Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W zielonogórskich pubach i dyskotekach robi się niebezpiecznie. Dlaczego?

Dagmara Ostrowska (pij) 0 68 324 88 35 [email protected]
- To wina ochroniarzy - mówi policja. - Odpowiedzialność spada na właściciela - miga się ochrona. - Zatrudniamy "bramkarzy", a i tak wołamy na pomoc policję - odpowiadają właściciele lokali.

"Dyskoteki w Zielonej są na etapie wiejskich wesel sprzed 30 lat. Bez mordobicia się nie obejdzie" - w takim tonie komentowali nasi Czytelnicy ostanie zajścia w zielonogórskich klubach.

Przypomnijmy, w ciągu ostatnich weekendów doszło do dwóch poważnych bójek. W klubie Mary Ann przy al. Niepodległości zostały pobite dwie osoby. Trafiły do szpitala z obrażeniami głowy i twarzy. W szpitalu wylądował też policjant. Ma złamane kości twarzy. Chuliganami okazali się mężczyźni w wieku 25 - 29 lat. Mieli od 1,5 do 2 promili alkoholu w wydychanym powietrzu. Z kolei w dyskotece Studio przy al. Wojska Polskiego biło się aż 40 osób. Dziewięć trafiło do policyjnej izby zatrzymań. Mieli od 24 do 30 lat. Byli pijani.

Ktoś komuś dał w twarz

Okazuje się, że na imprezach w mieście w łeb można dostać i to praktycznie za nic. Bywalcy dyskotek zastanawiają się, dokąd teraz chodzić. Rodzice nastolatków drżą o dzieci, gdy te wychodzą na "balety".

- Boję się, bo wiem, że jest niebezpiecznie - mówi Wioletta Kot. - Syn z kolegami odwiedza puby. Ale co, mam go zamknąć w domu na klucz?

Policja uspokaja, twierdzi, że w zielonogórskich lokalach jest bezpiecznie. - Takie bójki, jak te dwie ostatnie, zdarzają się bardzo rzadko - mówi zastępca komendanta zielonogórskiej policji Piotr Puchała. - Raczej dostajemy zgłoszenia, że ktoś komuś dał tylko pięścią w twarz. I raczej są to przepychanki dwuosobowe, które szybko się kończą.

Puchała przyznaje, że tam gdzie alkohol, tam i nieporozumienia. - Bezpieczeństwo gości w lokalu zależy od szybkości działania ochrony - mówi. - Bo to ochrona jest odpowiedzialna za bójki. Ważne, żeby przepychankę zgasić w zarodku. Jak coś się zaczyna dziać, to kulturalnie wyprosić z lokalu. Bo awantura może się przenieść na ulicę.

Policja dodaje, że bezpieczne są te lokale, które zapobiegają awanturom w różny sposób. Sprawdziliśmy, jaką ochronę mają dyskoteki.

Bili się ci, co rezerwowali

- Pełen monitoring, ochrona wewnętrzna, oraz grupa interwencyjna - "napadówka" - wylicza współwłaścicielka dyskoteki Studio Danuta Krajewska.

- Po dyskotece chodzą oznakowani ochroniarze. Każdy klient może się do nich zgłosić, kiedy coś się dzieje. Mamy też wewnątrz lokalu swój system. Jeżeli zaczyna się awantura, odpowiednie osoby naciskają guzik i wiemy, w którym z pomieszczeń coś się dzieje. Jest też czarna lista klientów. Są tacy, których nie wpuszczamy od trzech lat.

- Monitoring i ochrona, grupa interwencyjna, wewnętrzna selekcja - wylicza właściciel Mary Ann Robert Walczak. - Nie wpuszczamy osób poniżej 21 roku życia. Tych bez dowodu również. Chyba, że to stały klient. A w klubie 80 procent to stali klienci. Nie wejdą też osoby w dresach.

Wewnętrzna selekcja jednak nie pomogła. Goście i tak się bili. I to ci, którzy dokonali rezerwacji. Od tego zdarzenia zmieniono więc i zasady rezerwacji. - Teraz trzeba podać nazwiska wszystkich gości przy stoliku, nie tylko zamawiającego - tłumaczy Walczak.

Klub prowadzi też czarną listę. Ale i to na nic. Zapytaliśmy więc ochroniarzy, czy czują się odpowiedzialni za tego typu zdarzenia.

Bo są pobudzeni

- Odpowiedzialność za bezpieczeństwo na dyskotekach spada na właściciela lokalu - tłumaczy Zbigniew Maćkiewicz z firmy Hertz Systems, kierownik przedstawicielstwa regionalnego w Głogowie.

- To od jego dobrej woli zależy, czy zatrudni ochroniarzy, czy nie. Właściciel decydując o tym powinien wziąć pod uwagę wielkość lokalu, ilość klientów, to czy będzie na imprezie alkohol. Nie ma przepisu, który nakazuje, że na dyskotekach koniecznie musi być ochrona.

Trudno jednak znaleźć w dzisiejszych czasach pub, w którym podczas dyskoteki, nie serwuje się alkoholu. A jak ludzie reagują po spożyciu procentów pokazują ostatnie zdarzenia. Sprawę komplikują też pojawiające się na rynku używki oraz pobudzające napoje energetyczne. - Człowiek pobudzony jest bardziej agresywny, skłonny do większego wysiłku - mówi terapeuta Jan Strehlau. - A jak spotka się dwóch takich pobudzonych, to więcej już nie trzeba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska