Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W "Teatrze Zza boru", wiejskim i amatorskim, powstaje prawdziwa sztuka i dzieją się teatralne cuda

Grażyna Zwolińska 0 68 324 88 44 [email protected]
fot. Paweł Janczaruk
Spotkały się w zapadłej wsi, w pałacu. Siódemka kobiet, większość po przejściach - tak zaczyna się sztuka Iredyńskiego. Spotkały się we wsi, nie całkiem zapadłej. Siódemka kobiet, większość po przejściach - tak zaczęła się praca nad sztuką Iredyńskiego.

W dniu premiery świetlica wiejska w Zaborze zamieniła się, jakby to pretensjonalnie nie brzmiało, w świątynię sztuki. W takiej świątyni brylują zwykle mieszczuchy z artystycznymi ambicjami.

W tej brylowali mieszkańcy Zaboru, Czarnej, Łazu, Tarnawy, Przytoku itd. Przybywając aż tak licznie na premierę "Dziewczynek" udowodnili, że nieprawdą jest, że wiejski amatorski teatr to zawsze prosta rozrywka dla prostych ludzi. Pokazali też, że nie są gorsi od klasycznej teatralnej publiczności. I to jest największe zwycięstwo Jana Andrzeja Fręsia i jego zespołu.

Mężczyzn brak

Kiedy teatrolog i organizator życia teatralnego Jan A. Fręś opuścił Śląsk i sprowadził się latem 2007 r. do Zaboru, nie planował, że wystawi tu dwie, jakże trudne, sztuki: "Pokojówki" Jeana Geneta i "Dziewczynki" Ireneusza Iredyńskiego. Los zrządził, że spotkał grupkę kobiet z teatralną żyłką. I tak powstał "Teatr Zza boru".

Na początek były to trzy miejscowe panie, które odważyły się wyjść na scenę i zagrać przed rodziną, znajomymi, mieszkańcami okolicznych wsi, wójtem i proboszczem. Rolniczka Danuta Rosińska z Tarnawy zamieniła się w pokojówkę Solange, rodzinna kuratorka sądowa Irena Karkosz z Zaboru w pokojówkę Claire i właścicielka gospodarstwa agroturystycznego w Czarnej Jolanta Jarmoch w Jaśnie Panią. Dołączyła do nich Dagmara Łanucha-Fręś w niemej roli manekina.

Na premierze szpilki nie dało się wetknąć. Sukces. Niecały rok później premiera "Dziewczynek". W liczniejszej, ale wciąż kobiecej obsadzie, bo znaleźć mężczyznę, który odważyłby się zagrać, to marzenie ściętej głowy.
- Na razie - mówi reżyser Fręś.

Siódemka przy stole

W "Dziewczynkach" Justyna (Irena Karkosz) zaprasza na weekend do pałacu pięć kobiet. Postanawiają założyć klub pań, połączonych ideą, że kiedyś kobiety obejmą władzę nad światem, bo "tylko kobieta uczyni życie znośnym i łagodnym". Dalszy przebieg wypadków jest tego założenia absolutnym zaprzeczeniem.

Spotykają się przy stole. Siedzi przy nim Zofia (Danuta Rosińska), pochodząca ze wsi socjolog, która bardzo chce być " z miasta". Obok Irena (Dagmara Łanucha-Fręś), podstarzała sfrustrowana aktorka, której dyrektor teatru nie chce obsadzać w spektaklach. Jest też Ewa, lekarz anestezjolog (Agnieszka Pankiewicz -Woźniak, rodzinna kuratorka sądowa z Zielonej Góry).

Ewa jest kochanką Justyny. Ich związek jest jednak w kryzysie z powodu zaproszonej też do stołu młodziutkiej Kajki, wyrzuconej ze szkoły za ćpanie (Maja Jabłońska z Droszkowa, prywatnie całkiem porządna maturzystka). Nie może w takim towarzystwie zabraknąć ostrej feministki Anny, reporterki, chwilowo bez zajęcia, która od razu chce tworzyć feministyczne struktury (Marta Pohrebny, winiarka z Łazu).
Do grupy kobiet dołącza nieproszony gość, Bożena, docent od "ukulturalniania kultury". Osobowość silna, ale prosta. Wciela się w tę postać Jolanta Jarmoch z Czarnej.

Splot okoliczności powoduje, że dziewczynki (tak o sobie mówią zebrane panie) decydują się na morderstwo. Ginie Justyna, która zaprosiła je do pałacu. Przy okazji widzowie mogą obserwować piękne studium walki o władzę, zwycięstwa nielojalności i ułudy demokratycznych wyborów. Świetny tekst Iredyńskiego w wykonaniu aktorek amatorek błyszczy.

Miejsce dla suflera

Długi stół, przy którym rozgrywa się akcja, stoi na środku sali. Widzowie wokół na ławeczkach gimnastycznych, krzesłach, stołach. Powszechna mobilizacja dotycząca zbierania poduszek i materaców powiodła się, więc siedzi im się wygodnie.

- Mieliśmy dwa wyjścia, albo stół na scenie i wszystkie panie z jego jednej strony, czyli "ostatnia wieczerza", albo stół na środku sali, a wtedy problemem staje się widownia i akustyka - tłumaczy Jan A. Fręś.

Był też problem suflera. Skąd w takiej sytuacji miał podrzucać tekst? Spod stołu? W końcu suflerka Celina Diaczuk z Zaboru, prywatnie pracownik administracji biurowej, zasiadła z widzami.

Przed spektaklem nad aktorkami czuwała sołtys Zaboru Mariola Rabulińska, kibicująca teatrowi od samego początku. Makijażem zajęła się kosmetyczka Aneta Jabłońska z Droszkowa.

- W teatrze amatorskim problemem jest stworzenie postaci wiarygodnych dla widza - podkreśla reżyser. - Obsadę więc robiłem już w trakcie adaptacji tekstu Iredyńskiego. Wiedziałem, jakie słowa mogę włożyć w usta konkretnej pani, bo w pewnym stopniu będą jej bliskie. Wymyśliliśmy, że zaczniemy od dość banalnych sytuacji i będziemy dawkować je, aż ta dość konwencjonalna gra wstępna doprowadzi do prawdziwego orgazmu.

I doprowadziła.

Bankiet z szampanem

- Świetnie grały! - oceniają Jadwiga Konaszyk i Elżbieta Cholewińska z Tarnawy oraz Kazimiera Podolak z Zaboru.

- Jestem w szoku! Pozytywnym - mówi Paweł Talarek z Warszawy, który na spektakl przyszedł ze swoją dziewczyną Anią.

- Już podczas prób byłem zaszokowany, że tak dobrze im idzie - opowiada Zbigniew Rechul, który wcześniejsze "Pokojówki" obejrzał jako widz, a w "Dziewczynkach" odważył się na bycie statystą, pod warunkiem, że niczego nie będzie musiał mówić.
Na statystowanie dali się też namówić Bartłomiej Rosiński i Tadeusz Karkosz.
Z Milska chciało się przyjechać na spektakl Marii Światlak i Cecylii Musiał. Nie żałują. Aż z Lutola Suchego koło Trzciela wybrała się na premierę Hanna Szymczak, pełna podziwu dla swojej przyjaciółki, grającej zamordowaną Justynę.

Potem, kto chciał, mógł spotkać się z reżyserem i aktorami na bankiecie, gdzie pito szampan i jedzono ciasta, żadne tam ze sklepu, lecz upieczone przez panie z rady sołeckiej.

- To świetnie, że coś takiego się u nas dzieje - cieszyła się sołtys Zaboru. Podobnie myślą władze gminy i starają się teatrowi pomagać.

Jedynym zmartwienie reżysera jest to, że właściwie nie ma w bliższej i dalszej okolicy wiejskiego teatru o podobnym charakterze. Nie ma więc z kim wymieniać doświadczeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska