Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W siatkówce liderzy za silni: wyniki lubuskich zespołów (zdjęcia)

(rg, lada, szyly, asz)
Piłkę przyjmuje Dominik Sroga, asekurowany przez Mariusza Szulikowskiego i libero Orła Marcina Wanata. Międzyrzeczanie po dramatycznym meczu wygrali 3:2 z wiceliderami ,,drugiego frontu'' ze Szczecina.
Piłkę przyjmuje Dominik Sroga, asekurowany przez Mariusza Szulikowskiego i libero Orła Marcina Wanata. Międzyrzeczanie po dramatycznym meczu wygrali 3:2 z wiceliderami ,,drugiego frontu'' ze Szczecina. Dariusz Brożek
Tylko Orzeł Międzyrzecz i kobieca drużyna Zawiszy Sulechów zwyciężyły w swoich meczach drugiej ligi. Dodajmy, że nasze panie grają od początku sezonu jak natchnione. Reszta zupełnie zawiodła.

Siatkarze międzyrzeckiego Orła powstrzymali Morze Szczecin

KRISPOL WRZEŚNIA - OLIMPIA SULĘCIN 3:0 (25:20, 25:19, 25:23)
OLIMPIA: Kwaśniak, Walęciej, Sławiak, Kaptur, Baran, Misterski, Pabich (libero) oraz Romańczuk, Turek, Cacek i Troska.

W pierwszym secie Olimpia trzymała się do remisu 16:16. Potem górę wzięła ogromna siła ognia gospodarzy. Przyjmujący Krispolu nie mieli problemów z odbiorem serwisów sulęcinian, rozgrywający miejscowych Piotr Skrok wystawiał najczęściej na pojedynczy blok, a jego partnerzy kończyli akcje potężnymi zbiciami. - Atakowali z taką siłą, że nie mieliśmy czego zbierać w obronie - przyznał trener naszej drużyny Łukasz Chajec.

Druga odsłona była podobna do końcówki pierwszej. Nie pomogły liczne zmiany w Olimpii, bo techniczne zagrywki Skroka i bomby doświadczonego Marcina Iglewskiego siały spustoszenie w defensywie przyjezdnych. W trzeciej partii role niespodziewanie się odwróciły. Tym razem do goście zaskoczyli przeciwników flotami z pola serwisowego i objęli wysokie prowadzenie 9:1. Wrześnianie nie chcieli jednak rozgrywać czwartego seta.

Zaczęli mozolnie odrabiać straty, by w końcu doprowadzić do remisu 20:20. A kiedy już ,,poczuli krew'', byli trudni do zatrzymania. W końcówce wszystkie piłki po ich stronie siatki wędrowały do Iglewskiego. Ten nie pomylił się ani razu i po 80 minutach gry zapewnił swojej drużynie wygraną do zera.

ORZEŁ MIĘDZYRZECZ - MORZE BAŁTYK SZCZECIN 3:2 (40:38, 20:25, 25:22, 19:25, 15:13)
ORZEŁ: Haładus, Szulikowski, Malinowski, Kaczorek, Sroga, Szala, Wanat (libero) oraz Barański, Olejniczak i Czyż.

To był niezwykły mecz, trwający aż dwie godziny i 22 minuty. W pierwszej partii lepsi we wszystkich elementach gry międzyrzeczanie prowadzili już 22:17, lecz roztrwonili całą przewagę i doprowadzili do rozgrywki na przewagi. W tej goście mieli pięć, a gospodarze dziewięć setboli. Po 44 minutach walki zabawę zakończył... szczecinianin Daniel Zabłocki, atakując w aut.

Potem zespoły grały w kratkę. Parzyste odsłony łatwo wygrywali ostro bijący z zagrywek przyjezdni, zaś kolejną nieparzystą - miejscowi. Po stronie Morza Bałtyku pierwszoplanową postacią był ich grający trener, rozgrywający Michał Doliński, zaś w Orle wyróżniali się: przyjmujący Marcin Szulikowski, środkowy Jakub Malinowski, rozgrywający Piotr Haładus i zaledwie 18-letni libero Marcin Wanat.

Tie break zaczął się od przewagi szczecinian 6:2. Dalej nie uciekli, bo ciężar gry po stronie międzyrzeczan wzięli na swe barki 35-letni Andrzej Barański i Szulikowski. Na tyle dobrze serwowali, przyjmowali oraz atakowali ze skrzydeł, że od rezultatu 9:10 poprowadzili swój zespół do nieoczekiwanej, lecz bardzo wartościowej i radosnej wygranej do 13.

AZS UAM POZNAŃ - AZS UZ ZIELONA GÓRA 3:1 (25:14, 19:25, 25:19, 25:15)
AZS UZ: Sowiński, Baumgarten, Bitner, Gałka, Mariaskin, Przyborowski, Zasowski (libero) oraz Kaczurowski, Januszewski, Kępski, Kaźmierczak.

Akademików z Poznania i Zielonej Góry sporo dzieli w tabeli i pod względem umiejętności. Cóż, w sobotę nasi musieli schylić czoła przed wyżej notowanymi gospodarzami. Ale to nie był jednostronny mecz i rywale solidnie się napracowali.

Ekipa Tomasza Palucha wciąż jest na dorobku. Młody zespół cały czas się uczy i dociera. - To ich pierwszy wspólny sezon. Każdy pojedynek traktują jako naukę, zdobywają doświadczenie. Ale widać duży potencjał i myślę, że możemy wygrywać z silnymi zespołami - ocenił szkoleniowiec. - Brakuje nam równej, wysokiej formy. Zaliczamy dobry mecz, zwyciężamy w secie, by za chwilę głupio przegrać po prostych błędach.

Pojedynek w Poznaniu potwierdził słowa szkoleniowca. Gdyby w trzeciej partii udało się opanować emocje i spokojnie zagrać swoje, to kto wie. Nasi mogli wyjść na prowadzenie i postawić przeciwników pod ścianą. Jeszcze się nie udało. - Zbyt szybko chcemy zakończyć. Nie trafiamy w boisko albo zatrzymuje nas pojedynczy blok - ocenił Paluch. - To się będzie zmieniało. Myślę, że o zwycięstwo pokusimy się już w następnym spotkaniu.

MKS KALISZ - WKS SOBIESKI ARENA ŻAGAŃ 3:2 (23:25, 25:16, 25:12, 16:25, 15:8)
Sobieski Arena: Świerzewski, Grześkowiak, Tobys, Janusz, Sajdak, Lis, Baumgarten oraz Milczarek, Śląski, Matuszewski, Azarko i Rutkowski.

Sobieski Arena Żagań doznał kolejnej porażki w tym sezonie. Buńczuczne zapowiedzi walki o awans kompletnie nie przekładają się na wyniki. Już teraz, po sześciu kolejkach, Sobieski wylądował dopiero na siódmym miejscu w tabeli i jeśli tak dalej pójdzie, to trzeba będzie martwić się o zachowanie drugoligowego statusu.

W Kaliszu żaganianie zaczęli całkiem nieźle od wygranego seta. Potem było tragicznie - przegrane do 16 i do 12 nie wystawiają dobrego świadectwa zespołowi. Determinacji starczyło jeszcze na urwanie jednej partii, ale już w tie-breaku lepsi byli gospodarze. Mieli co prawda dużo szczęścia, wybronili sporo piłek, ale to nie tłumaczy Sobieskiego. Kiedy drużyna w końcu zacznie wygrywać seriami?
Trener Adrian Milczarek ma jednak pogodę ducha.

- Cieszymy się z tego jednego punktu. Wpadliśmy w dołek, ale te sety, które wygraliśmy, były na naprawdę niezłym poziomie - mówi. - Mamy tak duży potencjał w zespole, że wierzę, iż w końcu ta gra zacznie nam się kleić i pójdzie w odpowiednim kierunku.

JOKER ŚWIECIE - ZAWISZA SULECHÓW 1:3 (25:23, 22:25, 13:25, 16:25)
ZAWISZA: Wodorowska, Lubera, Wojdyło, Gwiżdż, Szymon, Butt-Hussaim, Dołżańska (libero) oraz Owczynnikowa, Chojnacka, Kotarska.

Trwa dobra passa Zawiszy. Tym razem w meczu wyjazdowym pokonał 3:1 Joker Świecie i obecnie zajmuje drugie miejsce w tabeli. To kolejny sukces. Do tej pory zawodniczki z Sulechowa nie przegrały żadnego meczu. Co więcej, aż do wczoraj nie stracił w rozegranych spotkaniach ani seta. Trener Marek Mierzwiński przed meczem miał pewne obawy, jak się okazało niepotrzebnie.

- Świecie jest wymagającym przeciwnikiem. Wystarczy moment nieuwagi i losy spotkania mogły się odwrócić. Tak było w pierwszym secie, kiedy zepsuliśmy trzy zagrywki pod rząd i skończyło się kiepsko. Jestem jednak bardzo zadowolony z postawy dziewczyn. Po porażce w pierwszej partii podniosły się i z każdą kolejną było tylko lepiej - ocenił Mierzwiński.

Co jest przepisem na sukces? W przypadku Zawiszy na pewno zgrany zespół. - Myślę, że stres z nas zszedł po drugim secie. Dziewczyny zagrały super. Ich postawa to bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Czeka nas jeszcze parę meczy i mamy nadzieję, że uda się osiągnąć to, co założyliśmy sobie na początku sezonu - skończył trener sulechowianek.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska