Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wakacje 2020 nie muszą być zmarnowane. Jak zorganizować urlop w czasie pandemii koronawirusa?

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Karolina Misztal
Bardziej swojsko, rodzinnie, bez ekstrawagancji i dalekich podróży - te wakacje będą inne, co wcale nie znaczy, że stracone. Jedna z bohaterek mówi tak: W tym roku to będzie stara leśniczówka. Mam nadzieję, że Kreta, którą kocham, mi nie ucieknie. W końcu nie rusza się z miejsca od milionów lat.

Anita Czupryn, Mariola Zaczyńska, Grażyna Jeromin-Gałuszka: dziennikarki, pisarki, przyjaciółki. Razem podróżują po świecie. W październiku były w portugalskiej Sintrze, w lutym poleciały do Izraela, w maju miały odpoczywać na Korfu. I odpoczywały: na Facebooku relacja szła niemal na żywo. Mimo że lot przecież został odwołany.

„Wy naprawdę tam jesteście? To samoloty już latają?” - pytali zdezorientowani znajomi, pisząc w komentarzach.

A u nich było wino, greckie jedzenie, całkiem fajna pogoda. Dziewczyny wrzucały na Facebooka zdjęcia zielonych drzew, soczystej trawy, suto zastawionego stołu i nagrania z muzyką z filmu „Grek Zorba”. Fakt, brakowało plaży, ale było wodne oczko przechrzczone na „Oczko Paradise”, parasole i moskitiery. Przygody też były: podczas wycieczek do lasu spotkały sarny, zające, a kuropatwy pryskały im spod nóg. Nasłuchały się klangoru żurawi, a wieczorem - kląskania słowika.

A kiedy rozpaliły ognisko, jak na zawołanie, na rozległej łące pojawiły się dwa majestatyczne łosie. Może fauna była mało grecka, ale potrafiła zrobić klimat. I najważniejsze, że świetnie się bawiły, chociaż za ich „Korfu 2020” robiła podsiedlecka wieś i posiadłość Marioli Zaczyńskiej.

Zanim zdecydowały się na ten wspólny „wypad”, praktycznie nie wychodziły z kwarantanny. Narzuciły siebie żelazne zasady: jak najmniej kontaktów z innymi. Po to, aby spotkać się i czuć ze sobą całkowicie bezpiecznie. Postanowiły zrealizować swój pomysł, bo izolacja, jak wszystkim zresztą, mocno dała się im we znaki i bardzo za sobą tęskniły, choć przecież co tydzień urządzały spotkania przed komputerami, online, przy kamerach. Ale jednak nic nie zastąpi spotkania face to face.

- To był nasz bunt przeciwko rzeczywistości - przyznają zgodnie.

- Teraz planujemy wypad do Toskanii. Włoskie pasty, włoska oliwa. Nie wiemy tylko, czy to będzie to samo miejsce, co Korfu, czy może jednak zmienimy placówkę - śmieje się Anita.

Paweł Biedziak, były rzecznik policji, od kilku tygodni wędruje po świecie. Wrzuca na swoje konto na Facebooku kolorowe zdjęcia stołu z przeróżnymi produktami.

Pod pierwszym podpis: „W weekend majowy pojechaliśmy na Bliski Wschód... na stole”.

Tydzień później: „Tydzień temu na Bliskim Wschodzie, dzisiaj rodzinnie w Meksyku”.

I tak co tydzień inny kontynent, inne kulinarne przysmaki, inna restauracja, ale ludzie przy wspólnym stole wciąż ci sami - rodzina.

Zamknięci, odizolowani - większość z nas z utęsknieniem czeka na wakacje. Ale te nie będą takie, jak zawsze. - Mimo szczerych chęci nie mogę zadeklarować, że przykładowo od 1 lipca będzie wolno przekraczać granice i można już rezerwować wyjazdy w biurach podróży - mówił w rozmowie z „Rzeczpospolitą” wiceminister rozwoju Andrzej Gut-Mostowy, odpowiedzialny w resorcie za turystykę.

Być może pojedziemy do krajów Grupy Wyszehradzkiej: Czech, Słowacji i Węgier. - Zachorowalność w tych państwach, podobnie jak w Polsce, jest niska, więc ryzyko zachorowania nie jest tam dziś tak duże jak na zachodzie Europy czy w Stanach Zjednoczonych - powiedział Gut-Mostowy.

Spore zmiany czekają też polskich hotelarzy: mogą co prawda działać, ale strefy SPA, baseny czy hotelowe restauracje muszą pozostać zamknięte. Posiłki można za to nosić do pokoju.

Nie wiadomo też, co z koloniami i zorganizowanym wypoczynkiem dla dzieci.

- Po spotkaniu z Ministerstwem Edukacji Narodowej mamy wspólne stanowisko, że w odpowiednich reżimach sanitarnych wakacyjny wypoczynek dzieci i młodzieży może być możliwy. Ostateczna decyzja w tej sprawie należy oczywiście do ministra zdrowia - zdradził Andrzej Gut-Mostowy.

A świat kusi ofertami. Media rozpisują się o Sycylii. Lokalne władze zdecydowały się przeznaczyć 54 mln euro (ok. 245 mln zł) na specjalny program, który ma doprowadzić do wznowienia ruchu turystycznego w tym regionie. Z tej kwoty zostanie opłacona co trzecia noc każdego urlopowicza na wyspie i połowa kosztów wydanych przez niego na lot. Część pieniędzy pójdzie na opłacenie biletów wstępu do muzeów i ważnych miejsc historycznych. Jednym słowem szykuje się zwiedzanie za darmo.

Ale też Włochy są jednym z krajów, który najbardziej ucierpiał z powodu epidemii koronawirusa. Liczba osób zakażonych przekroczyła na początku maja 200 tys., zmarło około 30 tys. pacjentów. Nic dziwnego, że dzisiaj mało kto planuje wakacje w Italii - mimo że na Sycylii było dużo mniej przypadków zarażeń niż w Lombardii. Lokalne władze szukają więc sposobów, jak wzbudzić zainteresowanie wśród turystów.

Walczy o nich Grecja, Chorwacja, Portugalia czy Hiszpania - wszystkie te kraje żyją z turystyki i jeśli na wakacje nie ściągną do siebie turystów, ich gospodarki czeka jeszcze większy kryzys.

Tyle tylko, że ludzie się boją. Złowrogi wirus jeszcze nie odpuścił i nic nie wskazuje na to, że łatwo da za wygraną. Może dlatego, według firmy badawczej Nielsen, co dziesiąty Polak odwołał już swoje letnie wakacje, a prawie jedna trzecia czeka z decyzją na rozwój sytuacji. „58 procent Polaków nie zaplanowało jeszcze wypoczynku, jednak trudno będzie ich teraz przekonać do skorzystania z usług biur podróży” - napisali analitycy Nielsena w komunikacie. Trudno też planować wakacje, gdy wciąż tyle pytań, choćby związanych ze swobodnym poruszaniem się po świecie. A to jedna z wielu niewiadomych, wyliczać dalej? Bardzo możliwe, że w tym roku zostaną zamknięte baseny w polskich hotelach, w innych krajach restrykcje mogą wyglądać podobne. Zapewne zostaną wprowadzone ograniczenia w liczbie turystów zwiedzających zabytki, a przecież nie wszyscy z nas wyjeżdżają za granicę po to tylko, żeby leżeć plackiem na plaży. Nie wiadomo, czy w kurortach będzie można się swobodnie przemieszczać. Nie chodzi nawet o maseczki, których używanie poza pokojem hotelowym będzie zapewne obowiązkowe, mogą być problemy z transportem publicznym.

Mira, pięćdziesięciolatka, aktywa, wiecznie w biegu. W wakacje co roku starała się pojechać gdzieś w świat, coś zobaczyć, ale też uwielbia poznawać nowe miejsca, a zwłaszcza nowych ludzi.

- Kreta. Wciąż mam przed oczyma te rozgrzane słońcem skały porośnięte roślinami, które pachną tak, że nie da się tego zapomnieć. Morze rozbijające się o głazy, wystarczy zanurkować, żeby znaleźć się w bajecznie kolorowym świecie. Knajpy, gdzie za niewiele najesz się jak bąk i spłuczesz to karafką wina… Miałam tam zamiar wrócić tego lata, ale wszystko wskazuje na to, że nic z tego. Może w przyszłym roku. Ale nic to, jak mawiał Mały Rycerz, mam plan awaryjny, mam swoje magiczne miejsce w Polsce, które odwiedziłam już kilka razy i z radością tam zawitam. Nie, nie podam szczegółów, gdyż boję się, że wszyscy tam pojedziecie (nie, żebym nie lubiła towarzystwa, ale może bez przesady) i straci swój urok - wybucha śmiechem.

Jak uciec od tłumów nad polskim morzem? Sprawdźcie nasze propozycje mniej znanych miejsc nad Bałtykiem!

Najpiękniejsze ciche plaże nad morzem bałtyckim. 10 mało zna...

Ale kilka szczegółów zdradzi: to stara leśniczówka stojąca w głębi mazurskiego lasu - do asfaltówki trzeba jechać dwa kilometry leśnym duktem. Drewniany, przedwojenny jeszcze budynek stoi na obszernej polanie. Tuż obok są stawy rybne. Poranna kawa pita na drewnianej werandzie nigdzie nie smakuje tak dobrze. To idealne miejsce, żeby pojechać tam z dziećmi i psami. Po prostu wypuszcza się towarzystwo na dwór, niech się bawią. Każdego dnia można wybrać sobie inne jezioro i inną plażę. Raz nasłonecznioną (trzeba złapać trochę kolorów), innym razem ocienioną, za to z fantastycznym widokiem. Obowiązkowe długie spacery po lesie - grzybów nie trzeba szukać, same się pchają pod nogi. Jeśli ktoś lubi wycieczki rowerowe - też nie będzie zawiedziony. A kiedy tak już się wymęczysz tym pływaniem, chodzeniem czy pedałowaniem, wieczorem obowiązkowo siadasz przy ognisku z kawałkiem czegoś zatkniętym na długi patyk i gapisz się w ogień. Albo razem z towarzystwem idziesz usiąść na werandzie, żeby pogadać, pograć w karty (zwykle nie ma kłopotu z czwartym do brydża) lub porzucać kośćmi. To, co jest tam jeszcze fajne, to to, że choć dzicz - można spokojnie także pracować. Internet jest, jest sieć wi-fi.

- Wprawdzie nigdzie nie dostanie się wina na karafki, jak na Krecie, za to u gospodarzy w sąsiednich wioskach można się zaopatrzyć w jedzenie „prosto od krowy” - dopiero co zniesione jajka, pachnące słońcem pomidory, sery… No i jeszcze ten bar, do którego zaglądam kilka razy w tygodniu, kiedy tam jestem, i robione przez panią Danusię pierogi - ze wszystkim. Najlepsze na świecie. Moje ulubione z kaszą gryczaną. Więc tam pojadę, mając nadzieję, że Kreta, którą kocham, mi nie ucieknie. W końcu nie rusza się z miejsca od milionów lat - wzrusza ramionami.

Eksperci nie mają wątpliwości: w tym roku na wakacje pojedziemy rodzinami, albo w grupach bliskich, sprawdzonych znajomych. W cenie będą miejsca spokojne, nawet odosobnione: chociażby wolno stojące domki, to może być dobry czas dla agroturystyki.

Krystyna w woj. lubuskim - blisko Trzciela, Międzylesia, piękne tereny - ma domek, który wynajmuje turystom. Totalne pustkowie, do najbliższego sąsiada trzy kilometry piaszczystą drogą, w pobliżu mały sklep spożywczy i jeziora. Gości ma od połowy czerwca do końca września. Nie odmawiają rezerwacji.

- Dzwonią, żeby potwierdzić, że na pewno będą - opowiada kobieta. I dodaje, że wciąż dobijają się nowi chętni, ale nie ma już miejsc i terminów. Zdarzają się tacy, którzy chcą zapłacić więcej za swój pobyt, byle tylko spędzić wakacje wśród saren, dzików, niekoniecznie wśród tłumów.

- Nigdy nie miałam takiego obłożenia, jak w tym roku. Ludzie pytają też o jesienne terminy, w pobliskich lasach mamy sporo grzybów, więc pewnie ci, którzy zazwyczaj wyjeżdżali jesienią za granicę skorzystać jeszcze ze słońca, w tym roku postawili na las - opowiada. Ludzie chcą skorzystać z jej oferty także dlatego, że mają do dyspozycji cały dom, na upartego, nie muszą mieć kontaktu ani z nią, ani z nikim innym. Ale też w tym roku raczej nie będziemy się pchać do wielkich kurortów. I nie chodzi tylko o strach o własne zdrowie. Kto wie, jakie będą zasady przebywania na plażach, być może wrócą znane z czasów PRL „bilety na plażę”, na znane górskie szlaki też nie wejdziemy wszyscy razem. Więc rodzi się pytanie o sens wyjazdów w takie miejsca, skoro korzystanie z atrakcji, jakie dla nas szykują, będzie ograniczona.

Kuba, tuż po trzydziestce: Majówkę miałem razem z moją dziewczyną spędzić w Pradze, ale sami wiecie. Cholera. Na szczęście odzyskaliśmy pieniądze, bo kwaterę opłaciliśmy z góry. Całe szczęście, gdyż z powodu epidemii straciłem pracę. Zostałem zoptymalizowany przez wrednego wirusa: kończyła mi się umowa, która nie została przedłużona. „Sam pan rozumie” - usłyszałem. Nie ma kasy, nie ma wakacji. Zanim nie znajdę jakiejś roboty, jestem na nieustającym urlopie, który spędzam, wykonując w domu różne prace, które dawno powinny zostać zrobione, ale wcześniej nie miałem na to czasu. Jutro zaczynam malowanie ścian. Nie użalam się nad sobą - jest, jak jest. Żeby nie zwariować, włóczę się po lasach z psem. A jak się zrobi jeszcze cieplej, będziemy z moim przyjacielem - tak samo jak w poprzednim roku - urządzać sobie jedno-dwudniowe wypady pontonowe. To była najlepsza inwestycja, jaką poczyniłem rok temu - na spółkę z kumplem kupiliśmy duży, porządny ponton i silnik do niego. Wystarczy spojrzeć na mapę, wybrać miejsce, które jest atrakcyjne - jakieś jezioro bądź rzekę - i hajda. W dzień pływanie, kąpanie się, wiosłowanie. Wieczorem ognisko i piwo, spanie pod gołym niebem w śpiworze. Dlatego nie czuję się szczególnie poszkodowany. Już w wyobraźni tam jestem, na brzegu jakiegoś zbiornika, leżę na plecach i patrzę w rozgwieżdżone niebo. Jego rówieśnik - Wojtek, wciąż pracuje, ale firma zapowiedziała cięcia. Za tydzień, dwa spodziewa się obniżenia pensji.

- Nie ma co szaleć - mówi. - Razem ze znajomymi raczej nigdzie na dłużej nie wyjedziemy. Stawiamy na wypady weekendowe, przecież też można podczas nich wypocząć - dodaje.

Jeżdżą w okolice Płocka, Wojtek przekonuje, że to piękne tereny, jeśli uda im się „złapać” trochę piątku będą wyjeżdżać na Mazury. Mają tam kilka swoich ulubionych miejsc i zaprzyjaźnionych gospodarzy, którzy zawsze wynajmą im duży pokój z łazienką. Śpią w nim „jeden na drugim”, jak śledzie, ale i tak większość czasu spędzają „w terenie”, więc nie ma na co narzekać.

- Odłożymy na wyjazd za rok, może uda się wtedy pojechać gdzieś za granicę - Wojtek myśli chyba podobnie jak większość Polaków. Ale też zapowiadany kryzys spowodowany pandemią, który wielu z nas już odczuwa w kieszeniach, ma spory wpływ na nasze wakacyjne plany. Niepewność jutra sprawia, że nie szalejemy z wydatkami: nie kupujemy nowych mieszkań, samochodów, ciuchów, w lecie też chcemy wydać mniej niż jeszcze rok temu.

Według danych portalu Travelsupermarket nie pytamy w biurach podróży o wakacje w kontynentalnej Hiszpanii i we Włoszech, bardziej interesuje nas urlop na różnorakich wyspach: greckiej Santorini, Teneryfie, Madagaskarze, na Barbados czy Malediwach. Tyle tylko, że mówimy o rezerwacjach na rok 2021 rok, w tym roku nikt się tam nie wybiera! W tym roku zostajemy u siebie.

Poza tym, zachęt do tego, aby pozostać w kraju, jest sporo. Jadwiga Emilewicz zapowiedziała wprowadzenie „Bonów turystycznych 1000+”. Można zatem, zamiast wybrać się na zagraniczne wakacje, wesprzeć polskich przedsiębiorców. Z bonów będą mogli skorzystać pracownicy zatrudnieni na umowę o pracę i niezarabiający więcej niż przeciętne wynagrodzenie (5200 zł brutto w 2020 r.).

Marta, Anka, Jurek, a właściwie cała ich studencka paczka, nie wyobraża sobie wakacji bez festiwali. Na stronie Open’era widnieje informacja podpisana przez wszystkie duże europejskie festiwale, w której czytamy, że „rozumiejąc powagę sytuacji, organizatorzy oczekują, że będą organizować swoje festiwale”. Nie wiadomo, jednak jak będzie. Mało prawdopodobne, żeby jakieś festiwale odbyły się w tym roku. Mówi się, że może jesienią coś się ruszy, a najpewniej wiosną przyszłego roku. Anka: - Tak naprawdę mamy też inny kłopot. Na Uniwersytecie Warszawskim sesje są rozłożone na trzy miesiące i ludzie z różnych wydziałów bardzo różnie mają egzaminy, więc ciężej niż zazwyczaj się zgrać i coś zaplanować. Dla wielu z nas to będą wakacje krótsze niż zazwyczaj.

Marta: - Ciężej będzie dorobić, bo prawda jest taka, że zaczynaliśmy Open’erem, ale potem zawsze szło się do jakiejś pracy, żeby zarobić na wyjazd we wrześniu, bo wiadomo, że wtedy taniej. Zwiedzaliśmy świat. Teraz mam sesję w lipcu, nie mam załatwionej żadnej pracy, więc pewnie skończy się jakimiś wypadami pod namioty gdzieś w Polskę. Może i to lepiej, jakaś odmiana, taki „powrót do źródeł”. „Dla mnie już od dłuższego czasu świata było za dużo. Za dużo, za szybko, za głośno. Nie mam więc „traumy odosobnienia” i nie cierpię z tego powodu, że nie spotykam się z ludźmi” - napisała Olga Tokarczuk, pisarka, noblistka. Przyznała, że nie ma problemu z tym, że zamknęły się kina i centra handlowe, choć myśli o ludziach, którzy stracili w wyniku tego pracę. Jako introwertyczka czuje jednak coś na kształt ulgi w nowym, powolnym świecie.

Dla rodzin z dziećmi w wózkach - Morskie Oko Nasze górskie wycieczki zaczynamy od rodzin z najmłodszymi dziećmi, które jeszcze są wożone w wózkach dziecięcych. Z wózkiem nie mamy za dużego wybory. Są jednak miejsca, gdzie nim dojedziemy. To przede wszystkim najsłynniejszy szlak - czyli Morskie Oko. Prowadzi tam asfaltowa droga, gdzie spokojnie można dotrzeć z wózkiem dziecięcym. Tutaj jednak rodzice muszą się przygotować na spory marsza - w sumie 18 kilometrów marszy, po 9 w każdą stronę. Ważne więc, by na wyprawę zabrać odpowiednią ilość wody i jedzenia dla siebie i dziecka. Nad stawek jest co prawda schronisko, ale z małym dzieckiem różnie bywa. Może nie dojść do stawu...

Tatry. Jakie górskie szlaki wybrać dla naszych dzieci? Zobac...

„Zrobiłam porządek w szafie i wyniosłam przeczytane gazety do pojemnika na papier. Przesadziłam kwiaty. Odebrałam rower z naprawy. Przyjemność sprawia mi gotowanie. (…) To nie wirus jest zaburzeniem normy, ale właśnie odwrotnie - tamten hektyczny świat przed wirusem był nienormalny?” - zastanawia się Tokarczuk. I może coś w tym jest?

Julia, miłośniczka jednego w wielkich biur podróży, jeździła po całym świecie. Wakacje na Dominikanie to był ich rodzinny zwyczaj, ale robili sobie wypady także w ciągu roku: a to Korsyka, a to Ibiza, a to Santorini. W tym roku po raz pierwszy od wielu lat spędzi wakacje na wsi u teściów pod Ostródą. Lubi ich, wspaniali ludzie, ale jakoś nigdy się nie składało, żeby przyjechać do nich w lecie na dłużej.

- Nawet się cieszę, to będą wczasy swojskie, skromne, wyciszone, bez ekstrawagancji. Inne, co wcale nie znaczy, że gorsze - mówi. Zrobią grilla, powędkują, pokaże dzieciakom okolicę. A za rok znowu gdzieś pojadą, przecież świat, choć będzie pewnie inny, niż ten, który znali, wciąż pozostanie ich światem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wakacje 2020 nie muszą być zmarnowane. Jak zorganizować urlop w czasie pandemii koronawirusa? - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska