Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W walce z rakiem piersi pomaga mi miłość

oprac. (tami)
Rak piersi to nie wyrok. Trzeba mieć nastawienie do walki
Rak piersi to nie wyrok. Trzeba mieć nastawienie do walki
Już od 12 lat jestem niepełnosprawna. Wiadomość a raczej diagnoza lekarska - rak złośliwy a w następstwie amputacja piersi spadła na mnie jak grom z jasnego nieba - pisze Bróska. To kolejny z listów przysłanych na nasz konkurs "Jak wygrałem z rakiem".

Była to gorzka i bolesna świadomość. Przecież ja mam dopiero 42 lata, dlaczego właśnie ja? - Pytałam Boga i siebie. Cóż warta jest kobieta bez piersi, które są jej walorem, zaletą a wręcz symbolem kobiecości?

Tydzień po operacji odwiedziła mnie koleżanka, która widząc moje załamanie uświadomiła mi, że w życiu najważniejsze jest dobro, pozytywne nastawienie do życia oraz przyjmowanie z godnością ciosów od losu. Kiedy teraz sięgam pamięcią wstecz to zauważam, że przez to 12 lat przeszłam w swoim życiu różne etapy i sposoby własnej rehabilitacji .

Pierwszym z nich było samozaparcie i walka. Czułam, że mam niesamowitą siłę, mówiłam sobie i wszystkim wokół: Ja chcę , ja muszę, ja będę żyła. W pierwszą niedzielę po wyjściu ze szpitala postanowiłam, że będę stała całą mszę św. - Było to moje pierwsze fizyczne wyzwanie a w trzy miesiące po operacji złapałam za łopatę i przekopałam kawał ogródka, co było moim drugim wyzwaniem fizycznym. Więcej się nie forsowałam, bo lekarz na mnie nakrzyczał, ale udowodniłam sobie samej, że jestem silna.

W pół roku po operacji kupiłam sobie wymarzone choć stare auto. Około roku po operacji zdecydowałam się wziąć udział w Ogólnopolskim Spływie Kajakowym na Mazaurach. Pod warunkiem, iż sama będę kierowcą. I tak jako jedyna kobieta - kierowca w naszej gorzowskiej ekipie po raz kolejny udowodniłam sobie, że mam siłę woli. To było moje kolejne fizyczne wyzwanie. Dodatkową satysfakcję sprawił mi fakt, że moimi pasażerami było trzech facetów. Wcześniej jako zdrowa osoba też jeździłam na spływy kajakowe. Co roku jeżdżę do Częstochowy na Ogólnopolską Pielgrzymkę Amazonek - chcę i muszę tak sobie postanowiłam, to jest takie moje ładowanie akumulatorów.

Kolejnym etapem rehabilitacji (i chyba najważniejszym) jest miłość. Trzy lata po amputacji na jednej ze spartakiad sportowych poznałam swojego męża. Zostałam zaproszona na tańce i przetańczyliśmy wspólnie całą noc - ten taniec trwa do dziś! W mojej własnej drodze do poprawy oraz wzmocnienia sprawności psychicznej i fizycznej największą rolę odgrywa miłość, wiara i ogromna siła woli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska