Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walczmy z depresją!

Danuta Kuleszyńska 68 3248 843 [email protected]
Prof. dr hab. Andrzej Zięba, dyrektor Kliniki Psychiatrii Dorosłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Autorytet w tej dziedzinie, autor wielu publikacji. Klinika, którą kieruje, należy do najlepszych w Polsce.
Prof. dr hab. Andrzej Zięba, dyrektor Kliniki Psychiatrii Dorosłych Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. Autorytet w tej dziedzinie, autor wielu publikacji. Klinika, którą kieruje, należy do najlepszych w Polsce. fot. Danuta Kuleszyńska
- Gdy się izolujemy i na nic nie mamy ochoty, domownicy zwykle powtarzają: "a weź się w garść, a jesteś leń, a zamiast coś robić, to siedzisz albo leżysz"... I nie ma nic gorszego od takiego gadania, bo ono jeszcze bardziej dołuje - mówi prof. Andrzej Zięba, psychiatra.

- Dobra jest dziś kondycja psychiczna Polaków?
- Nie najlepsza. Te wszystkie transformacje ustrojowe, które przechodziliśmy od 1981 roku, spowodowały, że ludzie stanęli przed nową rzeczywistością. A ona jest taka, że o życie trzeba walczyć, o pieniądze, posadę, uznanie... I ten pośpiech we wszystkim, ta walka powodują, że nasza psychika nie wytrzymuje tempa, siada. Niestety, od kilkunastu lat mamy do czynienia ze wzrostem zachorowań na depresję i schizofrenię. Ludzie uciekają w swój świat, zamykają się w sobie, brakuje im wiary w siebie, dopada ich poczucie beznadziejności. Uważają, że nie ma dla nich przyszłości.

- Mężczyźni czy raczej kobiety nie mogą sobie z tą rzeczywistością poradzić?
- Depresja częściej dotyka kobiety, z tym, że one lepiej sobie z nią radzą, szybciej stają na nogi, wracają do życia. Mężczyzn trudniej podnieść z depresji, znacznie gorzej znoszą tę chorobę.

- Nie mam ochoty wstać rano z łóżka, życie zdaje się być szare i nieprzyjazne, wszystko mnie drażni, unikam ludzi, w niczym nie widzę sensu... Czy to znaczy, że już dopadła mnie depresja?
- Każdy miewa różne nastroje, gorsze samopoczucie, często boli nas głowa, nie mamy ochoty na jedzenie, cały dzień najchętniej spędzilibyśmy w łóżku. I wcale to nie znaczy, że już mamy depresję. To raczej chandra, która w miarę szybko przechodzi bez leczenia. Wracamy do normalnego życia i o złym samopoczuciu zapominamy. Natomiast o depresji mówimy wtedy, gdy ten stan apatii i zniechęcenia trwa długo i nasila się z każdym dniem. To tak, jak pisał kiedyś wielki Kępiński, że nagle w pokoju bez okien gaśnie światło i człowiek staje przed czarną ścianą. Towarzyszy temu poczucie ogromnej beznadziejności. Depresja jest bardzo ciężką chorobą. Bo zwykle człowiek na zewnątrz wygląda na zdrowego, natomiast w środku jest jednym wielkim cierpieniem. Nieleczona rozwija się. Ktoś, kto nigdy nie chorował, nawet nie potrafi sobie wyobrazić, jak ogromne to cierpienie. Przeogromne, bo od psychiki nic bardziej nie boli. Gdy się izolujemy i na nic nie mamy ochoty, domownicy zwykle powtarzają: "a weź się w garść, a jesteś leń, a zamiast coś robić, to siedzisz albo leżysz"... I nie ma nic gorszego od takiego gadania, bo ono jeszcze bardziej dołuje.

- Lepiej wziąć chorego za rękę i zaprowadzić do psychiatry?
- Oczywiście. I im wcześniej do tego psychiatry pójdziemy, im wcześniej zaczniemy leczyć depresję, tym szybszy będzie powrót do zdrowia.

- Ale jak przełamać lęk i wstyd przed taką wizytą? Na tych, którzy odważą się pójść do psychiatry, często patrzymy jak na wariatów z żółtymi papierami.
- Ja z tym walczę od lat i na szczęście, coraz mniej jest tego lęku i postaw, o jakich pani mówi. Najczęściej człowiek docenia wagę psychiatrii, gdy zachoruje ktoś najbliższy i gdy staje bezradny wobec tego faktu. Jeśli rodzina zauważa, że on czy ona przestaje chodzić do pracy, jest bardzo smutny, płacze w nocy, mówi o samobójstwie, to nie ma na co czekać. Konieczny jest psychiatra.

- Nieleczona depresja może przerodzić się w schizofrenię? Ta granica jest płynna?
- Nie wszyscy tak uważają, ale w moim odczuciu jest pewne kontinuum. Bo jest depresja, potem pojawia się choroba afektywna dwubiegunowa, są też depresje mieszane, psychotyczne no i na końcu tego bieguna jest właśnie schizofrenia.
- Kogo może dotknąć schizofrenia?
- Ogólnie ujmując, na schizofrenię podatne są osoby delikatne, wrażliwe, które podlegają pewnym działaniom otoczenia i łatwo się poddają. To często ludzie zamknięci w sobie, którzy izolują się od otoczenia, mają mało kontaktów.

- Depresję można wyleczyć, a jak jest ze schizofrenią?
- Też można, ale nie u wszystkich i nie do końca. Badania wykazują, że niedużą poprawę zdrowia zauważa się u jednej trzeciej schizofreników, drugie tyle nie ma szans na wyzdrowienie, a jedna trzecia wraca do normalnego życia. Nie można więc od razu stawiać diagnozy, że jeśli ktoś zachorował, to już nie wyzdrowieje. Bo chorobie trzeba się spokojnie przyjrzeć. I nikt inny, tylko lekarz może stwierdzić, czy mamy do czynienia ze schizofrenią, z delikatnym zespołem urojeniowym czy może jest to zespół depresyjny z urojeniami. Na ostateczną diagnozę trzeba poczekać. A już broń Boże nie można przyprawiać choremu żadnych etykietek, co niestety, często zdarza się u nas, bo ciągle jesteśmy społeczeństwem mało tolerancyjnym, jeśli chodzi o choroby psychiczne. Chorych izolujemy, wytykamy palcami, wyzywamy od wariatów z żółtymi papierami. A im trudniej znaleźć pracę, poznać kogoś bliskiego.

- A przecież schizofrenik to ten, który "więcej czuje, inaczej rozumuje i dlatego bardziej cierpi" - jak pisze Antoni Kępiński.
- Kępiński o chorych na depresję i schizofrenię pisze nie tylko jako naukowiec, ale przede wszystkim jako człowiek. On czuł, że tym ludziom trzeba dać serce. Ja też uważam, że dobry psychiatra musi myśleć sercem. Musi tych ludzi lubić, musi być cierpliwy. Czasami jest trudno, bo różne są objawy tych chorób, ale jeśli psychiatra da choremu ciepło i zrozumienie, to on na pewno mu się odwdzięczy.

- Na to ciepło i serce psychiatrzy zwykle nie mają dziś ani czasu, ani siły, czasami brakuje im chęci. Wystarczy zajrzeć do poradni, kolejki są coraz dłuższe, chorych przybywa. W szpitalach pacjenci snują się po korytarzach otępieni lekarstwami, bo na inne metody leczenia, jak choćby psychoterapię, nie ma pieniędzy.
- Chcę wierzyć, że większość psychiatrów to ludzie uczciwi i kochający swoich chorych. Natomiast musimy sobie zdawać sprawę z pewnych ograniczeń, zwłaszcza finansowych. Nie chcę z uporem maniaka powtarzać, że NFZ lansuje różne pomysły, nie widząc faktycznych potrzeb. Dopiero od niedawna refunduje się najnowszej generacji leki przeciwdepresyjne, a już mówi się, że trzeba będzie ograniczyć ich spożywanie, bo są za drogie. Niestety, psychiatria - obok dermatologii i chorób zakaźnych - jest na szarym końcu, jeśli chodzi o finansowanie z NFZ. Ileż to ja walk muszę stoczyć, by moja klinika funkcjonowała na w miarę dobrym poziomie.

- Pacjenci twierdzą, że w tej klinice jest jak w sanatorium, że lekarze są aniołami. A więc można zrobić coś więcej, nie oglądając się na pieniądze. Wystarczy chcieć.
- To zasługa całego personelu kliniki i atmosfery, jaką stworzył tu Kępiński, a potem mój bezpośredni szef, profesor Szymusik. I którą ja też próbuję utrzymać. Dla nas najważniejszy jest pacjent. Ja mogę zrozumieć asystenta, bo każdy ma nerwy. Natomiast nigdy nie zrozumiem i nie toleruję, jeśli lekarz, terapeuta czy pielęgniarka jest wobec pacjenta szorstki, nie ma dla niego czasu, nie interesuje się jego zdrowiem. Tacy ludzie nie mają miejsca w naszej klinice, wyrzucam ich od razu. Dlatego pracują u mnie naprawdę wspaniali fachowcy, jakich życzę wszystkim szpitalom. No i ten duch Kępińskiego ciągle unosi się w murach...

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska