Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wasze wielkie serca. Dwie historie, które znalazły szczęśliwy finał

Redakcja
Wioletka jest tak osłabiona, że musi nosić na buzi maskę, chroniącą ją przed zarazkami i bakteriami. W czwartek razem z mamą dziękowała mieszkańcom za bezinteresowna pomoc.
Wioletka jest tak osłabiona, że musi nosić na buzi maskę, chroniącą ją przed zarazkami i bakteriami. W czwartek razem z mamą dziękowała mieszkańcom za bezinteresowna pomoc. Dariusz Brożek
Macie naprawdę wielkie serca, w których mieści się wiele dobra. Reagujecie na każda prośbę, każdy dramat opisany przez naszych dziennikarzy. Pomagacie, wspieracie... Oto dwie historie, które znalazły szczęśliwy finał.

WIOLETKA

Prawie 41,5 tys. zł zebrano na leczenie walczącej o życie Wiolety Kasicy. O ciężkiej chorobie dziesięcioletniej dziewczynki pisaliśmy już kilka razy na łamach "GL" i na naszym portalu. Na początku listopada br. lekarze zdiagnozowali u niej ostrą białaczkę. Trafiła do kliniki dziecięcej w Szczecinie. - Na dojazdy na chemioterapie do Szczecina, odżywki i utrzymanie sterylnych warunków w jej pokoju potrzeba około trzech tysięcy złotych miesięcznie - wylicza dyrektorka szkoły podstawowej nr 2 Maria Jolanta Słomińska, która jest organizatorką zbiórki pieniędzy na leczenie chorej uczennicy.

Akcja ruszyła przed miesiącem. Jej pierwszą odsłoną była kwesta przeprowadzona podczas szkolnego kiermaszu w "dwójce". Koleżanki i nauczycielki Wiolety zebrały wtedy 347 zł. - Nie przypuszczałyśmy, że nasza inicjatywa nabierze takiego rozmachu.
Następnym akordem były kwesty przed wszystkimi kościołami, przeprowadzone z inicjatywy proboszcza parafii pw. Św. Jana ks. Marka Walczaka. Wolontariusze zebrali wtedy 10,4 tys. zł. Kolejne 4,7 tys. zł przekazali organizatorom wojskowi z 17. Wielkopolskiej Brygady Zmechanizowanej. Jej dowódca ppłk Dariusz Gajek zapowiada, że kolejna zbiórka obędzie się w koszarach po powrocie z urlopów żołnierzy, którzy przed kilkoma tygodniami wrócili z misji w Afganistanie. Kwesty odbyły się w starostwie, nadleśnictwie oraz innych instytucjach i firmach. Pieniędzy przybywa dosłownie z godziny na godzinę. Pierwszy etap podsumowano w środę podczas koncertu w domu kultury. Wystąpiły dzieci z parafialnego zespołu Schola prowadzonego przez siostrę Joannę, natomiast osadzeni z koła teatralnego działającego w miejscowym areszcie wystawili "Rozmowy z katem" Kazimierza Moczarskiego. Reżyserem jest ich wychowawca Artur Przybylski. Jak zaznacza ich kapelan i pomysłodawca imprezy ks. Marek Rogeński z parafii Pierwszych Męczenników Polski, to była premiera przedstawienia poza murami aresztu.

W czwartek Wioletka miała kolejną chemię. Rozmawialiśmy z nią tuż przed zabiegiem. Osłabionym głosem dziękowała wszystkim za pomoc. - A szczególnie pani dyrektor, pani Kasi i panu Mirkowi, który jeździ ze mną karetką. I więźniom też - powiedziała.
Dziewczynka spędzi Boże Narodzenie w szpitalu. Tęskni za rodzeństwem i koleżankami, z którymi bawiła się jeszcze kilka tygodni temu. Marzy o laptopie z internetem. - Mogłabym z nimi rozmawiać oraz wysyłać im listy - mówi.
W styczniu br. podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy międzyrzeczanie ofiarowali na chore dzieci prawie 24,5 tys. zł. Teraz na pomoc dla Wioletki zebrano blisko dwa razy więcej pieniędzy. - To nasza lokalna wielka orkiestra, która rozgrzała serca wszystkich mieszkańców - mówią w "dwójce".

Dariusz Brożek
95 742 16 83
[email protected]

JUSTYNKA

Dwa lata temu u Justynki Chabowskiej lekarze wykryli rzadką i nieuleczalną chorobę Stargardta, która powoduje całkowitą utratę wzroku. na zdjęciu z mamą
(fot. Paweł Kozłowski)

Jeszcze przed świętami Justynka Chabowska, bohaterka naszego artykułu sprzed roku, ma dostać laptopa ze specjalnym oprogramowaniem, dyktafonem i elektroniczną lupą. Sprzęt pomoże jej w nauce. A wszystko dzięki determinacji jej rodziny i pomocy Czytelników "GL".
O Justynce z miejscowości Chłopiny pisaliśmy w październiku 2010 r. O pomoc dla niej poprosiła nas Ewa Stojanowska, dyrektorka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Lubiszynie. Dwa lata temu u dziewczynki lekarze wykryli rzadką i nieuleczalną chorobę Stargardta, która powoduje całkowitą utratę wzroku. Z dziewczynką rozmawialiśmy, kiedy zaczynała naukę w ostatniej klasie podstawówki. Mimo wielkich problemów, radziła sobie doskonale. Na świadectwie same piątki i czwórki, zachowanie wzorowe. Pomagała sobie elektroniczną lupą i skanerem do książek z monitorem. Jednak sprzęt był jedynie wypożyczony. A dla jej dalszego rozwoju tak naprawdę niezbędny był laptop z oprogramowaniem, które zawiera funkcję głosową. Wszystko kosztuje ponad 10 tys. zł. - Rodzina jest skromna i doskonale sobie radzi, ale koszty urządzeń są bardzo wysokie - mówiła nam wtedy E. Stojanowska.

Okazało się, że historia dziewczynki wzruszyła wiele osób i otworzyła ich serca. We wtorek spotkaliśmy się z Justynką ponownie. Tym razem w sali sesyjnej w Lubiszynie, do której jej mama zaprosiła kilkanaście osób. Przede wszystkim, by im podziękować. Bo dzięki wpłatom na specjalne konto, 13-latka jeszcze przed świętami powinna dostać specjalistyczny sprzęt! Największym darczyńcą jest Gospodarczy Bank Spółdzielczy w Gorzowie. - Naszą misją jest związek z lokalnymi społecznościami. Ale w historii Justynki najbardziej urzekło nas to, że mimo przeciwności, tak dobrze się uczy - mówi prezes banku Dariusz Kończal.
Potwierdza to Ewa Czyżniejewska, wychowawczyni z gimnazjum w Ściechowie: - Justynka jest pilna, sumienna i wkłada mnóstwo serca w to, by dobrze się uczyć. Sprzęt, który dostanie wykorzysta w stu procentach - podkreśla nauczycielka.

Dziewczyna przyznaje, że w gimnazjum ma więcej nauki. - Ale dzięki specjalnym okularom mogę czytać, a komputer z programem "mówiącym" pomoże mi jeszcze bardziej - dodaje. Wielką rolę w całej sprawie odegrała determinacja najbliższej rodziny. Dzięki wytrwałości mamy Grażyny udało się zebrać pieniądze z tzw. 1 proc. - Wiele osób przekazało procent ze swych podatków. A największe wsparcie otrzymaliśmy od firmy Maldrobud z Myśliborza - wspomina pani Grażyna. Podczas spotkania nie obyło się bez łez. W oczach miał je także Roman Matkowski - dziadek Justynki. Podobnie było rok temu, gdy spotkaliśmy się pierwszy raz. Tylko, że teraz były to łzy szczęścia. - Mając tak wspaniałą rodzinę, możesz czuć się bezpieczna - przekazał bohaterce naszego artykułu wójt Lubiszyna Tadeusz Karwasz.
Rok temu wzrok Justynki był sprawny w około 20 proc. Teraz jest to już około 15 proc... - Mocno wierzę, że na przestrzeni kilku lat medycyna znajdzie sposób, by wyleczyć takie schorzenia - zaznacza jednak z nadzieją D. Kończal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska