Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Zielonej Górze samotna staruszka żyje w barłogu. Sąsiedzi biją na alarm

Danuta Kuleszyńska
- Nigdzie nie pójdę, mi tu dobrze - upiera się 70 letnia Wanda K.
- Nigdzie nie pójdę, mi tu dobrze - upiera się 70 letnia Wanda K. Wojciech Waloch
- Trzeba jej pomóc, bo któregoś dnia dojdzie do tragedii. Ona zagraża sobie i nam wszystkim, bo jest po prostu chora - ostrzegają sąsiedzi. Opieka społeczna już w tej sprawie działa.

Do redakcji dzwoni Adela Pakosz. Martwi się o sąsiadkę z piętra. - Ta pani jest w stanie krytycznym i nie radzi sobie. - opowiada. - Niedawno upadła na ulicy i o mało samochód jej nie przejechał. Wszyscy jej pomagamy, ale tak człowieka zostawić nie można.

Czteropiętrowy blok na osiedlu. Samotna staruszka mieszka na drugim piętrze. Nim do niej zapukamy, chcemy porozmawiać z innymi sąsiadami.

Ireneusz Drożdżyński zaprasza do siebie. I pokazuje pismo, jakie na początku sierpnia wysłał do spółdzielni mieszkaniowej. Pod listem podpisało się 17 lokatorów. Proszą, by administracja zainteresowała się staruszką. Kobieta mieszka samotnie, jest niezaradna życiowo, stwarza zagrożenie dla siebie i dla innych.

W połowie września otrzymali odpowiedź. Wynika z niej, że administracja o losie staruszki zawiadomiła opiekę społeczną. I że będzie informować lokatorów o sytuacji.

- Ale od tamtej pory nie mamy żadnych wieści - wzdycha I. Drożdżyński. - Raz był ktoś u pani Wandy i to wszystko. A ona czuje się coraz gorzej. Nie może chodzić, często się przewraca, woła pomocy...

- Boimy się też o swoje życie. Może zaprószyć ogień, nie wyłączyć gazu... Ona potrzebuje stałej opieki - dodaje Gertruda Rużok.

- Robimy jej zakupy, nosimy obiady. Żal jej, bo to dobra kobieta. Ale się zapuściła, chodzi w łachmanach, szpera po śmietnikach. I znosi do domu różne świństwa - dopowiada Barbara Drożdżyńska.

Kobieta przez 30 lat pracowała w Poliklinice jako pielęgniarka. Sąsiedzi pamiętają, jak była zadbana i elegancka, jak robiła im zastrzyki.

- Pogorszyło się gdy przeszła na emeryturę - dodaje I. Drożdżyński. - A od roku jest już dramatycznie.

Pukamy do staruszki. - Proszę wejść - słychać od środka. Wchodzimy. Widok przerażający: sterty łachmanów, rozrzucone papiery, walające się metalowe części, pootwierane szafy... Czuć ulatniający się gaz.

Kobieta siedzi na łóżku. Rozczochrana, bez zębów, wokół brud.
- Nie potrzebuję pomocy, mi tu dobrze - mówi raz po raz.

Z pokoju obok wychodzi mężczyzna. To jej syn. Twierdzi, że matkę odwiedza regularnie. Do swojego domu zabrać nie może, bo sam nie ma warunków.

- Matki nikt nie przekona, jest uparta, ucieka, a ja już nie wiem co robić, gdzie szukać ratunku - rozkłada ręce. - Ona ma Alzhaimera...

O sytuacji staruszki opieka społeczna wie od miesiąca.
- Zaproponowaliśmy stałą opiekunkę, ale po trzech wizytach zrezygnowała z jej usług - mówi Beata Dąbrowska, zastępca kierownika działu pomocy środowiskowej. - Teraz jesteśmy w trakcie zbierania dokumentacji niezbędnej do umieszczenia jej w domu pomocy społecznej.

- A co będzie, jeśli nie zgodzi się zamieszkać w DPS?
- Wtedy skierujemy sprawę do sądu. Sąd wyznaczy biegłego, który stwierdzi, czy kobieta nie stwarza zagrożenia dla siebie i innych. Jeśli tak - wówczas sąd wyda decyzję o umieszczeniu jej w domu pomocy. Byłoby dobrze, gdyby ktoś z rodziny zechciał się z nami skontaktować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska