Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W ślady siostry

LESZEK KALINOWSKI
Katarzyna Kubaś marzy, by swoją Boruję zamienić na Gubin i Guben. W pierwszym mieście chce mieszkać, w drugim się uczyć.

Kasia na razie nie wie, czy dostanie się do Europaschule im. Marii i Piotra Curie w Guben.
- Najpierw przez pół godziny pisałam test z niemieckiego, potem z przez kolejnych trzydzieści minut z matematyki - opowiadała tuż po piątkowym egzaminie. - Zadania nie były zbyt trudne. Ale jak każdy trochę się denerwowałam.
Z matematyki - równania, ułamki itp. Z niemieckiego - tekst o chłopaku i pytania: gdzie on się znajduje na początku opowiadania, a gdzie na końcu, jaki sport uprawia? Potem w trzech zdaniach trzeba było streścić opowiadanie. I w końcu napisać wypracowanie składające się z 10 zdań.

W ślady siostry

- Była też rozmowa kwalifikacyjna. Mnie pytali, jakie przedmioty najbardziej lubię i co robię w czasie wolnym- zdradza Kasia, która po podliczeniu wszystkich punktów znalazła się na... 26 miejscu. - Teraz jeszcze podliczą oceny ze świadectwa z ukończenia II klasy gimnazjum. I mam nadzieję, że się dostanę. Poza tym mówili, że oprócz 25 przyjmą jeszcze dodatkowo kilka osób.
Dobrej myśli jest też jej siostra - Patrycja, która w Europaschule uczy się już drugi rok. Razem z innymi kolegami i koleżankami z Polski pomagali przy egzaminie. Rejestrowali kandydatów, byli w komisji, by czasem przetłumaczyć zdającym polecenia, przygotowywali kanapki, kawę, herbatę.
- Wiemy, co oni teraz czują, przecież my sami niedawno to samo przeżywaliśmy - mówi Dalila Kawicka z Nowogrodu Bobrzańskiego.
Kandydaci wypytywali ich, jak tu jest? Czy się nie tęskni? Dalila mieszka na stancji w Guben, naprzeciw szkoły, ale większość Polaków w internacie lub wynajmuje pokoje w Gubinie.
- Pierwszy rok nie jest ciężki. Bo wszyscy Polacy tworzą jedną klasę. Chodzi o to, by podszlifować język - mówi Patrycja Kubaś. - W drugim roku wybieramy przedmioty, które nas interesują i ich się uczymy, a nie wszystkiego jak w Polsce.

Niemcy uczą rosyjskiego

- Do szkoły idziemy już w sierpniu, ale za to w październiku mamy dwa tygodnie ferii, potem inne wolne i wychodzi, że tyle samo odpoczywamy co uczniowie w kraju - dodaje Sylwana Mirosławska z Nowogrodu Bobrz.
- W piątki kończymy wcześniej, a tak mamy po osiem-dziewięć lekcji. Zaczynamy o 7.00, więc z internatu wychodzimy o 6.15. Przechodzimy przez granicę i o 6.30 mamy autobus podmiejski do szkoły - opowiada Krystian Preuss z Nowej Soli.
Polacy nie mają problemów z nauką. W ub. roku najlepszą uczennicą szkoły była właśnie Polka. Niemcy nie ściągają i dużą uwagę zwracają na frekwencję.
- Nie można przynosić zwolnień od rodziców, tylko od lekarza. I to nauczyciele decydują, czy zwolnić czy nie - podkreśla S. Mirosławska, która jak wszyscy Polacy ma tu także lekcje z polskiego i historii Polski. Oprócz tego uczy się angielskiego. I rosyjskiego - od podstaw.
Ile wydają miesięcznie? 200 zł na internat w Gubinie, 15 euro na bilet miesięczny plus inne osobiste wydatki. Nie zawsze na weekend jeżdżą do domu. Czasem spędzają go w Gubinie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska