Czytaj też: Czym właściwie są dopalacze?
- Udało mi się odzyskać bliską mi osobę, ale prawie straciła życie przez dopalacze - odważnie opowiadała na wczorajszej sesji radna Lilianna Kurek.
Całą dyskusję wywołał wczoraj Henryk Sienkiewicz, pytając o to co miasto robi w sprawie dopalaczy. - Interweniujmy, bo dojdzie kiedyś do tragedii w naszym mieście - ostrzegał.
- Nic nie możemy zrobić. Słyszałem, że uchwała radnych z Bydgoszczy o zakazie sprzedawania dopalaczy będzie zaskarżona przez wojewodę - rozkładał ręce Artur Pauszek. - Podobno rząd pracuje nad nowym rozwiązaniem. Musimy czekać.
Czytaj też: Handel dopalaczami przez CB radio w Gorzowie
W tym momencie swoją historię opowiedziała Lilianna Kurek. - Uważam, że w wielu przypadkach takie historie to wina rodziców. To oni wstydzą się, albo nie dopuszczają do siebie myśli, żer ich dziecko pije, czy bierze dopalacze - mówiła radna. - Zastanawiałam się długo jak walczyć z tym zjawiskiem. Mam mnóstwo zdjęć nieletnich wychodzących z takiego sklepu, ale dla sądu to żaden dowód. Brak świadków, brak zeznań. Pozostaje tylko czekać na ustawę.
Radna Kurek proponowała też zorganizowanie cyklu spotkań z rodzicami, rozmowy o problemie dopalaczy. - Niestety nauczyciele często mają związane ręce. Nie wolno im mówić o konkretnych przypadkach, bo rodzic może ich podać do sądu za oczernianie rodziny. Takie mamy w Polsce prawo - wyjaśniał emerytowany nauczyciel Stanisław Dziura.
Czytaj też: Dopalacze niemal go zabiły. Żyję, ale mam dziurę w głowie - mówi gimnazjalista
- Często, gdy zwróci się uwagę rodzicom, że ich dziecko pije, lub przyjmuje inne używki słyszymy - moje dziecko?! To niemożliwe - opowiadał inny nauczyciel Dariusz Kudła.
Zdaniem burmistrza Sławomira Kowala wszystko to kwestia kultury i wychowania. - Z jednej strony rodzice, którzy muszą się interesować, co robią ich dzieci. A z drugiej strony sprzedawcy, którzy widząc nieletnich i tak sprzedają im używki - mówił wczoraj burmistrz.
S. Kowal opowiedział też historię dotyczącą reakcji rodziców, która kiedyś przytrafiła się przewodniczącemu rady Zdzisławowi Mirskiemu. - Jemu nie wypada o tym mówić. Gdy był jeszcze dyrektorem gimnazjum dowiedział się, że cała klasa późnym wieczorem jest w miejscu, gdzie być nie powinna. Ubrał się, pojechał tam, spisał wszystkich. I co? I dostało mu się potem za to "po głowie" - wspominał na sesji S. Kowal.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?