Wójt Adam Cukier chciał wprowadzić "pieluchowe" już w lipcu. Ale były problemy proceduralne i finansowe. Teraz już wszystko jest na dobrej drodze: w budżecie na przyszły rok radni przeznaczyli ok. 80 do 90 tys. zł, bo tyle orientacyjnie wyniosą koszty tego przedsięwzięcia.
Orientacyjnie - bo choć dziś w gminie jest 150 dzieci w wieku do dwóch lat, to przecież nie wiadomo, czy pieluchowe nie zachęci młodych mam do rodzenia kolejnych maluchów. - I dobrze, bo choć w gminie ludzi więcej się rodzi niż umiera, to przecież dzieci nigdy za dużo - cieszy się Cukier.
Pani Edyta Szukalska z Chobienic jest młodą mamą z trójką synków. Najmłodszy ma roczek. Załapał się więc nie tylko na 1.000 zł "becikowego", które uchwalił poprzedni rząd, ale teraz jeszcze będzie dostawał przez rok "pieluchowe". Pani Edyta cieszy się z tej wiadomości. I nawet chciałaby mieć jeszcze jedno dziecko. - Ale musiałaby być... dziewczynka - śmieje się mama.
.
Mleko i pieluchy - to lwia część jej wydatków na potomstwo. Chłopcy wypijają ok. 2,5 litra mleka dziennie, co kosztuje 6 zł na dzień. Jeśli pomnożyć to razy 30, już wychodzi 180 zł miesięcznie. Paczka pampersów to koszt 50 zł. Tak więc pomoc gminy będzie całkiem poważnym wsparciem dla domowego budżetu. - To bardzo miłe, chociaż takie pieniądze nie mogą być jedynym powodem, dla którego kobiety decydują się na dziecko - zauważa pani Edyta. - Dzieci przecież trzeba utrzymywać do pełnoletności i poświęcać im dużo czasu. Pieniądze to nie wszystko.
Dyrektor zespołu szkół w Chobienicach Sylwester Tomys zwraca uwagę, że w gminie nigdy nie było niżu demograficznego. - Chociaż od trzech zaczął się spadek liczby dzieci, co częściowo pewnie wynika z emigracji, głównie do Anglii - mówi. - I co ciekawe, coraz więcej jest rodzin z dwójką, trójką a nawet większą liczbą dzieci. Widać, że sytuacja materialna rodzin się poprawia.
Sytuacja zresztą zupełnie inaczej wygląda w różnych wsiach. Np. w 1999 r. we wszystkich miejscowościach gminy przyrost był dodatni, podczas gdy w Grójcu Małym (liczącym kilkuset mieszkańców) urodziło się... zero dzieci. - Niektórzy wtedy żartowali, że był "suchy rok" i się nie przyjęło - śmieje się dyrektor.
Tomys zwraca uwagę, że wyż demograficzny może zatrzymać emigracja. - Z terenu naszej szkoły obejmującej cztery wsie wyemigrowało 50 osób, a jeśli np. tata jest w Anglii a mama w Polsce, to na dzieci raczej się nie zdecydują - mówi. - Samo pieluchowe sprawy nie załatwi. Potrzebna jest systemowa polityka pro-rodzinna, jak choćby większy nacisk na przedszkola.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?