Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Żaganiu odbyła się premiera filmu "My czterej pancerni"

Aleksandra Łuczyńska 0 68 363 44 60 [email protected]
Marek Łazarz i Andrzej Słodkowski opowiadali miłośnikom serialu "Czterej pancerni i pies” o kulisach powstawania kultowej produkcji.
Marek Łazarz i Andrzej Słodkowski opowiadali miłośnikom serialu "Czterej pancerni i pies” o kulisach powstawania kultowej produkcji. fot. Aleksandra Łuczyńska
- To wspaniałe miejsce do robienia filmów. Może nie ściągniemy do Żagania od razu Spielberga, ale na pewno będziemy promować miasto wśród znanych filmowców - wyznał w sobotę dokumentalista Andrzej Słodkowski, twórca dokumentu pt. "My czterej pancerni".

W sobotę w sali Inter Pałacu Książęcego Andrzej Słodkowski zaprezentował swój najnowszy dokument zatytułowany "My czterej pancerni". O tym, jak wiele Żagań ma wspólnego z kultowym już serialem "Czterej pancerni i pies" reżyser dowiedział się przypadkiem. - Przyjechałem po 15 latach nieobecności do Polski i zacząłem na nowo odkrywać ten kraj. Zamieszkałem niedaleko Żagania w Długim. Jakiś czas temu odwiedziła mnie znajoma, która opowiadała o tym, jak w jej domu kręcono zdjęcia do "Czterech pancernych..." - wspomina reżyser, który na swoim koncie ma kilkadziesiąt filmów dokumentalnych emitowanych w stacjach takich jak CNN, czy Discovery. - To właśnie dzięki pani Wiolecie zainteresowałem się na nowo serialem i postanowiłem nakręcić o tym film.

Przed sobotnią premierą, twórca filmu wraz z Markiem Łazarzem - autorem książki zatytułowanej "Czterej pancerni i pies. Przewodnik po serialu i okolicach", spotkali się z miłośnikami pancerniaków.
Panowie opowiadali, tłumnie przybyłym gościom, o wielu ciekawostkach związanych z kulisami powstawania słynnej produkcji. - Jest ich całkiem sporo - zaznacza M. Łazarz. - Większość scen batalistycznych była kręcona w okolicach Żagania, na poligonie. Wiele czasu zajęło mi zidentyfikowanie tych miejsc, nie wszystko było jednak możliwe. Wiadomo, że czołgów, które "grały" Rudego 102 było kilka. Wypożyczano je z jednostek, w pobliżu których akurat kręcono zdjęcia.

Co jeszcze interesowało publiczność? M.in. dalsze losy psa, który wcielił się w rolę słynnego Szarika. Jak się okazuje wilczur zdechł ze starości, ale spreparowane i wypchane ciało zwierzaka można do dziś oglądać w podwarszawskiej szkole policyjnej. Co ciekawe, ten sam owczarek niemiecki, jeszcze za życia, zagrał także w innym znanym serialu "Stawka większa niż życie".

Jednak twórcy dokumentu "My czterej pancerni" skupili się głównie na tym, że to właśnie w Żaganiu nakręcono tak wiele scen. Jedną z nich w domu wspomnianej pani Wioletty. Inną na ulicy Kościuszki, czy w dawnej Dekorze.
- Zazwyczaj podczas pokazów wychodzę, ale tym razem zostanę, bo ciekawi mnie bardzo reakcja widzów - wyznał tuż przed premierą filmu A. Słodkowski.
I chyba się nie zawiódł, bo publiczność nagrodziła reżysera gromkim brawami. - Każde takie wydarzenie jest ważne, wyjątkowe - zapewniał Słodkowski. - W Żaganiu przeżywa się to tym ciekawiej, że ludzie tutaj są wyjątkowi, otwarci i uśmiechnięci.

"My czterej pancerni" trwa zaledwie 23 minuty. To, czy będzie emitowany w telewizji okaże się niebawem. - To produkcja bardzo ważna dla miasta. Żagań to wspaniałe miejsce do robienia filmów. Może nie ściągniemy tu od razu Spielberga, ale na pewno będziemy promować miasto wśród znanych filmowców - podkreśla A. Słodkowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska