Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wandale niszczą, a my za nich płacimy

Stefan Cieśla
Agnieszka Zapał-Niezborała z córką Dominiką odwiedza matkę w bloku przy ul. Widok. - Mieszkam w podobnym wieżowcu, ale tam nie ma tak strasznego wandalizmu jak tutaj - mówi.
Agnieszka Zapał-Niezborała z córką Dominiką odwiedza matkę w bloku przy ul. Widok. - Mieszkam w podobnym wieżowcu, ale tam nie ma tak strasznego wandalizmu jak tutaj - mówi. fot. Paweł Siarkiewicz
W tym roku na Górczynie wydana zostanie rekordowa kwota 180 tys. zł na naprawę zniszczeń.

W budynkach komunalnych zamazywane są świeżo malowane ściany i lamperie, kradzione są metalowe klamki i wycieraczki, a nawet drewniane tralki od poręczy przy schodach. W spółdzielniach wandale wyżywają się na windach, wiatrołapach, altankach śmieciowych, ławkach i placach zabaw.

Tylko kilka dni są zwykle czyste nowe fasady ocieplonych bloków. Mało kogo się na tym łapie i karze. Lokatorzy twierdzą, że broją głównie obcy. Ale mieszkańcy zwykle nie interweniują, choć to oni płacą za zniszczenia.

Winda w ogniu

W tym roku najbardziej drastycznym aktem wandalizmu było podpalenie na wiosnę windy w bloku na Górczynie. - Naprawa i odmalowanie klatki schodowej kosztowało 120 tys. zł. Na inne naprawy, m.in. spalonych czterech altanek śmieciowych i zdewastowanych 38 drzwi wejściowych, wydaliśmy dotąd ok. 60 tys. zł. Za wszystko płacą lokatorzy, w wyższej stawce czynszu i za utrzymanie wind - wyjaśnia prezes Górczyna Tadeusz Piotrowicz.

A jeśli nawet czynsze nie są podnoszone, to lokatorzy i tak tracą. - Rocznie wydajemy na usuwanie skutków dewastacji 10 tys. zł. Za te pieniądze można ocieplić jeden dach więcej - twierdzi Kazimierz Czajka, prezes Gorzowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. W mieszkaniach komunalnych czynsz jest regulowany i koszty dewastacji go nie podwyższają.

- Lokatorzy są obojętni, bo nie odczuwają kosztów zniszczeń - mówi Bogusława Borowska, zastępca kierownika Administracji Domów Mieszkalnych nr 4 przy ul. Drzymały.

Kto się boi, a kto dba

- Na klatce i przed blokiem wieczorami stale przesiaduje grupka młodzieży. To dzieci lokatorów, ale także ich kumple z innych osiedli. Śmiecą, plują, rysują ściany, wypalają przyciski. Boimy się im coś powiedzieć, bo wyklną i jeszcze pobiją albo porysują auto. Ich rodziców z bloku nie interesuje, co robią - żali się pan Bolesław (nazwisko znane redakcji) z ul. Piłsudskiego. Twierdzi, że dzielnicowego od dawna tu nie widział, nawet w dzień.

Najlepiej, choć nie idealnie, jest w budynkach wspólnotowych. - Lokatorzy sami płacą za remonty i naprawy swojej własności, więc pilnują dzieci i sąsiadów. Reagują ostro na każde zniszczenie, ustalają sprawcę i musi on zapłacić - twierdzi Danut Kasprzak zarządzająca 17 budynkami wspólnotowymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska