Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli został zaatakowany na zielonogórskim deptaku. Teraz walczy w sądzie. O co chodzi?

red.
Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli
Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli Mariusz Kapała
Reagować, czy nie ? - pyta Wadim Tyszkiewicz, opisując niebezpieczną sytuację ze swojego życia. Prezydent Nowej Soli po raz kolejny porusza ważny problem. Internauci nie pozostają obojętni na zamieszczony na facebooku wpis.

Jakiś czas temu prezydent Nowej Soli odwiedził Zieloną Górę. Będą w centrum miasta, na zielonogórskim deptaku stał się świadkiem dość niemiłej sytuacji. Zareagował i mało nie został pobity. Sprawa trafiła do sądu. Prezydent występuje jako oskarżyciel posiłkowy. Wyrok jeszcze nie zapadł.

Czytaj także: Wadim Tyszkiewicz do Jarosława Kaczyńskiego: W zemście za spadające sondaże uderza pan w samorządy

Co dokładnie stało się tego dnia? Wadim Tyszkiewicz wszystko opisał na swoim profilu facebookowym. Dzieląc się tym wpisem, zwrócił uwagę na ważny problem. Niejeden z nas często odwraca głowę, bo boi się o własne życie. Ale czy tak powinno być? Przeczytajcie, co przytrafiło się prezydentowi:

"Czy warto się bić? Właśnie wróciłem z sądu. Swego czasu, na deptaku, w centrum Zielonej Góry, zwróciłem uwagę krewkiemu mężczyźnie na nieobyczajne zachowanie. W ogródku kawiarnianym nieopodal ratusza, w obecności dzieci i tłumów turystów, ów „bohater” wręcz krzyczał do telefonu, używając lawiny wulgarnych, niecenzuralnych słów. Przechodnie i osoby w kawiarnianym ogródku z zażenowaniem patrzyli po sobie. Nikt nie reagował. Barczysty jegomość popisywał się rynsztokową „elokwencją”. Trwało to dobre kilkanaście minut. Nie wytrzymałem i zwróciłem mu uwagę. No i zaczęło się. W moją stronę posypały się wyzwiska i groźby. W pewnym monecie przypakowany „troglodyta” podszedł do mnie, napiął jak balon, poczerniał, zamachnął się, ja się uchyliłem, cios przeszedł obok skroni, ale i tak strącił mi na ziemię okulary. Na szczęście udało mi się zachować zimną krew. Aż trudno mi wyobrazić, co by się stało, gdybym go choć odruchowo odepchnął. Wezwałem policję. Za chwilę pojawił się adwokat lokalnego „biznesmena”. Dwie (tylko dwie) osoby, będące świadkami tego zdarzenia, zdecydowały się złożyć zeznania do protokołu. Teraz sąd, przesłuchania i kłopoty. Wielkie dzięki tym Państwu. Większość społeczeństwa nie chce kłopotów i ciągania po sądach. Woli pozostać anonimowa. Tak więc reagować, czy nie reagować? Nie dość, że można dostać w przysłowiowy „r…j”, to jeszcze przesłuchania, sądy i wytrzymanie zastraszającego wzroku oprawcy. Ja, jak do tej pory, będę reagował, choć kiedyś może to się dla mnie źle skończyć. W życiu trzeba się bić."

Internauci nie pozostali obojętni. Pod wpisem rozpoczęła się dyskusja. Reagować, czy nie.

- Tysiąc kciuków i popieram nie pomoże. Charakter trzeba mieć i nie należy się poddawać. Wiadomo, ze jak przychodzi co do czego to większość zamienia się w strusia. Ale nie wszyscy! -skomentował Paweł.

- Ja też zawsze reaguję, choć większość ludzi stoi z boku i woli się " nie wychylać" . Dlatego jest jak jest, coraz mniej kindersztuby i wzajemnego szacunku na ulicach - dodała Marta.

- Reagowanie jest słuszne, to jedno. Gorszy jest ten brak poparcia w śród świadków. W pewnym momencie człowiek orientuje się że został sam. Też tak miałem - zauważył Robert.

A Wy, jak uważacie?

WIDEO: Tyszkiewicz zdecydował, czy wystartować na prezydenta Nowej Soli

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska