Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wadim Tyszkiewicz: Co dalej panie prezydencie?

Wojciech Olszewski 68387 52 87 [email protected]
Prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz
Prezydent Nowej Soli Wadim Tyszkiewicz Fot. Paweł Janczaruk
Co wynika z siedmiu lat prezydentury Wadima Tyszkiewicza w Nowej Soli? O jednoznaczną ocenę jest trudno, bo to z pewnością nietuzinkowa postać. Zmienił miasto, ale czy tak, jak sam sobie wymarzył. I czy tak, jak oczekiwali mieszkańcy?

Jak naszkicować portret Wadima Tyszkiewicza, człowieka, który nigdy nie dał się ująć w prosty schemat? To pytanie postawiłem sobie na początku. Bo nie ułatwiają tego liczne sprzeczności, które ujawniają się w jego słowach, działaniach i efektach pracy. Dla niektórych był wizjonerem, z głową pełną pomysłów, na które wpadał z niejako w locie. Co prawda wiele z nich nigdy nie zostało zrealizowanych. Ale to, co udało się zrobić, życzliwie pokazywane było przez dziennikarzy, zwłaszcza, że w mediach Tyszkiewicz czuje się jak ryba w wodzie. Budowało to wizerunek nadaktywnego niemal człowieka sukcesu, żmudnie zmieniającego wizerunek podupadłego miasta.

Tyle, że oprócz dużego autorytetu równocześnie Tyszkiewicz dorobił się etykietki włodarza nieprzewidywalnego. To sprawił z kolei jego trudny charakter, który odsłaniał się przez te kilka lat sprawowania urzędu szefa miasta. Impulsywny, wybuchowy, porywczy, konfliktowy, kontrowersyjny - podobne przymioty, jakimi zaczęto określać prezydenta Nowej Soli można by wyliczać długo. Z biegiem czasu ta nieprzewidywalność stała się jednak… przewidywalna. Nowosolanie nawet się do tego przyzwyczaili. Nieco musiało potrwać, by zaczęto zauważać to i w regionie.

Gdy po raz pierwszy startował w wyborach prezydenckich, powątpiewano, czy da sobie radę w samorządzie. Podejrzewano, że zdecydował się na to, po niepowodzeniu w prowadzeniu firmy. Wadim Tyszkiewicz zaprzeczał i wskazywał, że trzeba radykalnie i odważnie zmienić sposób zarządzania miastem. Deklarował, że chce miastem kierować jak firmą. Powtarzał do znudzenia hasło: przede wszystkim gospodarka. Gdy przejął ster rządów w Nowej Soli, obiecał, że postawi w mieście fabryki. - W mieście, w którym w oczy kłuły ruiny dwóch zakładów - "Odry" i "Dozametu" - wielu wtedy znacząco pukało się w głowę.

Choć początkowo był przeciwnikiem specjalnej strefy ekonomicznej, szybko zmienił zdanie i dążył do jak najszybszego jej uruchomienia. Słynne stały się jego słowa, że w każdej chwili jest gotów polecieć na drugi koniec świata, by spotkać się poważnymi inwestorami zainteresowanymi miastem. Zresztą nie tylko o tym mówił. Robił to naprawdę jeżdżąc na targi, biznesowe spotkania, gospodarcze konferencje.

Po pierwszej gorzkiej porażce, jaką były rozmowy z producentem komputerów, firmą Asus, otrząsnął się szybko. Trzeba walczyć dalej - powtarzał sobie i współpracownikom. Wkrótce mógł wznieść ręce w tryumfalnym geście, gdy na inwestycje w Nowej Soli zdecydował się japoński producent telewizorów Funai, czy brytyjska firma ABF. To one stały się symbolem rzeczywistej gospodarczej zmiany w mieście. Za nimi w strefie pojawiły się kolejne zakłady. Dla Tyszkiewicza oznaczało to spełnienie obietnicy. Dla nowosolan miejsca pracy i powolne odchodzenie od traumy bezrobocia.

Na początku pierwszej kadencji Wadim Tyszkiewicz pokazał też szerzej ważną ideę, że najważniejszy jest interes Nowej Soli, że sam formalny status trzeciego w województwie nie wystarczy. Trzeba było walczyć o więcej. Swoją strategię budowania marki Nowej Soli począł pokazywać najpierw lokalnie przy wszystkich nadarzających się okazjach. Wykłady organizował w szkołach i publicznych spotkaniach z mieszkańcami. Chodziło o to, by przełamać odziedziczony sprzed lat wizerunek miasta narkomanów, przemytników, przestępców i bezrobotnych. Słowa poparte zauważalnymi zmianami sprawiły, że nowosolanie zaczęli być dumni z miasta. Kolejny projekt prezydenta pod szyldem Lubuskiego Trójmiasta pokazał, że Nowa Sól może stać się istotnym ośrodkiem regionu. Prezydent Tyszkiewicz dał równoczesnie sygnał, że ma polityczne ambicje wykraczające poza rodzime miasto, o którym zaczęło się mówić jako o tygrysie gospodarczym województwa.

O ile wcześniej można było uznać, że prezydent Tyszkiewicz jest indywidualistą, samotnym romantykiem, walczącym z trudną rzeczywistością, o tyle trzeba stwierdzić, że po czterech latach przekonał do siebie mieszkańców Nowej Soli. Kolejne wybory wygrał w cuglach. Ponad 80 procent poparcia było wyraźnym potwierdzeniem zaufania do jego polityki. Miasto miało w końcu długo oczekiwanego lidera, który udowodnił, że chcieć, to móc. Warto tu też zauważyć, że Nowa Sól świetnie wykorzystała okres gospodarczej prosperity. Dało mu to wiatr w żagle, cieszył się, że druga kadencja będzie prostsza.

Tymczasem, niepostrzeżenie niemalże, rozwijało się inne zjawisko. Silny prezydent, rozepchnął się na lokalnej politycznej scenie marginalizując partie i miejskie środowiska społeczne. Tryumf w wyborach coraz częściej pojawiał się jako argument ucinający dyskusje o innych niż prezydenckie rozwiązaniach problemów miasta. Nieliczna opozycja milknie, powoli zaczynają milczeć i zwolennicy obserwując rozwój wypadków. Tyszkiewicz rządzi i dzieli w mieście. Coraz częściej pojawiają się głosy, że prezydent zmierza w stronę autokratycznych rządów.

Jeszcze nieco ponad rok temu wydawało się, że Wadim Tyszkiewicz kolejną prezydenturę w Nowej Soli ma pewną. Przypominam sobie jednak rozmowę z jednym z dziennikarzy, który twierdził, że nie wierzy w to, by jego dwie kadencje rządów w mieście opisywać można było jedynie w kategoriach sukcesów i skuteczności, i by obyło się bez jakiejkolwiek poważniejszej wpadki. Wtedy nic takiego nie rysowało się na horyzoncie. Wkrótce jednak się posypały. Najpierw wybuchła sprawa niejakiego "studenta" toczącego walkę z politycznymi przeciwnikami i jego obraźliwego wpisu na internetowym forum. Ślad prowadził do domowego komputera Tyszkiewicza. Ten jednak twierdził, że to nie on, choć z poglądem studenta się zgadza. W efekcie na magistrat złośliwcy zaczęli mówić "akademik", a na wizerunku prezydenta powstała poważna rysa.

Coraz częściej przy tym starał się wyjść z własnego podwórka i działać w regionie. Coraz częściej na pierwszym planie zaczęły pojawiać się emocje i skomplikowana osobowość szefa Nowej Soli. W ślad za tym jednak poszły konflikty, czy nieprzemyślane i mało dyplomatyczne wypowiedzi. Ostentacyjnie Tyszkiewicz wstydził się za Platformę Obywatelską za koalicję z SLD, w medialnym zabiegu pokazał też żółte kartki lubuskim posłom. A to znów wywołał awanturę o park technologiczny w Nowym Kisielinie. A to stwierdził, że władze województwa pozbawiły Nową Sól pieniędzy z LRPO. Jak by było mało, stwierdził, że Niemcy "wywalili" kolejny etap rozbudowy nowosolskiego portu. Z tego powodu coraz częściej bywał marginalizowany przez polityczne elity województwa.

Uciekają mu kolejne szanse: mógłby zapewne zostać posłem, ale wcześniej, jak twierdził nie chciał zostawić miasta. Chciałby być zapewne marszałkiem województwa, ale, jak twierdził jedynie wybranym w bezpośrednich wyborach. A do tego trzeba zmiany ordynacji wyborczej. Zrezygnował ze startu w wyborach do europarlamentu, być może nie wierzył w sukces i zaangażował się jedynie we wsparcie Artura Zasady. Gdy ten jednak mandat zdobył, pewnie u prezydenta Nowej Soli pojawił się obraz odjeżdżającego ze stacji pociągu.

Obserwując ostatnie miesiące prezydentury Tyszkiewicza można pomyśleć, że w małym miasteczku prezydent się męczy. Być może potrzebuje nowych wyzwań. Coraz częściej irytują go zwykła administracja miastem, zwykłe problemy ludzi, dziur w drogach, i to, że nie rozumieją jego projektów wykraczających poza codzienność. Gdy znienacka wybuchł jeden z najważniejszych konfliktów o opłaty za przedszkola, na spotkaniu Tyszkiewicz rysował wizję parku technologicznego w Nowej Soli. Tymczasem rodzice oczekiwali jasnej i prostej odpowiedzi, dlaczego stawki wzrosły o ponad 90 procent.

Stracił instynkt trybuna, który potrafi ludzkim językiem mówić do ludzi. Wizerunek operatywnego, zdecydowanego i skutecznego prezydenta zaczął się wyczerpywać. By nie powiedzieć zużywać.
Ostatnio na jednym ze spotkań opłatkowych powiedział, że składa życzenia ostatni raz w tej roli. Wcześniej nie raz już mówił, że nie będzie startował w wyborach na urząd prezydenta miasta. Tyle samo razy zmieniał zdanie. Zatem, co dalej panie prezydencie?

Zobacz sylwetkę kandydata w naszym serwisie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska