje, jego syn został uderzony w twarz.

W sądzie zostawił akt oskarżenia oraz dołączył do niego wniosek o zwolnienie z kosztów sądowych oraz zaświadczenie ze szkoły, do której uczęszcza syn. Na kopii aktu oskarżenia widnieje stempel pokwitowania z datą 13 października 2008. Nasz Czytelnik czekał na wezwanie i rozpoczęcie procesu. Nie nadchodziła jednak żadna wiadomość. Kiedy stracił cierpliwość, udał się do sądu, żeby sprawdzić co się stało. Jakie było jego zdumienie, kiedy w kwietniu tego roku dowiedział się, że jego aktu oskarżenia nie ma w sądzie.

Dwie pieczątki

- W biurze podawczym mi poradzono, żebym szukał dokumentów w sądzie grodzkim - opowiada J. Karpiński. - Niestety, tam nic nie znalazłem. Wtedy byłem zmuszony po raz drugi złożyć akt i teraz na kopii mam dwa pokwitowania - z 13 października 2008 oraz z 22 kwietnia tego roku. Do dziś nie ma żadnego zawiadomienia, nie wiadomo, kiedy rozpocznie się proces. Moim zdaniem, zaginięcie dokumentów nie jest przypadkowe, pewnie ktoś chce ukręcić sprawę. Dlatego złożyłem zawiadomienie do prokuratury o zaginięcie dokumentów w sądzie.

- To są absurdalne twierdzenia, że akta zaginęły, bo ktoś chce ukręcić sprawę - zapewnia Włodzimierz Dyzert, prezes żarskiego sądu. - Pracownicy nawet nie znają tego pana. Takie przypadki, kiedy giną dokumenty w sądzie, zdarzają się bardzo rzadko. Rozmawiałem ze swoimi pracownikami, także prokuratura ich przesłuchiwała. Pracownik z sądu rejonowego twierdzi, że przekazał akt do sądu grodzkiego. Tam jednak nie potwierdzają tego i zapewniają, że dokumentu nie ma.

Nie mają na to czasu

Prezes Dyzert tłumaczy, że do sądu wpływa kilka tysięcy spraw i pracownicy nie są w stanie pokwitować każdego dokumentu podczas przekazywania do poszczególnych wydziałów. - Byłaby to dodatkowa sprawa, wszędzie w sądach obowiązuje ten sam system, dokumenty przekazuje się bez pokwitowania - zapewnia prezes sądu.

Kilka dni temu żarska prokuratura rejonowa umorzyła postępowanie w sprawie zaginięcia aktu oskarżenia. - To jest skandal, w poważnej instytucji giną dokumenty i nie ma sprawy? - denerwuje się J. Karpiński. - Złożę teraz skargę do ministra sprawiedliwości, niech on wyjaśni gdzie podziały się moje dokumenty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska