Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walka o myszkę

(decha)
Małe urzędy bez dostępu do interenetu czują się jak bez ręki. Mimo to, Telekomunikacja Polska nie może łączyć gminnych strzech ze światem.

Do czego potrzebny jest internet w urzędzie gminy? Prawo zobowiązuje gminę do prowadzenia biuletynu informacji publicznej, ministerstwa przestały rozsyłać po głębokim terenie rozmaite bardzo ważne informacje wychodząc z założenia, że cywilizowani urzędnicy znajdą wszystko na stronach internetowych. Teoretycznie.
- Gdybym chciał postępować zgodnie z tą zasadą, puściłbym gminę z torbami - mówi wójt Bytnicy Zdzisław Krugliński.

Walka o myszkę

W bytnickim Urzędzie Gminy jest jedno wejście do internetu przez tzw. ISDN. W kolejce do klawiatury na okrągło stoi kolejka urzędników. Trzeba zmie-nić zawartość biuletynu informacji publicznej, obsłużyć korespondencję od interesantów,
wysłać informacje do urzędów państwowych. Wściekają się pracownicy odpowiedzialni za zdobywanie pozabudżetowych pieniędzy na inwestycje. Owszem, sporo jest okazji, ale trzeba ich szukać w internecie. Wiele ofert zawiera tylko reklamę i jako wskazówkę do dalszych poszukiwań adres strony, z odpowiednich witryn można ściągnąć wnioski i instrukcje do projektów. Tymczasem nie dość, że do komputera trudno się dostać, to wójt przez cały czas stoi nad głową "surfera" z zegarkiem w ręku.
- Proszę się nie dziwić, tylko za internet płacimy miesięcznie grubo ponad tysiąc złotych - tłumaczy Krugliński. - Oczywiście wiemy, że internet jest dziś niezbędny do pracy. Jednak nie nam należy to tłumaczyć.

Idźcie do leśników

Bytnica, Bobrowice i inne gminy wiejskie już od kilku lat wysyłają pisma do Telekomunikacji Polskiej z prośbą o stałe łącze internetowe. Telekomunikacja nie odpowiada. Gminy zwróciły się z prośbą o interwencję do wojewody lubuskiego. Na monity wojewody Telekomunikacja też nie odpowiada. Krugliński napisał do lubuskich parlamentarzystów, premiera Marka Belki... Do korespondencji załączono petycję z podpisami ponad stu mieszkańców gminy, którzy chcieliby mieć internet w domu. Ludzie premiera polecili zwrócić się do Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Stamtąd padła odpowiedź, że w Bytnicy i innych małych miejscowościach nie ma odpowiednich urządzeń i brak możliwości świadczenia tego rodzaju usługi. Łącznościowcy mają radę dla urzędników, mieszkańców, biblioteki, szkół i kilku firm zainteresowanych stałym łączem. Chętni mogą przecież korzystać ze stałego dostępu w... bytnickim nadleś-nictwie.

Będzie satelita

- Takie są skutki monopolu - uważa wójt Bobrowic And-rzej Rochmiński. - Telekomunikacja musiałaby zainwestować, a w zamian my płacilibyśmy mniej za usługi. Nasz urząd i tak stracili, załatwiliś-my sobie dostęp do internetu za pośrednictwem satelity, ale nie jest to rozwiązanie dla mieszkańców gminy czy niewielkich firm.
Listy osób zainteresowanych dostępem do internetu wiszą we wszystkich bytnickich sklepach. Doprowadzają do wściekłości zarówno ludzi, którzy chcieliby mieć dostęp do sieci, jak i tych, którzy mają ważniejsze rzeczy na głowie niż internet.
- Traktują nas jak Murzynów, którym nowoczesność nie jest potrzebna - denerwuje się bobrowiczanka. - A później twierdzą, że jesteśmy zacofani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska