Sensei George Andrews do Żar przyjechał na zaproszenie żarskiego klubu Goju - Ryu Karate Fight Team, prowadzonego przez żaranina - Emila Waszaka. - To dla nas prawdziwy zaszczyt, gościć taką postać. Sensei przyjeżdża do Polski dosyć często, w Żarach jest po raz pierwszy. Naszym zawodnikom daje wiele wskazówek dotyczących treningów - wyjaśnia.
Spotkanie z G. Andrews'em odbyło się w ubiegłą sobotę w sali gimnastycznej Gimnazjum nr 3, młodzi karatecy ćwiczyli z mistrzem także w niedzielę.
Andrews mieszka na stałe w Wielkie Brytanii. Wychowywał się w Londynie i tam, jako młody chłopak interesował się sztukami walki, które wówczas nie były tak popularne jak dziś. Stworzył pierwszą sekcję goju - ryu w Anglii, stamtąd popularność tego sportu dotarła także do Polski.
Nie naśmiewają się
Mistrz przyjeżdża tu regularnie od kilku lat. Jak ocenia postępy młodych karateków? - Jestem pod wrażeniem, za każdym razem, gdy tu jestem nie mogę wyjść z podziwu dla tych ludzi. Jest coraz lepiej. Bardzo dobrze radzą sobie kobiety, chociaż nie są tak silne, jak mężczyźni, ale zdarza się, że mają prawdziwy talent, który zawsze warto rozwijać - wyjaśnia G. Andrews.
Do Żar na zgrupowanie z mistrzem przyjechali miłośnicy goju-ryu z klubów z całego kraju. Żaranin, Marek Wołoszyn przyznaje, że było ono niezwykle owocne i pouczające. - On wpoił nam niezwykle ważną rzecz. Podczas ćwiczeń, niezależnie od umiejętności, reprezentowanego poziomu, wszyscy jesteśmy równi. Nie ma naśmiewania się z innych, wytykania palcami - mówi. - Polecam karate każdemu. Jestem grubo po 40. i zacząłem trenować dwa lata temu i muszę przyznać, że korzyści jest sporo. Nie czuję zmęczenia, a na czwarte piętro wbiegam bez cienia zadyszki.
Dla wysiłku i jedności
Albert Kościnski i Mateusz Medwediuk dodają: - George Andrews to prawdziwy mistrz. Ma ogromną wiedzę i bardzo dba o szczegóły w czasie treningów. To niesamowity człowiek, mim swojego wieku tryska ogromną energią. Ma na swoim koncie wiele osiągnięć, ale wcale nie jest pyszny i potrafi doskonale przekazać to, co wie.
Klubów goju-ryu jest w Polsce sporo. G. Andrews cieszy się z tego, bo jak mówi, to rodzaj karate, który ma służyć przede wszystkim budowaniu więzi międzyludzkich, świadomości wspólnoty. - To szczególnie ważne dla młodzieży, dzieci. Goju- ryu jest bardzo rodzinne, trenuje się w grupach, buduje się dzięki temu zaufanie do drugiego człowieka, wszyscy na macie jesteśmy jednością - wyjaśnia. - Popularność karate wcale mnie nie dziwi, gdyż to normalne, że ludzie mają potrzebę spożytkowania swojej energii i jednoczenia się przy tym.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?